Widok
Salome
Opinie do spektaklu: Salome.
Richard Strauss
Salome
Libretto Hedwig Lachmann wg dramatu Oscara Wilde "Salome"
oryginalna wersja językowa / tłumaczenie wyświetlane nad sceną
Prapremiera Drezno, 9 grudnia 1905 roku
Jedno z czołowych arcydzieł światowego dorobku operowego, wykonywane niezmiernie rzadko z powodu wielkich trudności obsadowych. Inscenizacja "Salome" Marka Weissa, trzecia, w jego bogatym dorobku ...
Przejdź do spektaklu.
Richard Strauss
Salome
Libretto Hedwig Lachmann wg dramatu Oscara Wilde "Salome"
oryginalna wersja językowa / tłumaczenie wyświetlane nad sceną
Prapremiera Drezno, 9 grudnia 1905 roku
Jedno z czołowych arcydzieł światowego dorobku operowego, wykonywane niezmiernie rzadko z powodu wielkich trudności obsadowych. Inscenizacja "Salome" Marka Weissa, trzecia, w jego bogatym dorobku ...
Przejdź do spektaklu.
Ludzie, kompromitujecie się. Co za jad !!! Komu przeszkadza, że tylko Weiss reżyseruje? Chyba tylko tym, którzy by chcieli zająć jego miejsce.
Opera odżyła!!! Wreszcie jest dyrektor, który chce coś robić i to nie tylko dla pieniędzy, ale z miłości do sztuki i chęci osiągnięcia sukcesu. Dajcie ludzie spokój, bo temat "Państwo W." jest już tak oklepany i przeżuty, że z obrzydzeniem się tego czyta. Lepiej byście w czymś pomogli, a nie tylko kłody podrzucali.Wstyd.
Salome było super!!!
Opera odżyła!!! Wreszcie jest dyrektor, który chce coś robić i to nie tylko dla pieniędzy, ale z miłości do sztuki i chęci osiągnięcia sukcesu. Dajcie ludzie spokój, bo temat "Państwo W." jest już tak oklepany i przeżuty, że z obrzydzeniem się tego czyta. Lepiej byście w czymś pomogli, a nie tylko kłody podrzucali.Wstyd.
Salome było super!!!
Prostactwo!!!
Szczytem bezczelności jest to, że serwuje się publiczności (m.in. bezosobowemu jjj, które nie ma odwagi nawet sie podpisać) jedno z najtrudniejszych, jeśli nie najtrudniejsze do realizacji i wykonania dzieło, w znakomitej obsadzie, której nie powstydziłby się niejeden europejski teatr operowy(znaleźć dobre głosy do każdej najmniejszej z partii w Salome to wielkie wyzwanie nawet dla największych teatrów świata), wszyscy wykonawcy angażują się na 200, bo już nawet nie na 100 procent, co było widać i słychać, a wszystko to robią dla nas, dla publiczności, a takie jjj byle tylko coś napisać i ulżyć swoim frustracjom wypisuje tylko, że ogólnie to MOŻE BYĆ. Wiesz co, w ogóle nie pisz.
Marto
jak wytłumaczyć nepotyzm w instytucji publicznej?
czemu oglądamy tylko jednego reżysera i jego żonę?
czy nie powinno być konkursów gdy gra idzie o duże pieniądze za reżyserię? Jak to jest że dyrektor instytucji sam sobie przydziela zlecenia?
możesz mi to wytłumaczyć? skoroś taka oburzona nastrojami wokół ten instytucji to patrz na całość - wtedy zrozumiesz.
czemu oglądamy tylko jednego reżysera i jego żonę?
czy nie powinno być konkursów gdy gra idzie o duże pieniądze za reżyserię? Jak to jest że dyrektor instytucji sam sobie przydziela zlecenia?
możesz mi to wytłumaczyć? skoroś taka oburzona nastrojami wokół ten instytucji to patrz na całość - wtedy zrozumiesz.
Gdzie jest Salome?
Twórczość Oskara Wilde'a broni się sama i nie wymaga uwspółcześnienia. Płaszczyzna symboliczna zawiera wszystko, co niezbędne jest do interpretacji jego dzieł. Podobnie rzecz się ma ze znakomitą muzyką Straussa.
