Jak jabłko!
Jak jabłko oderwane spadam na ziemię, wiesz nie mogę zbyt często tu się zjawiać to nie jest takie proste, dojrzewam, mam czasem zbyt mało słońca, czasem po prostu zbyt szybko chciałbym...
rozwiń
Jak jabłko oderwane spadam na ziemię, wiesz nie mogę zbyt często tu się zjawiać to nie jest takie proste, dojrzewam, mam czasem zbyt mało słońca, czasem po prostu zbyt szybko chciałbym skonsumować własną energię. Żeby to było tak proste to przesiadywałbym w sieci dniami i nocami, nie spuszczałbym ręki z pulsu, a jeśli wyczuwałbym jego spadek uciskałbym inne miejsce to, do którego trafia ten tekst. Może i nie powinienem tak mówić, nie powinienem myśleć o tym gdzie trafiają moje słowa, równie dobrze mogę postawić złą diagnozę.
Jednak tego się nie boję wiem skąd wyrzucam swoje myśli. Moje dwie głowy nie są warte tyle, co jedno skamieniałe serce. A ono czasem przestaje bić albo ja przestaję go słuchać, krew, która ostatnio napłynęła na kilka chwil pobudziła mnie do życia. Ale czy to ważne, daleko mi do Frankensteina blisko do stalowej kuli, która przetacza się przez miasto i niszczy wszystko, co napotka na swej drodze.
Powróćmy jednak do czasów, przyszłych tych, które zaraz wspólnie przeżyjemy. Obudziłem się rano gdzieś pod kocem z przepięknych żółtych liści, zrzuciłem z siebie to okrycie i rozejrzałem się wokoło, ucieszyłem się, że jestem w lesie niedaleko spokojnie płynącej rzeczki, którą natura również ozdobiła kocem, po którym miałem ochotę jeździć jak po drodze w lesie podczas deszczu. Opadające liście wraz z kroplami deszczu za wszelką cenę chcą zakryć moją szybę, muzyka pozwoliła mi spowolnić nieco czas, wycieraczki odsłaniają rzeczywistość, zakręt po zakręcie, prosta po prostej, kilometry uciekają a ja coraz dalej samego siebie. Ponownie opuszczam pojazd i zmierzam z nim obok niego, oglądam tą sytuację okiem kamery, piękny ślizg tył śmignął kilka centymetrów od drzewa. Skończył się utwór rozpoczął kolejny a prędkość nie zmalała. Daleko z przodu widzę przejazd przez wodnoliściaste skrzyżowanie, wpadam z impetem woda wyhamowuje mnie, liście spływają po szybie, jestem już na drugiej stronie. Która godzina, spoglądam na zegarek za 20 dziewiąta, już wiem, co mnie czeka, dzień do 18 i ponowna podróż swoimi drogami. Pamiętam, poranny przymrozek, czy to nie znaczy, że dzika róża nadaje się już do tego by ją rwać i zalać wodą i czekać na ten zimowy napój? Nie wiem, dlaczego tyś taka kolczasta, a zarazem dajesz z siebie tyle słodyczy i pasji. Dlaczego zerwać owoc to tak pracochłonne i bolesne, ale rekompensujesz smakiem? Jak dobrze zaparzona kawa w śnieżny poranek w Rosji, z psem przy boku. Wspólnie oglądamy przez szkło jak kot wykonuje atak nurkując w śniegu.
Jeśli pozwolisz zapytam jeszcze mojego psa, co o tym myśli. Dracko wypowiedz się, czekając na mnie w domu masz chyba jakieś zdanie. D. nie powinienem o tym wspominać, ale znowu zapomniałeś o rowerach i ja tego sprzątać nie będę. 5. I co tylko tyle masz do powiedzenia? Wiesz nie jest tak źle jakby się mogło wydawać, ostatnio rzadko jesteś, cały czas w podróży to, co mam mówić, że jest mi super.
Dobra starczy tej telewizji, bo już zaczynamy psa słuchać a to nie najlepszy pomysł by wdawać się w rozmowę wystarczy, że podsłuchuje moje rozmowy telefoniczne i czyta moje gazety.
zobacz wątek