Widok
Problem z uzaleznieniem.. Alkohol, depresja...
Witajcie.
Kiedys juz stworzylem tu watek, w ktorym prosilem o pomoc z uporaniem sie ze swoim uzaleznieniem m.in od alkoholu.. Na dlugi czas "zniknalem" i staralem sie jakos zwalczyc to na wlasna reke.. W tym czasie podjalem sie proby samobojczej, ktora na moje szczescie lub nie - byla nieudana. - I nie bylo to tylko "podciecie zyl", ale postaralem sie by jednak sie udala.. - Bardzo glebokie ciecie wzdluzne przedramienia, wszystkie leki jakie tylko znalazlem w domu zapite alkoholem, amfetamina... Nieprzytomnego znalazla mnie byla kobieta - ktorej nie dziwie sie, ale po tym wszystkim nie wytrzymala i mnie w koncu zostawila. Nie mam jej tego za zle bo wiem, ze to moja wina...
Dwa lata temu znalazlem sie w zakladzie psychiatrycznym, poniewaz bylem znowu na krawedzi - Tu pomogla mi kobieta, 15 lat starsza ode mnie z ktora sie zwiazalem - znowu mialem szczescie... Szczegolnie, ze sama jest pielegniarka wiec kontakty pomogly szybko mnie umiescic w szpitalu. Nie bylo to srebrzysko, a szpital na polankach. Bylem tam prawie poltorej miesiaca i po naprawieniu mojego stanu, plus lekach przez 1,5 roku zylem w miare stabilnie. Nie pilem przez prawie 1,5 roku, staralem sie poprawic swoja zyciowa sytuacje i szlo mi to w moim mniemaniu calkiem.. niby dobrze. Niestety tylko w moim mniemaniu, poniewaz zeszle Swieta Bozego Narodzenia, ktore mialem "tradycyjnie" spedzic sam - zostaly spedzone z rodzina mojej partnerki, juz bylej partnerki..
Niestety po swietach nadszedl sylwester, ktory byl moim drugim trzezwym w doroslym zyciu - dzieki owczesnej partnerce na ktorej zalezalo mi - i tesknie za nia do dzis. W sylwestra postanowila sie ze mna rozstac - wiem, moze nie kazdy by sie tym przejal, ale mnie to zlamalo - mimo roznicy wieku strasznie pokochalem ta kobiete. Jej ruch znowu sciagnal mnie na dno. Od nowego roku, doslownie od samego nowego roku zaczalem pic - i to bez przerwy. Dopiero w maju dzieki przyjaciolce udalo sie mnie zaciagnac do psychiatry, rozpoczac detoks i przez chwile myslalem, ze bedzie normalnie... Niestety - zludne bylo to, ze na samych lekach dam sobie rade. Wystarczyl problem z praca i cos znowu peklo. Od dwoch tygodni znowu borykam sie z problemem picia, ktory mnie juz przerasta. Znowu pojawila sie nienawisc do siebie i strach, ze pekne i zrobie sobie krzywde ktora moze okazac sie ostateczna - co mnie trzyma przy zyciu...? To, ze boje sie skrzywdzic osobe ktora stara sie postawic mnie na nogi... Niestety - sam to wiem, ale nie jest to tak proste. Nie wystarczy sam psychiatra, leki, musze podjac bardziej radykalne srodki aby ratowac siebie i ją. Siebie, bo wiem jak to sie moze teraz skonczyc i JA- bo wiele serca i empatii wlozyla w to, aby przytrzymac mnie przy zyciu.
Wiem, ze dzis w internecie mozna znalezc wszystko - ale prosze was, jesli ktos zna jakis osrodek ktory moglby mi pomoc wyjsc z tego w co znowu wpadlem - prosze o post z nazwa takiego osrodka... Na dzisiejsza chwile jestem na krawedzi, nawet chcac sie podniesc - nie mam szans sie utrzymac w obecnej sytuacji. Musze znalezc osrodek, w ktorym bede mogl z tego wyjsc ale jednoczesnie nie zostac bezdomnym po terapii (i nie, nie chce zadnych pieniedzy, chce tylko miec pewnosc ze po kolejnej stoczonej walce nie zostane bezdomnym. - a niestety m.in przez to majac skierowanie do szpitala psychiatrycznego - nie moge nic zrobic. Przepraszam za chaotycznie napisany post, ale juz z tego wszystkiego nawet nie daje rady normalnie spac.