Dobre wykonanie przez orkiestrę (brawo Maestro Florencio!) i niektórych solistów.
Ale gdzie jest Salome? W nieporadnych podrygach na scenie? Czy jej taniec, w choreografii pani Weiss, jest w stanie kogokolwiek uwieść? Zwykłego śmiertelnika na pewno nie, nie mówiąc już o Jochanaanie.
Brak duchowego kontekstu w interpretacji pana Weissa sprowadza twórczość Wilde'a i Straussa do zera.
Szkoda.
Dobre wykonanie przez orkiestrę (brawo Maestro Florencio!) i niektórych solistów.
Ale gdzie jest Salome? W nieporadnych podrygach na scenie? Czy jej taniec, w choreografii pani Weiss, jest w stanie kogokolwiek uwieść? Zwykłego śmiertelnika na pewno nie, nie mówiąc już o Jochanaanie.
Brak duchowego kontekstu w interpretacji pana Weissa sprowadza twórczość Wilde'a i Straussa do zera.
Szkoda.
Rewelecja
Faktem jest, że scenografia w Salome nie istnieje. Choreografia - coż, również nie. Natomiast muzycznie się to broni. Wspaniała orkiestra! Doskonałe wykonanie i jak sobie przypomnę, jak ta orkiestra brzmiała 5 lat temu, to wiary nie daję, że można w krótkim czasie mieć tak współbrzmiący kwintet i dokonałą blachę. Soliści - to już poziom europejski. Doskonale dobrani i przygotowani. Herod - powalający. Matka Salome - co za wspaniała baba. Żydzi - jeden z bardziej wstrząsających momentów całej opery. Na deser zdumiewająca Katarzyna Hołysz w roli Salome. Już tylko za ostatnią arię nad głową Jana szacunek.
Zacząłem po wielu latach przerwy chodzić na spektakle w BT i wszystko co zostało wystawione w ostatnich trzech sezonach jest przynajmniej poprawne. Do absolutnych rewelacji zaliczam Gwałt na Lukrecji Brittena (nie wierzyłem, że są wstanie to muzycznie wystawić i do tego była scenografia) oraz Święto Wiosny (oglądałem to z bardzo negatywnym nastawieniem, bo jestem uczulony na żony dyrektorów). Udane rzeczy to Trawiata i Wesele Figara. Z zastrzeżeniami tylko do scenografii - Lady Makbet. Z kitów to niestety tylko Sen Misiuro, co akurat bardzo mnie zdziwiło i zmartwiło. Przyznaję, że obecnie najsłabszy jest zespół baletowy, ale widać, że też dzieje się w nim i z nim coś dobrego, choć na razie widzę jedną jaskółkę - właśnie Święto Wiosny.
Jeszcze o Salome i Operze Bałtyckiej: z szacunkiem do wszystkich tych, którym się to wystawienie nie podoba, stwierdzam, że choć macie rację, że nepotyzm jest zły co do zasady, to oceniać działanie sceny operowej trzeba na podstawie tego co się na niej dzieje, a Salome, Wesele Figara, Gwałt na Lukrecji i Święto Wiosny (i nawet Sen - jako przykład odwagi producenta by sfinansować spektakl uznanego mistrza) sprawiają, że trudno o OB powiedzieć, że jest prowincjonalna. Nawet jeżeli jest faktem, że główny choreograf jest żoną dyrektora. To nie jest wystarczający argument, żeby twierdzić, że źle się dzieje...
Zacząłem po wielu latach przerwy chodzić na spektakle w BT i wszystko co zostało wystawione w ostatnich trzech sezonach jest przynajmniej poprawne. Do absolutnych rewelacji zaliczam Gwałt na Lukrecji Brittena (nie wierzyłem, że są wstanie to muzycznie wystawić i do tego była scenografia) oraz Święto Wiosny (oglądałem to z bardzo negatywnym nastawieniem, bo jestem uczulony na żony dyrektorów). Udane rzeczy to Trawiata i Wesele Figara. Z zastrzeżeniami tylko do scenografii - Lady Makbet. Z kitów to niestety tylko Sen Misiuro, co akurat bardzo mnie zdziwiło i zmartwiło. Przyznaję, że obecnie najsłabszy jest zespół baletowy, ale widać, że też dzieje się w nim i z nim coś dobrego, choć na razie widzę jedną jaskółkę - właśnie Święto Wiosny.
