Re: Praca licencjacka - pomoc
Jak żyło się kiedyś wiem jedynie z opowieści rodziców i dziadków. Długie kolejki po wszystko. Ludzie z pieniędzmi w kieszeniach za które i tak nic nie można było kupić - bo nic nie było. Sklepowe...
rozwiń
Jak żyło się kiedyś wiem jedynie z opowieści rodziców i dziadków. Długie kolejki po wszystko. Ludzie z pieniędzmi w kieszeniach za które i tak nic nie można było kupić - bo nic nie było. Sklepowe półki świecące pustkami. A mimo to dziadkowie i rodzice bardzo chętnie mówią o tamtych czasach. O czasach, gdzie cała wioska przychodziła do domu mojej babci, by obejrzeć telewizję - w wiosce robiło się wówczas pusto i cicho. Mama za każdym razem mi wspomina o wieczorynce trwającej zaledwie 10 minut, o programach zaczynających się dopiero po południu. O czasach, kiedy puszczali po raz pierwszy "Czterech pancernych", gdzie co drugi pies na podwórku wabił się Szarik.
A teraz? Nie ma kolejek w sklepach. Jest mnóstwo towaru na półkach tylko w naszych kieszeniach jest pusto. Ludzie pochodzący ze wsi czy małych miast mają gorszy start. Dlaczego? Nie każdego stać, by ich dziecko dojeżdżało choćby 30-50km na uczelnię. Ogólnie szansę ma ten, kto albo ma bogatych rodziców lub ciotkę w Ameryce, albo wyjedzie (niekoniecznie zagranicę) do dużego miasta. 5 lat temu tak zrobiłam i decyzji nie żałuję. Znalazłam pracę za 1100zł z której musiałam opłacić stancję, studia (zaoczne, bo w tygodniu pracowałam) i się wyżywić. Rodzice jak mogli tak pomagali, ale sami mieli niewiele. Przyszedł czas, kiedy musiałam wybrać - powrót do rodziców lub rezygnacja ze studiów - bo pieniędzy okazało się zbyt mało. Zrezygnowałam z nauki, zostałam w Gdańsku. Nie żałuję wyboru. Wyszłam za mąż za człowieka, który skończył studia, a w zawodzie nie pracuje, bo się nie utrzymamy. Oboje pracujemy. Chcemy niedługo kupić mieszkanie, oczywiście na kredyt na, praktycznie, resztę życia. Nie mamy dzieci i raczej mieć nie będziemy. Dlaczego? Bo nie stać nas nawet na jedno. I absolutnie nikt mnie nie przekona, że można pogodzić pracę za marne pieniądze, spłacanie kredytu i wychowywanie dziecka. Nie zamierzam wybierać pomiędzy opłaceniem rachunków a zakupem mleka czy pampersów.
Podsumwując. Kiedyś żyło się ciężko (tak myślę), ale teraz wcale nie jest lepiej. Mam 26 lat, męża, stałą pracę i zastanawiam się, czy kiedykolwiek będzie mi w tym kraju lepiej? Czy będę miała na zapłacenie raty za mieszkanie, czy będę miała choć jedno dziecko, czy kiedykolwiek wyjadę na wakacje dalej, niż park na osiedlu w którym mieszkam?
zobacz wątek