Re: CLOSTILBEGYT A CIAŻA część 5.
mysle ze tu nie chodzi o sama ochote na dziecko.. jak na tabliczke czekolady... ale na seks.. to jest cos glebszego i zlozonego w naszej psychice... kurcze wiem o co Ci chodzi bo ja mialam dosyc...
rozwiń
mysle ze tu nie chodzi o sama ochote na dziecko.. jak na tabliczke czekolady... ale na seks.. to jest cos glebszego i zlozonego w naszej psychice... kurcze wiem o co Ci chodzi bo ja mialam dosyc tego rygoru: za 2 dni owulka.. wydalas kupe kasy na puregon... wiec marsz do lozka... ja mialam to samo, gdzies chyba nawet tu na forum pisalam ze nie mam chyba libido... seks nie sprawial mi przyemnosci juz takiej bo gdzies bylo zakodowane ze robie to w jakims celu.. bylo dzis troche o tym w dzien dobry tvn.. seksuolog kilka slow powiedzial wlasnie o parach ktore sie staraja i o tym ze seks niestety dla niektorych osob staje sie.. malo atrakcyjny przez te przymusy i ciezko myslec inaczej.... staje sie zadaniem a nie przyjemnoscia sama w sobie...
Bombelku kazda ma inne podejscie i na sile sie go nie zmieni... nie chodzi o krytyke ale zrozumienie 2 osoby tutaj i wsparcie psychiczne bo rady radami.. typu "no jak mozesz tak myslec?" jak moja kuzynka ;/ mialam ochote jej dac liscia w twarz bo nie rozumiala mnie totalnie a ja potrzebowalam recepty na dobry seks ktory przyniesie mi radosc z bliskosci z partnerem a nie patrzenie za zegarek i kalendarz.. Czulam ze robie to za czesto, czesto nie mialam po prostu od tak ochoty mimo to trzeba bylo bo przeciez jest owulka... i tak po trochu libido zaczelo spadac... kuzynka nie potrafila zrozumiec ze nie mam ochoty a ja przez to czulam sie malo kobieca i taka wybrakowana
zobacz wątek