Jeszcze o Salome i Operze Bałtyckiej: z szacunkiem do wszystkich tych, którym się to wystawienie nie podoba, stwierdzam, że choć macie rację, że nepotyzm jest zły co do zasady, to oceniać działanie sceny operowej trzeba na podstawie tego co się na niej dzieje, a Salome, Wesele Figara, Gwałt na Lukrecji i Święto Wiosny (i nawet Sen - jako przykład odwagi producenta by sfinansować spektakl uznanego mistrza) sprawiają, że trudno o OB powiedzieć, że jest prowincjonalna. Nawet jeżeli jest faktem, że główny choreograf jest żoną dyrektora. To nie jest wystarczający argument, żeby twierdzić, że źle się dzieje...
Cóż.....
Orkiestra wspaniała!!!! Ale niestety głownie orkiestra.... Pani Katarzyna i pan John- świetni, Herod i Herodiada również. Pani tańczącą (niestety nie znam nazwiska) w mojej opinii raczej średnia, jej taniec- drgawki, cóż.....
Chorografia, scenografia- próżno się doszukiwać.
Ogólna ocena- bardzo, bardzo dobra, czekam na następne.
Chorografia, scenografia- próżno się doszukiwać.
Ogólna ocena- bardzo, bardzo dobra, czekam na następne.
Pan Jose Maria Florencio z pewnością nie należy do kategorii miłych, starszych Panów. Z pewnością jednak należy do kategorii doskonałych dyrygentów. Oczywiście z powodu Jego charakteru można Go z OB wywalić i przyjąć jakiegoś miłego Pana, niekoniecznie starszego, ale jeżeli ma być to dobry dyrygent, to nie może być miły. Pewnie trudni w to uwierzyć, ale uwierzcie - tak właśnie jest. I nie ma to nic wspólnego z chamstwem, a bardziej z właściwym dla dyrygentów władztwem...
Salome została tak pięknie zagrana przez orkiestrę, że Muzycy powinni odczuwać wielką satysfakcję, co pewnie pozwala im zapomnieć w jakimś stopniu o "pewnych niedogodnościach"...
Salome została tak pięknie zagrana przez orkiestrę, że Muzycy powinni odczuwać wielką satysfakcję, co pewnie pozwala im zapomnieć w jakimś stopniu o "pewnych niedogodnościach"...
Widać, że pisze to ktoś, kto nigdy nie był traktowany w taki sposób w jaki traktowana jest orkiestra. Uwierz mi, że nawet najlepsze wykonanie nie zaciera w pamięci ryku i chamstwa, które musimy znosić na próbach i UWAGA na spektaklach (bo to również się zdarza). On nie musi być miły, bo nie po to tam jest, ale chamstwo, prostactwo i wyżywanie się na ludziach to zupełnie inna sprawa.
Bez przesady
Grubiaństwo i bezczelność nie są pochodną wielkości i talentu. A poza tym nie przesadzajmy z tym geniuszem Pana Dyrygenta! Jakoś specjalnie rozchwytywany na świecie (ani nawet w naszym kraju) nie jest.
Poza tym moja koleżanka była na jednym z koncertów, gdzie orkiestra znajdowała się na scenie i zapytała mnie: dlaczego wszyscy tam grają jakby siedzieli na elektrycznych krzesłach na chwilę przed straceniem? Nie widać muzykowania i grania z miłości, a tylko strach i sztywność muzyków. Nie skomentowałam, ale dało mi to dużo do myślenia....
Poza tym moja koleżanka była na jednym z koncertów, gdzie orkiestra znajdowała się na scenie i zapytała mnie: dlaczego wszyscy tam grają jakby siedzieli na elektrycznych krzesłach na chwilę przed straceniem? Nie widać muzykowania i grania z miłości, a tylko strach i sztywność muzyków. Nie skomentowałam, ale dało mi to dużo do myślenia....
Dążenie do doskonałości jest bardzo cenne, ale sztuka to nie religia i zarówno jedna jak i druga nie powinna wpływać niszczycielsko na relacje międzyludzkie.
