Re: Poród w Wejherowie
wklejam dla Emilki:)))))))
-
Re: # # # MAJOWE MAMY 33 # # #
Autor: Pomarańczka 12-05-2008 16:48 wyślij odpowiedź
dzięki dziewczyny:) Mały własnie...
rozwiń
wklejam dla Emilki:)))))))
-
Re: # # # MAJOWE MAMY 33 # # #
Autor: Pomarańczka 12-05-2008 16:48 wyślij odpowiedź
dzięki dziewczyny:) Mały własnie zasnął
nie wiem jak mam to opisać , tego się nie da opisać
w czwartek (jak wiecie) walczyłam ze skurczami cały dzień
tak około 18.00 stały się silniejsze i częstsze
odchodził czop ...poszłam pod prysznic, który przyniósł mi ulgę na pare min
mąz chciał jechać juz do szpitala po skurcze były nieregularne (5-10)
ja oczywiście uparcie powtarzałam mój stały tekst:"jeszcze nie jedziemy , to mi zaraz przejdzie", noooo ale mąż podjął decyzję, że jdziemy i KONIEC
wtargałam się do samochodu ...była dokładnie 21:21 jak wyjechgaliśmy do Wejherowa (podróż samochodem - straszna - dziury w ulicach).
Jak tylko weszłam do szpitala, właściwie zdążyłam się tylko rozajzeć , podeszła do nas jakaś babka , zapytała czy już dzisiaj tu byłam i kazała odrazu się rejestrować
po rejestracji , do gabinetu zbadała mi szyjkę i tekst "tu bedzie dzis poród"
potem zbadał mnie jeszcze dokłądnie jakiś lekarz (meeega nieprzyjemny) przebrałam się i do porodu. Na sali porodowej byłam chyba grubo przed 23.00. Mąż jeszcze chwilkę biegał po szpitalu (trzeba mieć specjalny ubiór do porodu rodzinnego). POłożna przychodziła co chwilę robiła masaz szyjki. zaczęły się delikatne bóle parte NR1 (pomyslałam "nigdy więcej nie chce juz rodzić" co chwile powtarzałam "nie dam rady" , a 01:20 pod prysznic na pół godziny w celu wywołania "konkretnych" partych, o 01:50 spowrotem na salę i na "łoże" kolejne bóle parte NR 2 , połolżna mówi "widac już czarne włoski" w tym momencie połozna pozwoliła dotknąć główki, która pokazała się na chwilkę , wsłałam z "łoża" odpoczynek kilkanascie minut, połozna kazała chodzić ....chodzenie ... nie dało rady , zbyt silny ból i parcie, już mysłałam , że mi dzidzia wypadnie na stojąco .... znowu na łoże ... masaz szyjki ...parcie ...odpoczynek - wtedy zapytałam (dokładnie godz. 2.25) ile to jeszcze potrwa ... położna :"myslę, że 5 min" ... "dawaj Dorcia" ...małe nacięcie krocza (bolało jak cholera, a ja darłam się w niebogłosy) no i 2:30 mały Karolek jest na świecie
Połozna połozyła mi go na piersi, żeby nie zmarzł i zapytała męża czy chce odciąc pępowinę , a mąż " no jak trzeba"... i czywiście odciął:))) i po chwili trzymał małego w ramionach zawiniętego w beciku :)
W pierwszym momencie nie potrafiłam zareagować... powiedziałam tylko, że jest podobny do męża i że ma duże usta . Położa zapytała męża "czy wódka w lodówce juz się chłodzi" i oświadczyła , że będę miała trójkę dzieci... w tym czasie lekarz już mnie zszywał...
Dopiero pózniej po godzinach (na "sali położnic" :)))dotarło do mnie , to co się wydazyło, patrzyłam na synka i nie umiałam powtrzymać łez....
==============
Dopiszę tylko - jedzenie TRAGICZNE
ale po porodzie byłam tak głodna , że zajadłam wszystko co dali :)))))
zobacz wątek