Mam nadzieje, ze to zrozumiecie.. Po prostu prosze o pomoc w znalezieniu osrodka, ktory mi pomoze. Mam 33 lata i nie chce do konca przegrac tego zycia.
Moj temat o moim problemie jest tu do znalezienia... - sam przypadkiem na niego trafilem, ale minelo juz kilka dobrych lat, a dramat powrocil.
Dziekuje jeszcze raz, jesli ktos zdola mnie pokierowac.. Bo ja juz trace nadzieje, ze wygram ta walke
Kiedys juz stworzylem tu watek, w ktorym prosilem o pomoc z uporaniem sie ze swoim uzaleznieniem m.in od alkoholu.. Na dlugi czas "zniknalem" i staralem sie jakos zwalczyc to na wlasna reke.. W tym czasie podjalem sie proby samobojczej, ktora na moje szczescie lub nie - byla nieudana. - I nie bylo to tylko "podciecie zyl", ale postaralem sie by jednak sie udala.. - Bardzo glebokie ciecie wzdluzne przedramienia, wszystkie leki jakie tylko znalazlem w domu zapite alkoholem, amfetamina... Nieprzytomnego znalazla mnie byla kobieta - ktorej nie dziwie sie, ale po tym wszystkim nie wytrzymala i mnie w koncu zostawila. Nie mam jej tego za zle bo wiem, ze to moja wina...
Dwa lata temu znalazlem sie w zakladzie psychiatrycznym, poniewaz bylem znowu na krawedzi - Tu pomogla mi kobieta, 15 lat starsza ode mnie z ktora sie zwiazalem - znowu mialem szczescie... Szczegolnie, ze sama jest pielegniarka wiec kontakty pomogly szybko mnie umiescic w szpitalu. Nie bylo to srebrzysko, a szpital na polankach. Bylem tam prawie poltorej miesiaca i po naprawieniu mojego stanu, plus lekach przez 1,5 roku zylem w miare stabilnie. Nie pilem przez prawie 1,5 roku, staralem sie poprawic swoja zyciowa sytuacje i szlo mi to w moim mniemaniu calkiem.. niby dobrze. Niestety tylko w moim mniemaniu, poniewaz zeszle Swieta Bozego Narodzenia, ktore mialem "tradycyjnie" spedzic sam - zostaly spedzone z rodzina mojej partnerki, juz bylej partnerki..
Niestety po swietach nadszedl sylwester, ktory byl moim drugim trzezwym w doroslym zyciu - dzieki owczesnej partnerce na ktorej zalezalo mi - i tesknie za nia do dzis. W sylwestra postanowila sie ze mna rozstac - wiem, moze nie kazdy by sie tym przejal, ale mnie to zlamalo - mimo roznicy wieku strasznie pokochalem ta kobiete. Jej ruch znowu sciagnal mnie na dno. Od nowego roku, doslownie od samego nowego roku zaczalem pic - i to bez przerwy. Dopiero w maju dzieki przyjaciolce udalo sie mnie zaciagnac do psychiatry, rozpoczac detoks i przez chwile myslalem, ze bedzie normalnie... Niestety - zludne bylo to, ze na samych lekach dam sobie rade. Wystarczyl problem z praca i cos znowu peklo. Od dwoch tygodni znowu borykam sie z problemem picia, ktory mnie juz przerasta. Znowu pojawila sie nienawisc do siebie i strach, ze pekne i zrobie sobie krzywde ktora moze okazac sie ostateczna - co mnie trzyma przy zyciu...? To, ze boje sie skrzywdzic osobe ktora stara sie postawic mnie na nogi... Niestety - sam to wiem, ale nie jest to tak proste. Nie wystarczy sam psychiatra, leki, musze podjac bardziej radykalne srodki aby ratowac siebie i ją. Siebie, bo wiem jak to sie moze teraz skonczyc i JA- bo wiele serca i empatii wlozyla w to, aby przytrzymac mnie przy zyciu.
