Widok
Praca społeczna
Od jakiegoś czasu chodzą mi po głowie przemyślenia o pracy społecznej. Weszłam w to ponad rok temu, najpierw, żeby uzyskać pomoc dla siebie i kilka rozwiązań rzeczywiście dostałam na tacy, ale potem poczułam potrzebę aktywności, potrzebę działalności dla innych, dzielenia się swoimi doświadczeniami, szukania nowych pomysłów i sposobów dla wszystkich. Zaczęłam poświęcać swój prywatny czas, łączyć sferę rodzinną, koleżeńską i zawodową ze społeczną, wszystkie one jakby wzajemnie się przenikają i nakręcają. Teraz widzę, że to zajęcie przyczyniło się do mojego rozwoju, którego nie kupiłabym za żadne pieniądze. Dało możliwość poczynienia wielu obserwacji, które zrewidowały moje błędne postępowanie, umożliwiło znalezienie "prawdziwej" pracy (tzn. za pieniądze), ale najważniejsze, że uruchomiło aktywność, wyciągnęło mnie z kokona niemożności.
Kiedyś społecznicy cieszyli się społecznym uznaniem, teraz raczej uważani sa za frajerów, bo nie daje im to kasy. Chciałabym poczytać, jakie macie doświadczenia i opinie związane z pracą społeczną.
Kiedyś społecznicy cieszyli się społecznym uznaniem, teraz raczej uważani sa za frajerów, bo nie daje im to kasy. Chciałabym poczytać, jakie macie doświadczenia i opinie związane z pracą społeczną.
lubię cyfry i litery
Rut napisał(a):
> Kiedyś społecznicy cieszyli się społecznym uznaniem, teraz
> raczej uważani sa za frajerów, bo nie daje im to kasy.
Ogólnie rzecz biorąc to moze masz tu rację, ale w moim środowisku praca społeczna, wolontariat nie jest postrzegana jako frajerstwo czy wręcz głupota. Podejrzewam, że jest sporo takich ludzi, którzy uważają to za coś bardzo pozytywnego i pożytecznego.
Moja koleżanka juz od wielu lat udziela sie jako wolontariuszka, była też w Kenii jako misjonarka, pomagała w leczeniu chorych dzieci i nie tylko.
Podobnie jak Tobie, pomogło jej to pewne rzeczy zrozumieć i popatrzeć na nie z zupełnie innej perspektywy.
> Kiedyś społecznicy cieszyli się społecznym uznaniem, teraz
> raczej uważani sa za frajerów, bo nie daje im to kasy.
Ogólnie rzecz biorąc to moze masz tu rację, ale w moim środowisku praca społeczna, wolontariat nie jest postrzegana jako frajerstwo czy wręcz głupota. Podejrzewam, że jest sporo takich ludzi, którzy uważają to za coś bardzo pozytywnego i pożytecznego.
Moja koleżanka juz od wielu lat udziela sie jako wolontariuszka, była też w Kenii jako misjonarka, pomagała w leczeniu chorych dzieci i nie tylko.
Podobnie jak Tobie, pomogło jej to pewne rzeczy zrozumieć i popatrzeć na nie z zupełnie innej perspektywy.
Wolontariat,praca społeczna,to cudowna rzecz.Kiedyś,dawno temu siedziałam w tym głęboko.Potem wciągnęło mnie tzw."życie".Chętnie bym do tego wróciła.Proszę napisz coś więcej o tym co robisz.Serdecznie Cie pozdrawiam i gratuluję mądrego spędzania czasu ,a w dodatku na pewno wypełnionego radością.Naprawdę super :-))))).
"Pod wieczór życia będą sądzić Cię z miłości."
"Pod wieczór życia będą sądzić Cię z miłości."
Praca społeczna, jako nazwa, budzi we mnie dosyć mieszane uczucia...
Ale jako czyn, w niesieniu pomocy i to bezinteresownej, innemu człowiekowi, budzi we mnie najwyższy szacunek i uznanie. Naprawdę Rut, jestem pełen podziwu dla Twojej trudu, bardzo mi imponujesz tym co robisz.
Pomoc innemu, komuś potrzebującemu tej pomocy, jak powietrza i wody, wznosi Cię na wyżyny człowieczeństwa, dobro jakie wypływa z Ciebie, Rut, powróci i to ze zdwojoną siłą...
Powodzenia Rut
Pozdrawiam :-)
Ale jako czyn, w niesieniu pomocy i to bezinteresownej, innemu człowiekowi, budzi we mnie najwyższy szacunek i uznanie. Naprawdę Rut, jestem pełen podziwu dla Twojej trudu, bardzo mi imponujesz tym co robisz.
