Widok
To zależy od wielu spraw: czy macie dzieci (czy trzeba będzie ustalić kwestię sprawowania władzy), czy będzie podział majątku, czy będzie orzekanie o winie itp... Im więcej "spraw" trzeba będzie "uporządkować", tym chyba trudniej i większy stres. Bo trzeba "wywlekać" wiele brudów, a to nigdy nie jest przyjemne ani łatwe. Wiele zależy w jakich relacjach się rozwodzicie.
Mój rozwód był dość "łatwy". Nie mieliśmy dzieci, wspólnego majątku,nie było orzekania winy... Małżeństwo trwało krótko, po prostu oboje powiedzieliśmy, że nic do siebie nie czujemy, że pożycie ustało i takie tam... Cała rozprawa trwała może max 15 minut, poczekaliśmy chwilkę na korytarzu, wezwali nas ponownie, orzekli rozwód i tyle. Natomiast znajoma jeździła na wiele rozpraw, ciągle nowe terminy, trwało to wieki! Kosztowało ją wiele nerwów, stresu, nieprzespanych nocy, łez, tabletek uspokajających... Ciągle nawzajem coś sobie dowalali... Walka o dzieci, walka o majątek, kto winny...? On ciągle nowe dowody przeciwko niej dostarczał, ona nie chcąc być dłużna - wciąż zbierała przeciw niemu... Ile rozwodów, tyle ludzkich historii. Tyle charakterów i serc. Wszystko zależy.
Mój rozwód był dość "łatwy". Nie mieliśmy dzieci, wspólnego majątku,nie było orzekania winy... Małżeństwo trwało krótko, po prostu oboje powiedzieliśmy, że nic do siebie nie czujemy, że pożycie ustało i takie tam... Cała rozprawa trwała może max 15 minut, poczekaliśmy chwilkę na korytarzu, wezwali nas ponownie, orzekli rozwód i tyle. Natomiast znajoma jeździła na wiele rozpraw, ciągle nowe terminy, trwało to wieki! Kosztowało ją wiele nerwów, stresu, nieprzespanych nocy, łez, tabletek uspokajających... Ciągle nawzajem coś sobie dowalali... Walka o dzieci, walka o majątek, kto winny...? On ciągle nowe dowody przeciwko niej dostarczał, ona nie chcąc być dłużna - wciąż zbierała przeciw niemu... Ile rozwodów, tyle ludzkich historii. Tyle charakterów i serc. Wszystko zależy.
Moja rozprawa była w październiku, strach był ale na sali emocje opadły( trochę trzęsły się ręce) uważam, że nie ma co się bać. Rozwód bez orzekania o winie, syn 7-letni i wszystko trwało pół godz. Musisz być stanowcza, odpowiadać konkretnie, zwięźle i na temat- uważam, że nie ma sensu prania brudów przed sądem.
Ja miałam szarpaninę przed rozwodem, cuda nie widy, wyzywania, telefony, masakra, na rozwód szłam z myślą o wielkiej walce, 2 dzieci. Okazało się że pełnomocnicy świetnie wykonywali swoją pracę i przed wejściem na rozprawę mieliśmy spisane porozumienie. Sama rozprawa to już pełen spokój i opanowanie jasno rzetelnie mówione. Wszyscy w szoku że rozwód po pierwszej sprawie. Tyle że właśnie mieliśmy pełnomocników, koleżanka nie miała i nie dogadała się więc, dalej się u niej ciągnie a pozew złożyła rok temu. Będzie dobrze wystarczy być pewnym swego nie wahać się i w miarę możliwości dogadać wszystkie szczegóły. Pytania są proste i normalne nie warto ściemniać :)