Wiem, ze dzis w internecie mozna znalezc wszystko - ale prosze was, jesli ktos zna jakis osrodek ktory moglby mi pomoc wyjsc z tego w co znowu wpadlem - prosze o post z nazwa takiego osrodka... Na dzisiejsza chwile jestem na krawedzi, nawet chcac sie podniesc - nie mam szans sie utrzymac w obecnej sytuacji. Musze znalezc osrodek, w ktorym bede mogl z tego wyjsc ale jednoczesnie nie zostac bezdomnym po terapii (i nie, nie chce zadnych pieniedzy, chce tylko miec pewnosc ze po kolejnej stoczonej walce nie zostane bezdomnym. - a niestety m.in przez to majac skierowanie do szpitala psychiatrycznego - nie moge nic zrobic. Przepraszam za chaotycznie napisany post, ale juz z tego wszystkiego nawet nie daje rady normalnie spac.
Mam nadzieje, ze to zrozumiecie.. Po prostu prosze o pomoc w znalezieniu osrodka, ktory mi pomoze. Mam 33 lata i nie chce do konca przegrac tego zycia.
Moj temat o moim problemie jest tu do znalezienia... - sam przypadkiem na niego trafilem, ale minelo juz kilka dobrych lat, a dramat powrocil.
Dziekuje jeszcze raz, jesli ktos zdola mnie pokierowac.. Bo ja juz trace nadzieje, ze wygram ta walke
Chcialbym jeszcze dodac, ze korzystalem juz z telefonu w sytuacjach kryzysowych. Niestety nie bylo to zbyt pomocne...
Mam nadzieje, ze znajdzie sie ktos kto sam sie z tym musial zmierzyc... A ludziom, ktorzy nie musieli sie z tym zmierzyc - nigdy wam tego nie zycze, ani przezyc to osobiscie, ani by przy osobie takiej jak ja. Chcialbym powrocic do tego jak przez 1,5 roku nie pilem, to byl wspanialy czas... Niestety nie dalem sobie rady z rozstaniem, ktore mnie naprawde mocno zabolalo. W sumie to zniszczylo mi to wszystko - chociaz tez rozumiem to, co sie stalo... Bo niestety dla starszej od siebie kobiety oczekiwanie na to, bym wyszedl na prosta stalo sie zbyt dlugie.
Mam nadzieje, ze znajdzie sie ktos kto sam sie z tym musial zmierzyc... A ludziom, ktorzy nie musieli sie z tym zmierzyc - nigdy wam tego nie zycze, ani przezyc to osobiscie, ani by przy osobie takiej jak ja. Chcialbym powrocic do tego jak przez 1,5 roku nie pilem, to byl wspanialy czas... Niestety nie dalem sobie rady z rozstaniem, ktore mnie naprawde mocno zabolalo. W sumie to zniszczylo mi to wszystko - chociaz tez rozumiem to, co sie stalo... Bo niestety dla starszej od siebie kobiety oczekiwanie na to, bym wyszedl na prosta stalo sie zbyt dlugie.
Zmarnowałeś te 1,5 roku po wyjściu ze szpitala. To był dobry czas na terapię a zadowoliłeś się poprawą zdrowia fizycznego.
Może, gdybyś trafił na Sreberko a nie na Polanki, ktoś by ci uświadomił, że twoim podstawowym problemem nie jest ani związek ani sytuacja materialna a twoja głowa. Zanim jej nie naprawisz, nie naprawisz także niczego innego w swoim życiu.
Rozumiem, że jesteś w tym momencie pod ścianą. Albo zdarzy się cud, albo pójdziesz na dno.
Cud, jak wiadomo, jest mało prawdopodobny. Ale możesz to prawdopodobieństwo nieco zwiększyć.
Po pierwsze - odwiedź któryś (a może i wszystkie) z trojmiejskich osrodków terapii uzależnień. Gdańsk: Zakopiańska, Oliwska. Gdynia: Reja.
