Odpowiadasz na:

Doprawdy, jeśli Pan nie rozróżnia ciężaru gatunkowego różniącego potencjalne zdarzenie rozstrzelania 10,000 własnych rodaków od (ironia!) traumatycznych przeżyć Pańskiego dziadka, który był... rozwiń

Doprawdy, jeśli Pan nie rozróżnia ciężaru gatunkowego różniącego potencjalne zdarzenie rozstrzelania 10,000 własnych rodaków od (ironia!) traumatycznych przeżyć Pańskiego dziadka, który był świadkiem tego niebywałego wydarzenia w klozecie na dworcu w samiuśkiej Warszawie, to nie ma o czym mówić.

Ci, którzy decydowali o tym czy zabić 10 tys. ludzi czy nie, z pewnością doskonale wiedzieli jak posłużyć się kryształową karafką, wanną czy spłuczką. Może z mlekiem matki tego nie wyssali, ale zdążyli podpatrzeć u tych, których jeszcze w latach '30 zbrodniczo wysłali na tamten świat. To nie byli Mongołowie kradnący krany w nadziei, że tam gdzie wbiją je w ścianę ponownie, wnet popłynie z nich woda.

Patrząc na komentarze i ich oceny, załamujące jest to, jakimi matołami jest nasze społeczeństwo, które zupełnie nie potrafi zważyć racji odwołujących się do argumentów czysto naukowych - takich jak jakość źródła, wiarygodność relacji, weryfikacja względem innych doniesień, prawdopodobieństwo zaistnienia określonych zdarzeń w danym miejscu. Wystarczy przed tłum rzucić hasło "Rusek", i od razu płynie potok błota. I popis głupoty: "No, to musi być prawda, bo przecież Iksińskiemu też te ruskie świnie zastrzeliły konia".

Proponuję zamienić 10,000 robotników na 10,000 dzieci, a Sowietów na UFO - i też będzie dobra historia do powielania w sensacyjnych opowieściach. Zaangażować do sprawy redakcję Fakt.pl, a do poszukiwania mogiły zatrudnić jasnowidza z Człuchowa. Oto poziom wiarygodności informacyjnej i nauki, którego domaga się szary obywatel (czyt. jaki jest w stanie strawić, żeby nie nabawić się mentalnej obstrukcji).

zobacz wątek
8 lat temu
~beaviso

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry