W tym miejscu dowiedziałam się, że zachorowałam na cukrzycę typu 1. Chorobę przewlekłą i trudną. Od lekarza pełniącego dyżur i pielęgniarek usłyszałam przed postawieniem diagnozy obraźliwe teksty o głodzeniu się, anoreksji, wymyślaniu chorób, pomimo moich zapewnień o normalnym odżywianiu. Dopiero po pomiarze cukru uznali, że to może być kwestia choroby... Zostałam podłączona do kroplówki na 4 godziny i pozostawiona sama sobie. Kilkakrotnie pytałam o wyniki badań, za każdym razem byłam zbywana. Po 6 godzinach lekarz uznał, że trzeba podać insulinę, bo w końcu dostanę kwasicy ketonowej. Podano mi insulinę i zostawiono znów samej sobie - jak się później dowiedziałam od diabetologa, pierwsze dawki insuliny trzeba dokładnie monitorować pacjenta, można nawet oślepnąć - organizm różnie reaguje. W środku nocy miałam dość i uznałam, że uciekam do trójmiasta na oddział diabetologii. Od lekarza przy wypisie na własne życzenie usłyszałam złośliwie: powodzenia na nowej drodze życia. Wyszłam stamtąd bez słowa, chociaż chciało mi się wyć. Do tej pory to pamiętam, nie wiem jakim trzeba być człowiekiem, żeby potraktować kogoś w tak okrutny sposób.