Odwiedź a nie zadzwoń - bo osobiście masz wieksze szanse trafić na kogoś życzliwego, kto od ręki skieruje się na wstępną kosultację z terapeutą. To się zdarza.
Po drugie - wszelkie mityngi AA. Jest ich sporo i wyszukasz je sobie w necie. Możesz też skorzystać z mityngów online. Przedstaw swój problem. Może trafisz na kogoś, kto podsunie ci jakieś rozwiązanie.
Bo ośrodek zamknięty takim rozwiązaniem jest tylko po częsci. Na bezpłatny (finansowany ze środków NFZ) będziesz czekał miesiacami. W tym czasie popłyniesz. Na prywatny cię nie stać. No i żaden z nich nie zapewni ci dachu nad głową czy dochodów po wyjściu.
A jeśli teraz jesteś w ciągu, zacznij od 19c na Sreberku. Po skończeniu detoksu dużo szybciej dostaniesz się na terapię w ośrodku zamkniętym.
To początek drogi. Paradoksalnie - najprostszy. Potem będziesz musiał zacząć nowe życie. Prawdopodobnie od zera.
Nie zrobisz tego dopóki choć trochę nie odbarczysz głowy.
Nie myśl na razie o związku. Ty jesteś najważniejszy. Jesli kobieta cię kocha, to zrozumie i poczeka. Nawet długo.
Jeśli nie - nie warto sobie nią zawracać głowy.
Może, gdybyś trafił na Sreberko a nie na Polanki, ktoś by ci uświadomił, że twoim podstawowym problemem nie jest ani związek ani sytuacja materialna a twoja głowa. Zanim jej nie naprawisz, nie naprawisz także niczego innego w swoim życiu.
Rozumiem, że jesteś w tym momencie pod ścianą. Albo zdarzy się cud, albo pójdziesz na dno.
Cud, jak wiadomo, jest mało prawdopodobny. Ale możesz to prawdopodobieństwo nieco zwiększyć.
Po pierwsze - odwiedź któryś (a może i wszystkie) z trojmiejskich osrodków terapii uzależnień. Gdańsk: Zakopiańska, Oliwska. Gdynia: Reja.
Odwiedź a nie zadzwoń - bo osobiście masz wieksze szanse trafić na kogoś życzliwego, kto od ręki skieruje się na wstępną kosultację z terapeutą. To się zdarza.
Po drugie - wszelkie mityngi AA. Jest ich sporo i wyszukasz je sobie w necie. Możesz też skorzystać z mityngów online. Przedstaw swój problem. Może trafisz na kogoś, kto podsunie ci jakieś rozwiązanie.
Bo ośrodek zamknięty takim rozwiązaniem jest tylko po częsci. Na bezpłatny (finansowany ze środków NFZ) będziesz czekał miesiacami. W tym czasie popłyniesz. Na prywatny cię nie stać. No i żaden z nich nie zapewni ci dachu nad głową czy dochodów po wyjściu.
A jeśli teraz jesteś w ciągu, zacznij od 19c na Sreberku. Po skończeniu detoksu dużo szybciej dostaniesz się na terapię w ośrodku zamkniętym.
To początek drogi. Paradoksalnie - najprostszy. Potem będziesz musiał zacząć nowe życie. Prawdopodobnie od zera.
Nie zrobisz tego dopóki choć trochę nie odbarczysz głowy.
Nie myśl na razie o związku. Ty jesteś najważniejszy. Jesli kobieta cię kocha, to zrozumie i poczeka. Nawet długo.
Jeśli nie - nie warto sobie nią zawracać głowy.
Dziekuje za szczera odpowiedz.
Jesli chodzi o terapie... mowiono mi o niej.. Myslalem jednak, ze sam to pokonam. Dzis wiem, ze nie dalem i nie dam rady zwalczyc tego sam..
Na Zakopianskiej bylem - od razu jak sie zaczelo, niestety czas oczekiwania mnie przerosl... Sprobuje na Reja w Gdyni. Potrzebuje szybko dostac sie na terapie, poniewaz boje sie ze wpadne w to do konca. Moze moj wiek nie jest zbyt pozny na to, aby to wszystko poskladac - ale z drugiej strony boje sie ze zaraz bedzie za pozno.
