Rzecz w tym, że ja bym i ratował, tyle, że z jej strony odzew jest tylko deklaratywny. Byłem ostatnio w szpitalu operowany pod narkozą, czego się obawiałem. Żona obawy zlała, potrzeby...
rozwiń
Rzecz w tym, że ja bym i ratował, tyle, że z jej strony odzew jest tylko deklaratywny. Byłem ostatnio w szpitalu operowany pod narkozą, czego się obawiałem. Żona obawy zlała, potrzeby zainteresowania mną nie wykazała, a dobiło mnie jej pytanie: a w którym ty szpitalu w ogóle jesteś?
Trudno dostawać w związku mniej.
A co do ryzyka... hm, skoro dwa lata temu się wyprowadziła oświadczając, że nie musi być dłużej moją żoną, to chyba ciężko by było przypisać mi winę? Skoro zakupy, rachunki to była moja domena, nadskakiwania z mojej strony było aż nadto, dzieciaki ogarnięte, a w dodatku mam w papierach zrobioną w tajemnicy obdukcję, bo się połowica za bardzo podekscytowała w rozmowie ze mną?
zobacz wątek