Coś jeszcze dodam:
Spotkałem osoby, które same, bez oparcia w terapii czy AA, wyszły z nałogu.
Najczęściej udało im się to z pomocą wiary/religii - zatem nie jest to rozwiązanie dla...
rozwiń
Coś jeszcze dodam:
Spotkałem osoby, które same, bez oparcia w terapii czy AA, wyszły z nałogu.
Najczęściej udało im się to z pomocą wiary/religii - zatem nie jest to rozwiązanie dla osoby niewierzącej.
Ale co ważniejsze - to rozwiązanie zatrzymuje taka osobę w pół drogi. Niby nie pijesz, ale żyjesz na d*pościsku. Nawet same te osoby w żartach przyznaja, że mają "wszyty psychiczny esperal". To kiepskie rozwiązanie, bo niezwykle łatwo się na nim posliznąć i nawet po latach, do nałogu wrócić.
Sporo osób "w pół drogi" jest też w środowisku AA. Ja je wyłapuję w lot, ale dla ciebie to spore ryzyko. Ale jeśli nie będzie innych opcji to każde rozwiązanie jest lepsze niż nie robienie niczego.
Jednak jeśli dodatkowo twoje uzależnienie "podlane" jest jeszcze sosem depresji, to bez solidnej opieki terapeutycznej i medycznej (psychiatrycznej) w ogóle nie widzę światełka dla ciebie.
Dobrze przeprowadzona terapia pogłębiona służy temu, abyś odkrył dlaczego i po co sięgasz po alkohol.
Kiedy to przepracujesz, alkohol stanie się zupełnie obojętny. Będziesz mógł żyć obok niego, ani go nie mitologizując ani demonizując.
Oczywiście dotyczy to także innych uzależnień (w tym również behawioralnych).
Rób co się da, aby przerwać ciąg. AA, 19c, wszywka - łap się wszystkiego, czego się da. Ale już jutro zapisz się w kolejce na terapię i/lub do osrodka.
zobacz wątek