Pomoc innemu, komuś potrzebującemu tej pomocy, jak powietrza i wody, wznosi Cię na wyżyny człowieczeństwa, dobro jakie wypływa z Ciebie, Rut, powróci i to ze zdwojoną siłą...
Powodzenia Rut
Pozdrawiam :-)
flagon napisał(a):
> Praca społeczna, jako nazwa, budzi we mnie dosyć mieszane
> uczucia...
> Ale jako czyn, w niesieniu pomocy i to bezinteresownej, innemu
> człowiekowi, budzi we mnie najwyższy szacunek i uznanie.
> Naprawdę Rut, jestem pełen podziwu dla Twojej trudu, bardzo mi
> imponujesz tym co robisz.
> Pomoc innemu, komuś potrzebującemu tej pomocy, jak powietrza i
> wody, wznosi Cię na wyżyny człowieczeństwa, dobro jakie wypływa
> z Ciebie, Rut, powróci i to ze zdwojoną siłą...
> Powodzenia Rut
> Pozdrawiam :-)
O rany jestem pod wrażeniem,flagon czy to naprawdę Ty?:-).Do tej pory jakoś tak........Ale teraz zgadzam się z Tobą w 100 % i pozdrawiam .
PS. S.Wyszyński powiedział: " Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia,które ma dla innych,ale i za te które w innych budzi".
Do tej pory uczucia,jakie najczęściej budziły Twoje wypowiedzi u forumowiczów były raczej jasne,Ale teraz flagoniku,większość oszaleje.Pozytywnie oczywiście:-)
> Praca społeczna, jako nazwa, budzi we mnie dosyć mieszane
> uczucia...
> Ale jako czyn, w niesieniu pomocy i to bezinteresownej, innemu
> człowiekowi, budzi we mnie najwyższy szacunek i uznanie.
> Naprawdę Rut, jestem pełen podziwu dla Twojej trudu, bardzo mi
> imponujesz tym co robisz.
> Pomoc innemu, komuś potrzebującemu tej pomocy, jak powietrza i
> wody, wznosi Cię na wyżyny człowieczeństwa, dobro jakie wypływa
> z Ciebie, Rut, powróci i to ze zdwojoną siłą...
> Powodzenia Rut
> Pozdrawiam :-)
O rany jestem pod wrażeniem,flagon czy to naprawdę Ty?:-).Do tej pory jakoś tak........Ale teraz zgadzam się z Tobą w 100 % i pozdrawiam .
PS. S.Wyszyński powiedział: " Człowiek jest odpowiedzialny nie tylko za uczucia,które ma dla innych,ale i za te które w innych budzi".
Do tej pory uczucia,jakie najczęściej budziły Twoje wypowiedzi u forumowiczów były raczej jasne,Ale teraz flagoniku,większość oszaleje.Pozytywnie oczywiście:-)
Nie wiem, czy czasem nie kpisz, flagonie, w jakiś nowy dla Ciebie sposób, ale nie będę tego drążyć. Tak czy inaczej, nie miałam na celu wzbudzać podziwu, tylko podzielić się swoimi doświadczeniami. W jednym niewątpliwie masz rację, że w tej aktywności branie i dawanie się przeplata, że daje powera, i poczucie sensu. Czasem mam wrażenie, że więcej dostałam, niż dałam od siebie.
Ponad rok temu poczułam, że potrzebuję pomocy (właściwie powinnam po nią sięgnąć dobrych parę lat wcześniej) i poszukałam stosownego stowarzyszenia zdrowych inaczej (ja sama nie jestem chora w tym aspekcie). Dalej sprawy potoczyły się same, uzyskałam tę pomoc, ale poczułam po chwili, że mogę tam aktywnie działać, że jestem w stanie służyć swoimi umiejętnościami (czasem piszę w pisemku stowarzyszenia), że mogę dzielić się swoimi doświadczeniami (grupa wsparcia), że mogę poświęcić swój czas i pomysłowość na branie udziału w różnych sposobach "oswajania losu" dla ludzi zranionych i potrzebujących.
To nie jest opieka paliatywna, ale raczej uczestniczenie w różnych programach dla ludzi uwięzionych psychicznie i społecznie w temacie swojej poważnej choroby. Daje mi dużą satysfakcję, gdy widzę efekty pracy stowarzyszenia, czasem czuję bezradność i niedosyt, gdy coś nie wychodzi. Obserwacje chorych ludzi pomagają mi na moim prywatnym podwórku, uświadamiają błędy i dają nauki. Często stają przede mną całkiem nowe wyzwania, którym muszę podołać. Rozwijam się.