Przede wszystkim jest człowiek, a potem cała reszta. Sztuka służy nam, a nie my sztuce. Są różne sposoby na osiąganie celu, ale nie powinien to być sposób-"po trupach". Trudno zbudować coś wspaniałego na nerwach i stresie. Myślę, że tą orkiestrę, która jest teraz wychwalana, stać na dużo więcej i to pod batutą Pana Florencio, tylko przy innym sposobie dążenia do doskonałości......
Przede wszystkim jest człowiek, a potem cała reszta. Sztuka służy nam, a nie my sztuce. Są różne sposoby na osiąganie celu, ale nie powinien to być sposób-"po trupach". Trudno zbudować coś wspaniałego na nerwach i stresie. Myślę, że tą orkiestrę, która jest teraz wychwalana, stać na dużo więcej i to pod batutą Pana Florencio, tylko przy innym sposobie dążenia do doskonałości......
Gwałtowne okazywanie emocji jest stymulujące pod warunkiem, że są one pozytywne, a nie negatywne. Negatywne mają dokładnie odwrotny skutek.
"Wszystko co cenne zdobywane jest wielkim kosztem......"
Kosztem wszystkich w koło?
Kosztem zdrowia, przyjaciół, rodziny... Dążenie do doskonałości kończy się wraz z życiem...oczywiście.....ale wtedy należy sobie zadać pytanie.....jakie to życie było? Czy wypełniło je tylko dążenie do doskonałości, czy przypadkiem nie umknęło nam coś bardziej istotnego?
"Wszystko co cenne zdobywane jest wielkim kosztem......"
Kosztem wszystkich w koło?
Kosztem zdrowia, przyjaciół, rodziny... Dążenie do doskonałości kończy się wraz z życiem...oczywiście.....ale wtedy należy sobie zadać pytanie.....jakie to życie było? Czy wypełniło je tylko dążenie do doskonałości, czy przypadkiem nie umknęło nam coś bardziej istotnego?
Salome
Soliści i orkiestra super, ale para taneczna pozostawia niedosyt. Chodzi tu o grę aktorską. Ich twarze są martwe. Skoro mamy teatr tańca, to nauczmy tych tancerzy choć podstaw gry teatralnej. Nie ma emocji na ich twarzach, nie wykonują gestów, o których śpiewają ich "głosy". Trzeba nad nimi trochę popracować i tyle. Reszta genialna!
"Salome" wspaniała!!!!
Dodaję swoją opinię, bo zaskoczył mnie poziom agresji jaki wywołuje ten spektakl i ilość merytorycznie nieprzekonywujących argumentów używanych powyżej. Mam wrażenie, że powoduje to tylko i wyłącznie niestandardowość tego wystawienia i fakt, że realizują je Państwo Weissowie.
Wszystkim zarzucającym spektaklowi "brak scenografii, choreografii" i parę innych braków, uprzejmie przypominam, że OB ma prawo do eksperymentów, do wystawiania oper trudnych, w których na próżno szukać melodii łatwo wpadających w ucho, pięknych kostium i dekoracji ślicznych jak bombonierka. One też mają swoją publiczność, która czasem chce opery z orkiestrą na scenie, brakiem scenografii i dwoma osobami wcielającymi się w jedną postać :o)
Wszystkim narzekającym na "dziwną" choreografię przypominam, że rzecz działa się w czasach pogańskich i odległych i taki właśnie taniec jest (przynajmniej dla mnie) całkiem wiarygodny.
Orkiestra wspaniała!
Śpiewacy przecudowni!
Taniec Salome- brawo!
Pozdrawiam Operę Bałtycką, życzę Wesołych Świąt i dorzucam od siebie "TAK TRZYMAĆ"!
Wszystkim zarzucającym spektaklowi "brak scenografii, choreografii" i parę innych braków, uprzejmie przypominam, że OB ma prawo do eksperymentów, do wystawiania oper trudnych, w których na próżno szukać melodii łatwo wpadających w ucho, pięknych kostium i dekoracji ślicznych jak bombonierka. One też mają swoją publiczność, która czasem chce opery z orkiestrą na scenie, brakiem scenografii i dwoma osobami wcielającymi się w jedną postać :o)
Wszystkim narzekającym na "dziwną" choreografię przypominam, że rzecz działa się w czasach pogańskich i odległych i taki właśnie taniec jest (przynajmniej dla mnie) całkiem wiarygodny.
