Dziś zostawiłam syna na dwie godziny na tym placu zabaw, męża nie było ze mną. Po godzinie poprosiłam męża, by poszedł sprawdzić, czy wszystko jest ok. Nagle zobaczyłam, że mąż idzie z synem. Ja miałam kartę, ja miałam kluczyk od szafki, kontakt był podany tylko do mnie. Panie wydały syna bez żadnego sprawdzenia, komu, dlaczego, bez żądania tej karty. Moje dziecko mógł odebrać każdy, a one by nawet nie wiedziały, z kim poszedł. Jestem oburzona, odradzam komukolwiek zostawienia tam swojej pociechy. Jak wróćcie może się okazać, że jej już nie ma. Jestem oburzona zaistniałą sytuacją.