Widok
Skoro maseczki są skuteczne, to dlaczego jest niby tylu "zarażonych"?
Jako "foliarz i płasko ziemca" zadaje wam to proste pytanie? Prawie wszyscy to noszą a statystyki fruną w górę. Odpowiem wam dlaczego. Sam test jest fałszywy i z zwykłych koronowirusów zrobiono medialną panikę. W telewizorze pewnie nie podali, że już 2 lata temu fundacja Billa i Melindy złożyła zamówienie na opracowanie paszportu zdrowotnego. Nasz rząd wykonuje polecenia i nawet 5 maseczek na twarzy nic nie zmieni.
Proszę przytoczyć naukowe opracowanie udowadniające skuteczność zabezpieczenia się przed wirusem nosząc szmatę na twarzy? Maski chirurgiczne zakładane przez lekarzy podczas operacji mają sens ponieważ ci pracują na otwartych ranach. Dla reszty skóra oraz odporność organizmu jest tym zabezpieczeniem. Długotrwałe noszenie maseczek sprzyja rozwojowi infekcji i oto chodź kryminalistom z rządu. Dlatego wzywam do buntu przeciwko fałszywym zaleceniem.
Naukowcy z uniwersytetów w Cambridge i Greenwich wykazali, że nawet domowe maseczki mogą przyczynić się do ograniczenia transmisji koronawirusa SARS-CoV-2, jeśli tylko nosi je wystarczająco dużo osób. Zgodnie z wynikami, jeśli maseczki nosi ponad 50 proc. społeczeństwa, współczynnik R wirusa jest mniejszy lub równy 1. Oznacza to, że liczba infekcji z czasem spadnie, a nie będzie rosła jak w przypadku, gdy nie podejmujemy żadnych środków zapobiegawczych.
Według naukowców noszenie maseczek, nawet przy braku objawów dwa razy skuteczniej zapobiega transmisji wirusa, niż noszenie maseczki tylko przez osoby, u których rozwinęły się objawy choroby.
Według naukowców noszenie maseczek, nawet przy braku objawów dwa razy skuteczniej zapobiega transmisji wirusa, niż noszenie maseczki tylko przez osoby, u których rozwinęły się objawy choroby.