Orkiestra wspaniała!
Śpiewacy przecudowni!
Taniec Salome- brawo!
Pozdrawiam Operę Bałtycką, życzę Wesołych Świąt i dorzucam od siebie "TAK TRZYMAĆ"!
Salome Teatr w Operze
Po ostatnich „przymiarkach” reżysersko/inscenizacyjnych Marka Weiss'a wszedłem na widownię z „przeróżnymi” przeczuciami. Zobaczywszy na proscenium 4 Postaci przed żelazną kurtyną i brak orkiestronu byłem pewny koncertowego wykonania opery. A, niech tam... Właściwie przyszedłem dla Katarzyny Hołysz, niezawodnej Orkiestry z Maestro - Jose Maria Florencio i... niech się dzieje co chce!
Żelazna kurtyna majestatycznie unosi się... A... mnie zamurowało(!) skupienie bijące ze sceny, kipiący energią bezruch, precyzyjnie podane dźwięki/teksty – Chóru/Orkiestry... jeżeli nie rozumiałem to czułem. Niesamowita chwila, która chwyta „percepcję” i przenosi do innej czasoprzestrzeni. W tym przypadku krwawej, perwersyjnej, wyuzdanej, pokręconej... Gdzie namiętność, chęć posiadania w jednym przypadku doprowadza do samobójstwa, w drugim do morderstwa, a nawet rozwarstwienia osobowości do tego stopnia, że ciało astralne czyni coś przed czym rozum się wzbrania.
Narraboth/Paweł Skałuba, Paź/Tomasz Raczkiewicz, Pierwszy Nazarejczyk/Piotr Nowacki Drugi Żołnierz/Piotr Lempa poruszają się w tempie zwolnionym, jakby „uwięzieni” w pięciolinii, śpiewają dźwiękiem przesyconym emocją, precyzyjnie realizując treść muzyczną partytury i swoje miejsca w istniejącym dramacie, który nie wymaga streszczenia...
Katarzyna Hołysz/Franciszka Kierc – Salome uświadamia mi, że ogarniam dwa spektakle równocześnie. Operę i Balet - dwa Światy, które muszą istnieć równolegle bez czasu i przestrzeni mając możliwość wzajemnego przenikania. Potwierdza to wrażenie Jochanann – John Marcus Bindel/Michał Łabuś. Istnieje wytłumaczenie dwoiste tego genialnego w swojej prostocie zabiegu reżyserskiego. Salome chciałaby tak wyuzdanie zatańczyć ale jest zbyt dumna, więc czyni to „ciałem astralnym”... I... (co bardzo naturalne) nie ma na świecie śpiewaczki, która potrafiłaby tak perwersyjnie pięknie lecz nie wulgarnie/na rurze, zatańczyć. Moim zdaniem kompozytor popełnił błąd. Nie zadbał o tekst do fragmentu tańca Salome!!!
Zaryzykuję stwierdzenie: Gdyby Katarzyna Hołysz miała śpiewać i tańczyć, to by śpiewała i zatańczyła najbardziej wyuzdany tekst jaki można sobie wyobrazić. Rozpędziłem się, hamuję i powracam do znakomitej Artystki/Aktorki, którą jest – Franciszka Kierc! Tancerką jest(!), ktoś mnie przystopuje. Tak, to prawda ale w tym spektaklu pokazuje kunszt aktorski, który może być przykładem doskonałym dla wielu. Gdyby była skupiona tylko na ruchu, technice... nie zatańczyłaby tak przekonująco! Wulgarnie i pięknie, drapieżnie i aksamitnie zmysłowo, obnażając się i chroniąc intymność... Krótko pisząc... W tym Spektaklu – Doskonała!!!
Michał Łabuś także zaimponował mi konsekwencją kreowanej postaci, czujnością i reakcją ciała na każdą nutę, frazę muzyczną przynależną Jochanann'owi, którego partię profesjonalnie i z wielką swobodą rejestrów zaśpiewał John Marcus Bindel(!!!) i dlatego też wielkim, światowej sławy Śpiewakiem jest.
W tym spektaklu można doznać wielu nastrojów. Jednak słuchając i widząc parę – Anna Lubańska (Herodiada) i Paweł Wunder (Herod) wpada się w podziw nadzwyczajny, który potęguje się przy „monologach” i skrępowanej wózkiem inwalidzkim, grze aktorskiej – Pawła Wundera.
Artysta wykorzystuje wszystkie elementy gry aktorskiej i sztuki wokalnej tworząc jedność Postaci. Tak mocno i doskonale pracuje podtekstami, że można „zobaczyć” jego myśli, co jakby intuicyjnie wyczuwa Niewolnik (Anna Michalak) i Herod znajduje się tam gdzie powinien być w każdej sekundzie, precyzyjnie... To dzięki Niewolnikowi może zmieniać swoje położenie i sytuacje, wymuszone toksyczną więzią z Herodiadą, która nasyconą, przepiękną barwą głosu nakazuje lub przymila się... Pełna paleta doznań artystycznych, której na scenie Opery dawno nie doświadczyłem!!! I jeszcze coś... Błogosławiony brak przerwy!!! Olbrzymie utrudnienie dla wszystkich Artystów (skupienie) lecz dla Dzieła – Sukces!!!
A, że temat krwawy, wyuzdany, perwersyjny, że nogi rozkłada, krew się leje, staruch się ślini widokiem piersi...(?!) Taki dramat i muzyka taka … Fantastycznie wykreowana przez Orkiestrę Opery Bałtyckiej pod batutą Maestro – Jose Maria Florencio!!!
Trzęsie oburzenie? Nie podoba się??? W domciu siedzieć, Biblię uważnie czytać, a jeszcze lepiej Stary Testament... Tam „dzieje” się wiele ciekawych historii przedstawiających rozwarstwienie osobowości i ciemne zakamarki dusz ludzkich...
Wielkie Dzieło i Wielcy Artyści spotkali się na Scenie w tym samym Czasie i Przestrzeni! Gdyby istnieli w Codzienności Opery Bałtyckiej (etaty) mógłbym twierdzić, że jesteśmy wśród najlepszych Teatrów Operowych Świata!!! Co, pomarzyć nie wolno...?
Żelazna kurtyna majestatycznie unosi się... A... mnie zamurowało(!) skupienie bijące ze sceny, kipiący energią bezruch, precyzyjnie podane dźwięki/teksty – Chóru/Orkiestry... jeżeli nie rozumiałem to czułem. Niesamowita chwila, która chwyta „percepcję” i przenosi do innej czasoprzestrzeni. W tym przypadku krwawej, perwersyjnej, wyuzdanej, pokręconej... Gdzie namiętność, chęć posiadania w jednym przypadku doprowadza do samobójstwa, w drugim do morderstwa, a nawet rozwarstwienia osobowości do tego stopnia, że ciało astralne czyni coś przed czym rozum się wzbrania.
Narraboth/Paweł Skałuba, Paź/Tomasz Raczkiewicz, Pierwszy Nazarejczyk/Piotr Nowacki Drugi Żołnierz/Piotr Lempa poruszają się w tempie zwolnionym, jakby „uwięzieni” w pięciolinii, śpiewają dźwiękiem przesyconym emocją, precyzyjnie realizując treść muzyczną partytury i swoje miejsca w istniejącym dramacie, który nie wymaga streszczenia...
Katarzyna Hołysz/Franciszka Kierc – Salome uświadamia mi, że ogarniam dwa spektakle równocześnie. Operę i Balet - dwa Światy, które muszą istnieć równolegle bez czasu i przestrzeni mając możliwość wzajemnego przenikania. Potwierdza to wrażenie Jochanann – John Marcus Bindel/Michał Łabuś. Istnieje wytłumaczenie dwoiste tego genialnego w swojej prostocie zabiegu reżyserskiego. Salome chciałaby tak wyuzdanie zatańczyć ale jest zbyt dumna, więc czyni to „ciałem astralnym”... I... (co bardzo naturalne) nie ma na świecie śpiewaczki, która potrafiłaby tak perwersyjnie pięknie lecz nie wulgarnie/na rurze, zatańczyć. Moim zdaniem kompozytor popełnił błąd. Nie zadbał o tekst do fragmentu tańca Salome!!!
Zaryzykuję stwierdzenie: Gdyby Katarzyna Hołysz miała śpiewać i tańczyć, to by śpiewała i zatańczyła najbardziej wyuzdany tekst jaki można sobie wyobrazić. Rozpędziłem się, hamuję i powracam do znakomitej Artystki/Aktorki, którą jest – Franciszka Kierc! Tancerką jest(!), ktoś mnie przystopuje. Tak, to prawda ale w tym spektaklu pokazuje kunszt aktorski, który może być przykładem doskonałym dla wielu. Gdyby była skupiona tylko na ruchu, technice... nie zatańczyłaby tak przekonująco! Wulgarnie i pięknie, drapieżnie i aksamitnie zmysłowo, obnażając się i chroniąc intymność... Krótko pisząc... W tym Spektaklu – Doskonała!!!
Michał Łabuś także zaimponował mi konsekwencją kreowanej postaci, czujnością i reakcją ciała na każdą nutę, frazę muzyczną przynależną Jochanann'owi, którego partię profesjonalnie i z wielką swobodą rejestrów zaśpiewał John Marcus Bindel(!!!) i dlatego też wielkim, światowej sławy Śpiewakiem jest.
W tym spektaklu można doznać wielu nastrojów. Jednak słuchając i widząc parę – Anna Lubańska (Herodiada) i Paweł Wunder (Herod) wpada się w podziw nadzwyczajny, który potęguje się przy „monologach” i skrępowanej wózkiem inwalidzkim, grze aktorskiej – Pawła Wundera.
Artysta wykorzystuje wszystkie elementy gry aktorskiej i sztuki wokalnej tworząc jedność Postaci. Tak mocno i doskonale pracuje podtekstami, że można „zobaczyć” jego myśli, co jakby intuicyjnie wyczuwa Niewolnik (Anna Michalak) i Herod znajduje się tam gdzie powinien być w każdej sekundzie, precyzyjnie... To dzięki Niewolnikowi może zmieniać swoje położenie i sytuacje, wymuszone toksyczną więzią z Herodiadą, która nasyconą, przepiękną barwą głosu nakazuje lub przymila się... Pełna paleta doznań artystycznych, której na scenie Opery dawno nie doświadczyłem!!! I jeszcze coś... Błogosławiony brak przerwy!!! Olbrzymie utrudnienie dla wszystkich Artystów (skupienie) lecz dla Dzieła – Sukces!!!
A, że temat krwawy, wyuzdany, perwersyjny, że nogi rozkłada, krew się leje, staruch się ślini widokiem piersi...(?!) Taki dramat i muzyka taka … Fantastycznie wykreowana przez Orkiestrę Opery Bałtyckiej pod batutą Maestro – Jose Maria Florencio!!!
Trzęsie oburzenie? Nie podoba się??? W domciu siedzieć, Biblię uważnie czytać, a jeszcze lepiej Stary Testament... Tam „dzieje” się wiele ciekawych historii przedstawiających rozwarstwienie osobowości i ciemne zakamarki dusz ludzkich...
Wielkie Dzieło i Wielcy Artyści spotkali się na Scenie w tym samym Czasie i Przestrzeni! Gdyby istnieli w Codzienności Opery Bałtyckiej (etaty) mógłbym twierdzić, że jesteśmy wśród najlepszych Teatrów Operowych Świata!!! Co, pomarzyć nie wolno...?
małe sprostowanie
To miłe mieć poczucie,że to co robisz budzi akceptację a nawet jest przyczynkiem do pewnego rodzaju doznań metafizycznych....hm...Dziękujemy za te słowa uznania. Nawiązując do tytułu mojej odpowiedzi-orkiestrą dyrygował wczoraj pan Darek Tabisz- warto nadmienić pierwszy raz w życiu!- a "maestro" J.M.Florencio i owszem był kierownikiem muzycznym tejże produkcji ale....zrejterował z opery na dwa dni przed spektaklem zostawiając nas samych w środku pola bitwy. Co jednak,jak widzę, nie miało najmniejszego wpływu na jakość artystyczną "Salome" I chwała Bogu...
