Widok
Ja rozumiem umowy.
Ale na jakiej podstawie mam kogoś obcego wpuścić do domu? Czy spisuje się jakąś umowę z taką osobą?
Np. Gdyby w razie włamania w ciągu nie wiem np. 6 m-c od wizyty przed adopcyjnej było włamanie to pierwszą podejrzaną jest taka osoba z pkdt?
Kot to nie dziecko.
Więc jeżeli mam już jednego kota i nic mu nie jest. Ba.. miałam już jedną kocicę - dożyła 19 lat, miałam już dwa psy oba żyły po 14-15 lat to wciąż musi mnie ktoś nachodzić?!
Dla mnie jest to szok...
Zresztą taka wizyta niczego nie gwarantuje.
Przecież mogę się póżniej wyprowadzić tego mieszkania prawda?
Więc pytam się jaki jest sens nachodzenia ludzi w ich własnym, prywatnym domu?
Ale na jakiej podstawie mam kogoś obcego wpuścić do domu? Czy spisuje się jakąś umowę z taką osobą?
Np. Gdyby w razie włamania w ciągu nie wiem np. 6 m-c od wizyty przed adopcyjnej było włamanie to pierwszą podejrzaną jest taka osoba z pkdt?
Kot to nie dziecko.
Więc jeżeli mam już jednego kota i nic mu nie jest. Ba.. miałam już jedną kocicę - dożyła 19 lat, miałam już dwa psy oba żyły po 14-15 lat to wciąż musi mnie ktoś nachodzić?!
Dla mnie jest to szok...
Zresztą taka wizyta niczego nie gwarantuje.
Przecież mogę się póżniej wyprowadzić tego mieszkania prawda?
Więc pytam się jaki jest sens nachodzenia ludzi w ich własnym, prywatnym domu?
To jest praktykowane przez wiele (jeśli nie wszystkie) fundacji zajmujących się zwierzakami i szukaniem domów stałych dla swoich podopiecznych. Z psiakami jest tak samo.
Ty wiesz, że masz kota, że poprzednie zwierzaki długo żyły i miały się dobrze. Ale czemu "oni" mają Ci zaufać na słowo? Muszą sprawdzić w jakich warunkach będzie zwierzak i jak się ma po adopcji. Czy wszystko ok. Czy nie choruje, czy akceptuje się z drugim zwierzem, czy nie oddałaś go gdzieś dalej - bo i takie historie były(przynajmniej jeśli chodzi o psy).
My mamy psicę z jednej fundacji. Tak naprawdę nie mamy dopełnionych formalności chociaż sunia jest z nami trzy lata. Właściwie nie było u nas wizyty przed adopcyjnej - pojechaliśmy do DT i wyszliśmy z psem ;) tam tylko podpisaliśmy tymczasową umowę, że oni nam przekazują psa. Później ze dwa-trzy razy były u nas Panie z fundacji, byłyśmy z jedną z nich u weta (bo sunia na początku była tak zestresowana zmianą otoczenia, że nie sikała normalnie w przysiadzie tylko popuszczała siku podczas chodzenia, my się stresowaliśmy, że wcale nie siusia - bo nie było tego widać więc trzeba było zrobuć usg), doczekaliśmy się też 10 spotkań z treserką no i Panie umówiły nam sterylkę u "swojego" weta - do niego też pojechaliśmy z drugą psicą.
Także albo zaakceptujesz fakt, że to normalna praktyka w fundacjach albo faktycznie weź zwierzaka ze schroniska lub ogłoszenia ;)
Ty wiesz, że masz kota, że poprzednie zwierzaki długo żyły i miały się dobrze. Ale czemu "oni" mają Ci zaufać na słowo? Muszą sprawdzić w jakich warunkach będzie zwierzak i jak się ma po adopcji. Czy wszystko ok. Czy nie choruje, czy akceptuje się z drugim zwierzem, czy nie oddałaś go gdzieś dalej - bo i takie historie były(przynajmniej jeśli chodzi o psy).
My mamy psicę z jednej fundacji. Tak naprawdę nie mamy dopełnionych formalności chociaż sunia jest z nami trzy lata. Właściwie nie było u nas wizyty przed adopcyjnej - pojechaliśmy do DT i wyszliśmy z psem ;) tam tylko podpisaliśmy tymczasową umowę, że oni nam przekazują psa. Później ze dwa-trzy razy były u nas Panie z fundacji, byłyśmy z jedną z nich u weta (bo sunia na początku była tak zestresowana zmianą otoczenia, że nie sikała normalnie w przysiadzie tylko popuszczała siku podczas chodzenia, my się stresowaliśmy, że wcale nie siusia - bo nie było tego widać więc trzeba było zrobuć usg), doczekaliśmy się też 10 spotkań z treserką no i Panie umówiły nam sterylkę u "swojego" weta - do niego też pojechaliśmy z drugą psicą.
