Re: Psy na ścieżkach rowerowych
Nie przesadzajmy, człowiek, który nie lubi/boi się psów ma prawo przejść bez strachu obok pary czlowiek-pies. Wiem, ze nie zawsze jest możliwe uniknięcie kontaktu, dlatego:
a) w większym...
rozwiń
Nie przesadzajmy, człowiek, który nie lubi/boi się psów ma prawo przejść bez strachu obok pary czlowiek-pies. Wiem, ze nie zawsze jest możliwe uniknięcie kontaktu, dlatego:
a) w większym tłumie zawsze trzymałem psa na smyczy, dla jej i innych dobra. Inna sprawa, że była tak wyuczona, że smycz zawsze wisiała luźno. Poza tłumem szła karnie koło mnie, na żądanie przy nodze i nigdy nie wychodziła na ulicę (ćwiczenia z patykiem rzucanym na jezdnię są może stresujące, ale potem dla psa krawężnik jest barierą nieprzekraczalną)
b) po śmierci tamtego psa zrezygnowałem z trzymania psa w ogóle. Za dużo przepisów ograniczających naturę psa. Prawie nigdzie nie wolno spuszczać (ani w lesie, a ni na polu, ani gdy chodnik pusty), a biegać to pies chyba powinien na siłowni, na bieżni 1m.
Są psy i psy. Jako rowerzysta nie lubię tych, co gonią, bo nie wiem, który jest na tyle sprawny, że dogoni i na tyle odważny, ze capnie. Niewielkiemu psu bardzo trudno chwycić w pełnym pędzie szybko obracającą się nogę i tylko wprawiony w boju kundel umie dokonać takiej sztuki nie dostając pedałem po łbie. Ale nieprzyjemne uczucie jest. Jako miłośnik psów niewiele sobie robię z psów wielkości szczura, które z ujadaniem pędzą obok, ale rozumiem, że rowerzyści nie lubią tego. Lepiej jest jednak uciekać (pedałować), niż walczyć (przestać pedałować i wymachiwać nogą w celu kopnięcia). Chyba, że pies ma dobry kąt natarcia i idzie na nieuniknione spotkanie. (albo jest duży i wie jak zabić). Więcej mi nogawki poszarpały moje własne psy niż obce :)
zobacz wątek