Koncert braci Figo fagot miał się odbyć o 23, był opóźniony 2 razy a w tym czasie zafundowano gościom wiejską potupaje. Zespół sam przyznał, że kazano im wyjść o 1. Klub dzięki temu obłowił się na barze bo coś pić trzeba było a nie było pieczątek ani opasek więc trzeba było siedzieć w środku. Do tego fatalne nagłośnienie! Poza tym palarnia na balkonie przy -20 stopniach. Drzwi były cały czas otwarte i było naprawdę zimno. Podanie bluzy z szatni (która kosztowała 5zł) było dla obsługi naprawdę dużym wyzwaniem, w końcu niechętnie to zrobili.