Dziekuje za odpowiedz, sprobuje na Reja... zalezy mi by to jak najszybciej zgasic w zarodku bo wiem, ze jak poplyne do konca to bedzie dla mnie za pozno..
Jesli chodzi o terapie... mowiono mi o niej.. Myslalem jednak, ze sam to pokonam. Dzis wiem, ze nie dalem i nie dam rady zwalczyc tego sam..
Na Zakopianskiej bylem - od razu jak sie zaczelo, niestety czas oczekiwania mnie przerosl... Sprobuje na Reja w Gdyni. Potrzebuje szybko dostac sie na terapie, poniewaz boje sie ze wpadne w to do konca. Moze moj wiek nie jest zbyt pozny na to, aby to wszystko poskladac - ale z drugiej strony boje sie ze zaraz bedzie za pozno.
Dziekuje za odpowiedz, sprobuje na Reja... zalezy mi by to jak najszybciej zgasic w zarodku bo wiem, ze jak poplyne do konca to bedzie dla mnie za pozno..
Skończyłem terapię OPiTU na Reja mając 36 lat. Skorzystałem z pogłębionej. Obok tej lokalizacji masz blisko na Traugutta mitingi otwarte i zamknięte łącz to Bro razem, ponieważ masz cały przekrój wszystkiego. Obok ośrodka na Reja również jest kościół w którym dobrze się siedzi, szczególnie gdy nie ma gdzie iść. Oddział dzienny otwarty był ok dla takich alkusow jak ja.
Niepokoi mnie Twój pośpiech. Znam to za dobrze. pośpiech. szybko to się flaszkę kupuje i robi. Ty chcesz zacząć dużą budowę. Rok zajmie Tobie wylanie fundamentów i izolacja. 2 miechy minimum terapii i rok mitingów i dopiero zacznij zastanawiać się jak masz na imię.
Pozdrawiam
Niepokoi mnie Twój pośpiech. Znam to za dobrze. pośpiech. szybko to się flaszkę kupuje i robi. Ty chcesz zacząć dużą budowę. Rok zajmie Tobie wylanie fundamentów i izolacja. 2 miechy minimum terapii i rok mitingów i dopiero zacznij zastanawiać się jak masz na imię.
Pozdrawiam
Dopóki żyjesz, to nie jest za późno.
Nie jest przypadkiem, że terapię pogłębioną zaczyna się najwcześniej po roku abstynencji i przejściu wcześniejszych etapów terapii.
A moim zdaniem i tak to jest za wcześnie.
Piszesz "Myslalem (..) ze sam to pokonam", czym możesz jedynie wzbudzić usmiech "fachowców".
Nie myslałeś i nadal nie myslisz. Mózg osoby uzależnionej funkcjonuje zupełnie inaczej - chociaż pozornie wygląda, że mysli. A zwlaszcza - sam sobie sie tak prezentuje.
Pisalem ci, że zmarnowałeś swoje 1,5 roku. Teraz musisz wrócić do punktu wyjścia co będzie trudniejsze, bo cofnąłeś sobie linię startu.
Ale nie masz wyboru. Albo stawiasz wszystko (absolutnie wszystko!) na jedną kartę, albo giniesz.
Przepaści nie da się pokonać drobnymi kroczkami.
Nie jest przypadkiem, że terapię pogłębioną zaczyna się najwcześniej po roku abstynencji i przejściu wcześniejszych etapów terapii.
A moim zdaniem i tak to jest za wcześnie.
Piszesz "Myslalem (..) ze sam to pokonam", czym możesz jedynie wzbudzić usmiech "fachowców".
Nie myslałeś i nadal nie myslisz. Mózg osoby uzależnionej funkcjonuje zupełnie inaczej - chociaż pozornie wygląda, że mysli. A zwlaszcza - sam sobie sie tak prezentuje.