Ponad rok temu poczułam, że potrzebuję pomocy (właściwie powinnam po nią sięgnąć dobrych parę lat wcześniej) i poszukałam stosownego stowarzyszenia zdrowych inaczej (ja sama nie jestem chora w tym aspekcie). Dalej sprawy potoczyły się same, uzyskałam tę pomoc, ale poczułam po chwili, że mogę tam aktywnie działać, że jestem w stanie służyć swoimi umiejętnościami (czasem piszę w pisemku stowarzyszenia), że mogę dzielić się swoimi doświadczeniami (grupa wsparcia), że mogę poświęcić swój czas i pomysłowość na branie udziału w różnych sposobach "oswajania losu" dla ludzi zranionych i potrzebujących.
To nie jest opieka paliatywna, ale raczej uczestniczenie w różnych programach dla ludzi uwięzionych psychicznie i społecznie w temacie swojej poważnej choroby. Daje mi dużą satysfakcję, gdy widzę efekty pracy stowarzyszenia, czasem czuję bezradność i niedosyt, gdy coś nie wychodzi. Obserwacje chorych ludzi pomagają mi na moim prywatnym podwórku, uświadamiają błędy i dają nauki. Często stają przede mną całkiem nowe wyzwania, którym muszę podołać. Rozwijam się.
lubię cyfry i litery
pracowałam społecznie jakieś półtorej roku, musiałam zrezygnować z uwagi na pracę zawodową ...
może to dziwnie zabrzmi, ale robiłam to dla siebie i myślę, że większość osób, które to robią, robią to także, czy nawet przede wszystkim, dla własnej takiej czy innej korzyści (oczywiście w szerokim rozumieniu - chodzi o zdobycie doświadczeń, zrozumienie czegoś, nauczenie się czegoś, a także poczucie "bycia dobrym" etc.) ... w takiej sytuacji trudno mówić o frajerstwie ...
ja ze swojej pracy wyniosłam pewne doświadczenia i to jest moja korzyść, jeśli przy tym pomogłam komuś, dodatkowo z tego się cieszę :)
może to dziwnie zabrzmi, ale robiłam to dla siebie i myślę, że większość osób, które to robią, robią to także, czy nawet przede wszystkim, dla własnej takiej czy innej korzyści (oczywiście w szerokim rozumieniu - chodzi o zdobycie doświadczeń, zrozumienie czegoś, nauczenie się czegoś, a także poczucie "bycia dobrym" etc.) ... w takiej sytuacji trudno mówić o frajerstwie ...
ja ze swojej pracy wyniosłam pewne doświadczenia i to jest moja korzyść, jeśli przy tym pomogłam komuś, dodatkowo z tego się cieszę :)
Wiekszosc tych osob to osoby nieprzystosowane. Czy pomoca jest przystosowac kogos nieprzystosowanego, czy lepiej by bylo go zostawic samemu sobie i miec nadzieje ze odnajdzie cel dla ktorego zostal stworzony? Zawsze mnie ciekawilo czy osoba ktora sadzi ze pomaga robi tak rzeczywiscie, czy wrecz przeciwnie?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
można też tak na to spojrzeć ... często nie wiemy, jaki był końcowy efekt naszych starań dla kogoś ... dlatego napisałam "... jeśli przy tym pomogłam komuś ..."
z drugiej strony ... ja pomagałam osobom, których nie można nazwać nieprzystosowanymi, po prostu skorzystali z wiedzy, którą ja miałam, a oni nie, już sam fakt, że wiedzieli do kogo pójść, świadczy o tym, że dobrze sobie poradzili ... prosili o tą pomoc, a potem dziękowali - z tego mogę wyciągnąć wniosek, że jednak była to jakaś realna pomoc :)
z drugiej strony ... ja pomagałam osobom, których nie można nazwać nieprzystosowanymi, po prostu skorzystali z wiedzy, którą ja miałam, a oni nie, już sam fakt, że wiedzieli do kogo pójść, świadczy o tym, że dobrze sobie poradzili ... prosili o tą pomoc, a potem dziękowali - z tego mogę wyciągnąć wniosek, że jednak była to jakaś realna pomoc :)
Znam wiele osób, które działają społecznie (telefony zaufania, pomoc osobom niepełnosprawnym, czytanie dzieciom i inne).
Sama mam doświadczenie, chociaż nieduże (pracowałam z chłopcem z porażeniem mózgowym).
Taka praca przynosi korzyść każdej ze stron, trafnie to opisałaś.
Bezinteresowne działanie na korzyść drugiego człowieka niestety czasem jest postrzegane jako frajerstwo, nie przeze mnie bynajmniej.
Pozdrawiam. :)
Sama mam doświadczenie, chociaż nieduże (pracowałam z chłopcem z porażeniem mózgowym).
Taka praca przynosi korzyść każdej ze stron, trafnie to opisałaś.
Bezinteresowne działanie na korzyść drugiego człowieka niestety czasem jest postrzegane jako frajerstwo, nie przeze mnie bynajmniej.
Pozdrawiam. :)