Także albo zaakceptujesz fakt, że to normalna praktyka w fundacjach albo faktycznie weź zwierzaka ze schroniska lub ogłoszenia ;)
Nie rozumiem co Cię tak dziwi. Wizyta poadopcyjna jest normalną procedurą, i przychodzą do Ciebie też normalni ludzie, nie jacyś złodzieje. Nie wiesz ile zwierząt trafia z powrotem na ulicę, pomimo wzięcia ich ze schrnoska, DT lub właśnie z ulicy? Sama miałam psa, którego właściciel wziął ze schroniska, zaczipował, później się znęcał a na końcu wyrzucił. Powinnaś się cieszyć, że ktoś przyjdzie i zobaczy Twojego kota, taką biedę jak sama określiłaś i oczy otworzy ze zdumienia jak się zmienił (na lepsze oczywiście). To chyba dobrze, że ktoś dba o to, aby zwierzęta już raz skrzywdzone nie musiały więcej cierpieć, chociaż i to nie zawsze wystarczy. Poza tym, jeśli chciałaś wziąć kota, któremu chciałaś pomóc, a nie podoba ci się to, że ktoś inny też chce mu pomóc poprzez sprawdzenie w jakich warunkach mieszka po adopcji, to to jest dziwne i poddaje w wątpliwość twoją intencję. I kot to nie dziecko, to chyba oczywiste, ale też żywa istota i należy jej przyzwoite traktowanie.
I to niby wyjdzie na wizycie?
Przecież nie muszę takiej osoby wpuścić do domu.
Dla mnie jest to potencjalny złodziej.
Takie obchodzenie mieszkania nic nie daje. Po meblach widać czy będę się znęcała?
Może po kanapie?
TO JEST ABSURD I GŁUPI WYMYSŁ!
Ale jak nie macie co robić/ tracić pieniędzy na dojazdy do domów to proszę bardzo..
Udało nam się wziąć kotkę również z ogłoszenia i na całe szczęście nie było problemu z obchodzeniem po domu.
Przecież nie muszę takiej osoby wpuścić do domu.
Dla mnie jest to potencjalny złodziej.
Takie obchodzenie mieszkania nic nie daje. Po meblach widać czy będę się znęcała?
Może po kanapie?
TO JEST ABSURD I GŁUPI WYMYSŁ!
Ale jak nie macie co robić/ tracić pieniędzy na dojazdy do domów to proszę bardzo..
Udało nam się wziąć kotkę również z ogłoszenia i na całe szczęście nie było problemu z obchodzeniem po domu.
Ja Ci bardzo współczuję jeśli w każdym obcym człowieku widzisz złodzieja. Widocznie albo masz złe doświadczenia albo kompletnie nie wiesz jak funkcjonują takie fundacje pomagające zwierzakom. Gdybyś chociaż trochę poczytała - wizyty byłyby dla Ciebie czymś oczywistym i naturalnym.
Nie musisz akceptować wymogów fundacji. Jest tyle zwierzaków bezdomnych, że nawet z ulicy możesz zgarnąć jakąś biedę ;) Ale traktowanie wszystkich wolontariuszy jako potencjalnych złodziei to gruba przesada.
Na ich miejscu odwróciłabym sytuację i zastanawiała się co chcesz ukryć? Jak traktujesz zwierzaki? Co z nimi robisz? W jakich okropnych warunkach je trzymasz? A może handlujesz kocimi skórkami na reumatyzm?
Fajnie?
Nie musisz akceptować wymogów fundacji. Jest tyle zwierzaków bezdomnych, że nawet z ulicy możesz zgarnąć jakąś biedę ;) Ale traktowanie wszystkich wolontariuszy jako potencjalnych złodziei to gruba przesada.
Na ich miejscu odwróciłabym sytuację i zastanawiała się co chcesz ukryć? Jak traktujesz zwierzaki? Co z nimi robisz? W jakich okropnych warunkach je trzymasz? A może handlujesz kocimi skórkami na reumatyzm?
Fajnie?
Oczywiście, że może nie wyjść na wizycie, ale może też wyjść, i zdarza się, że wychodzi. Jak czytam to, co piszesz, to naprawdę zaskakuje mnie jak podchodzisz do innych ludzi. Myślę, że coś u ciebie w domu jest nie tak, skoro wstydzisz się do niego wpuścić drugiego człowieka. Nie przekonują mnie tłumaczenia o tym, ze obawiasz się potencjalnych złodziei, wydaje mi się, że myślisz sobie, że skoro zdecydowałaś się już na adopcję jakiegoś kociaka to powinni cię po rękach całować za ten wspaniały uczynek a nie przyłazić do domu i kontrolować takiego wielkodusznego człowieka jak ty. A tu zaskoczenie, ktoś chce sprawdzić jak się miewa kociak w nowym domu, złodziej jakiś. Rzesze okradzionych przez pro-zwierzęce fundacje łączcie się.