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
3 lata
Przed spektaklem "Salome":
Ciekawość, zniecierpliwienie, pośpiech coby się nie spóźnić, ekscytacja...przecież czekaliśmy na to 3 lata. Tyle razy spektakl był odwoływany...to musi być coś, to będzie absolutna rewelacja...
Po spektaklu "Salome":
Zniecierpliwienie, pośpiech do domu, złość i zażenowanie...
Gwoli wyjaśnienia:
Strauss obronił się w 100%. Muzyka pochłania swoim urokiem, momentami agresją tak, że dech zapiera w piersiach. Dyrygent, Dariusz Tabisz...chapeau bas za odwagę.
Można by pewnie wytknąć różne braki, ale przecież nie o to chodzi. Pan Dariusz był na tyle lojalny i odważny że zadyrygował tym jakże trudnym dziełem.
Ale Panie Dyrektorze...skąd kilkuletnie przymiarki do wystawienia "Salome"? Pisał Pan kiedyś o kosztach tego spektaklu, reżyserii itp.
Zastanawiam się jakim sposobem wystawia Pan takie dzieła jak "Macbeth", "Halka", "Czarodziejski flet"...przecież śpiewają w nich również Pani Katarzyna Hołysz, Pan Daniel Borowski, Pan Paweł Skałuba i inni.
Gdzie zatem koszty...w reżyserii? W choreografii? W SCENOGRAFII? Jak dla mnie za dużo czekania jak na taki popis "niereżyserowanego spektaklu".
I wybaczcie mi drodzy czytelnicy, ale spadłem prawie z fotela próbując DOSŁYSZEĆ jakie dźwięki wydaje z siebie chociażby Pan Daniel. Kompletnie niesłyszalny, bez wyrazu...chyba ze wymagała tego reżyseria (?). Panowie "Żydzi" wypadli o niebo lepiej od wielu "drogich" gwiazd, bo w swych arcy trudnych partiach można było ich przynajmniej usłyszeć.
Poza tym na temat solistów więcej się nie wypowiem. Nie jestem ekspertem a jedynie słuchaczem.
Podsumowując
Świetny koncert muzyki Straussa pod kierownictwem orkiestry i pomocą Pana Tabisza
Ciekawość, zniecierpliwienie, pośpiech coby się nie spóźnić, ekscytacja...przecież czekaliśmy na to 3 lata. Tyle razy spektakl był odwoływany...to musi być coś, to będzie absolutna rewelacja...
Po spektaklu "Salome":
Zniecierpliwienie, pośpiech do domu, złość i zażenowanie...
Gwoli wyjaśnienia:
Strauss obronił się w 100%. Muzyka pochłania swoim urokiem, momentami agresją tak, że dech zapiera w piersiach. Dyrygent, Dariusz Tabisz...chapeau bas za odwagę.
Można by pewnie wytknąć różne braki, ale przecież nie o to chodzi. Pan Dariusz był na tyle lojalny i odważny że zadyrygował tym jakże trudnym dziełem.
Ale Panie Dyrektorze...skąd kilkuletnie przymiarki do wystawienia "Salome"? Pisał Pan kiedyś o kosztach tego spektaklu, reżyserii itp.
Zastanawiam się jakim sposobem wystawia Pan takie dzieła jak "Macbeth", "Halka", "Czarodziejski flet"...przecież śpiewają w nich również Pani Katarzyna Hołysz, Pan Daniel Borowski, Pan Paweł Skałuba i inni.
Gdzie zatem koszty...w reżyserii? W choreografii? W SCENOGRAFII? Jak dla mnie za dużo czekania jak na taki popis "niereżyserowanego spektaklu".
I wybaczcie mi drodzy czytelnicy, ale spadłem prawie z fotela próbując DOSŁYSZEĆ jakie dźwięki wydaje z siebie chociażby Pan Daniel. Kompletnie niesłyszalny, bez wyrazu...chyba ze wymagała tego reżyseria (?). Panowie "Żydzi" wypadli o niebo lepiej od wielu "drogich" gwiazd, bo w swych arcy trudnych partiach można było ich przynajmniej usłyszeć.
Poza tym na temat solistów więcej się nie wypowiem. Nie jestem ekspertem a jedynie słuchaczem.
Podsumowując
Świetny koncert muzyki Straussa pod kierownictwem orkiestry i pomocą Pana Tabisza