Pisalem ci, że zmarnowałeś swoje 1,5 roku. Teraz musisz wrócić do punktu wyjścia co będzie trudniejsze, bo cofnąłeś sobie linię startu.
Ale nie masz wyboru. Albo stawiasz wszystko (absolutnie wszystko!) na jedną kartę, albo giniesz.
Przepaści nie da się pokonać drobnymi kroczkami.
Coś jeszcze dodam:
Spotkałem osoby, które same, bez oparcia w terapii czy AA, wyszły z nałogu.
Najczęściej udało im się to z pomocą wiary/religii - zatem nie jest to rozwiązanie dla osoby niewierzącej.
Ale co ważniejsze - to rozwiązanie zatrzymuje taka osobę w pół drogi. Niby nie pijesz, ale żyjesz na d*pościsku. Nawet same te osoby w żartach przyznaja, że mają "wszyty psychiczny esperal". To kiepskie rozwiązanie, bo niezwykle łatwo się na nim posliznąć i nawet po latach, do nałogu wrócić.
Sporo osób "w pół drogi" jest też w środowisku AA. Ja je wyłapuję w lot, ale dla ciebie to spore ryzyko. Ale jeśli nie będzie innych opcji to każde rozwiązanie jest lepsze niż nie robienie niczego.
Jednak jeśli dodatkowo twoje uzależnienie "podlane" jest jeszcze sosem depresji, to bez solidnej opieki terapeutycznej i medycznej (psychiatrycznej) w ogóle nie widzę światełka dla ciebie.
Dobrze przeprowadzona terapia pogłębiona służy temu, abyś odkrył dlaczego i po co sięgasz po alkohol.
Kiedy to przepracujesz, alkohol stanie się zupełnie obojętny. Będziesz mógł żyć obok niego, ani go nie mitologizując ani demonizując.
Oczywiście dotyczy to także innych uzależnień (w tym również behawioralnych).
Rób co się da, aby przerwać ciąg. AA, 19c, wszywka - łap się wszystkiego, czego się da. Ale już jutro zapisz się w kolejce na terapię i/lub do osrodka.
Spotkałem osoby, które same, bez oparcia w terapii czy AA, wyszły z nałogu.
Najczęściej udało im się to z pomocą wiary/religii - zatem nie jest to rozwiązanie dla osoby niewierzącej.
Ale co ważniejsze - to rozwiązanie zatrzymuje taka osobę w pół drogi. Niby nie pijesz, ale żyjesz na d*pościsku. Nawet same te osoby w żartach przyznaja, że mają "wszyty psychiczny esperal". To kiepskie rozwiązanie, bo niezwykle łatwo się na nim posliznąć i nawet po latach, do nałogu wrócić.
Sporo osób "w pół drogi" jest też w środowisku AA. Ja je wyłapuję w lot, ale dla ciebie to spore ryzyko. Ale jeśli nie będzie innych opcji to każde rozwiązanie jest lepsze niż nie robienie niczego.
Jednak jeśli dodatkowo twoje uzależnienie "podlane" jest jeszcze sosem depresji, to bez solidnej opieki terapeutycznej i medycznej (psychiatrycznej) w ogóle nie widzę światełka dla ciebie.
Dobrze przeprowadzona terapia pogłębiona służy temu, abyś odkrył dlaczego i po co sięgasz po alkohol.
Kiedy to przepracujesz, alkohol stanie się zupełnie obojętny. Będziesz mógł żyć obok niego, ani go nie mitologizując ani demonizując.
Oczywiście dotyczy to także innych uzależnień (w tym również behawioralnych).
Rób co się da, aby przerwać ciąg. AA, 19c, wszywka - łap się wszystkiego, czego się da. Ale już jutro zapisz się w kolejce na terapię i/lub do osrodka.
Hej, tak jak podpowiadają inni - spróbuj terapii. Warto byłoby przeanalizować, czemu w pierwszej kolejności sięgnąłeś po alkohol i dlaczego do niego wróciłeś. Uzależnienie to jedno, ale dodatkowo są czynniki psychologiczne, które popchnęły Cię do tego stanu. Zrozumienie ich jest również bardzo ważne. Powodzenia!