Nie wiem jak to w poprzednich wpisach, ale ja spotkałem się z podejściem - pokażemy klientowi, że jest głupi, a jego rower jest do d.. i lepszy jest z marketu za 400 zł (serio, tak powiedzieli w sklepie rowerowym). Młody serwisant raczej OK, ale starszy dziadek co z nim siedział - jak dla mnie odstraszał klientów.
Na pytanie ile będzie kosztować przegląd - nie potrafili powiedzieć, niczym mechanik samochodowy doszukiwał się luzów, usterek i rzeczy do wymiany. Paragon na usługę? Zapomnij.
A na koniec okazało się, że przy odpowietrzaniu hamulców hydraulicznych zalali klocki ("panie, muszą się przepalić"). Mieli rację - klient był głupi - uwierzył, a klocki skrzypiały cały czas, aż w końcu zmieniłem je sam.