Wg danych GUS, w październiku zmarło ok. 49,1k osób. To ilość o ok.15,3k większa od średniej październikowej z poprzednich 5 lat. I znacznie przewyższająca dotychczasowe maksimum, ze stycznia 2017...
rozwiń
Wg danych GUS, w październiku zmarło ok. 49,1k osób. To ilość o ok.15,3k większa od średniej październikowej z poprzednich 5 lat. I znacznie przewyższająca dotychczasowe maksimum, ze stycznia 2017 (43,8k).
W tej liczbie zgonów "covidowych" - czyli zarówno z powodu jak i w powiązaniu z zakażeniem Sars-Cov2 - jest jedynie 3,1k. Pozostałe 12,3k to "nadmiarowe" zgony osób, których można było uniknąć, gdyby służba zdrowia pracowała jak dotychczas (nie napiszę "normalnie", bo i przed zarazą funkcjonowaniu służby zdrowia w Polsce daleko było do normalności). Ten trend dał sie już zaobserwować pod koniec wakacji, ale w październiku okazał się w pełnej "krasie".
Pytanie brzmi, ile osób uratowano przed niechybną smiercią w wyniku straszliwej zarazy, stawiając opiekę zdrowotną na głowie? I czy gdyby nie robiono niczego pod względem administracyjnym (selekcje, kwarantanny, szpitale jednoimienne) a jedynie zapewniono wystarczającą ilość sprzętu, ta ilość zgonów w wyniku lub w związku z koroną byłaby jakoś znacząco (o ile w ogóle) większa niż te kilkanascie tysięcy ludzkich istnień, które już poświęcono na ołtarzu wiary w pandemię?
A wiele, wiele tysięcy jeszcze umrze, bo ich terapia będzie juz o te kilka miesięcy szaleństwa spóźniona.
zobacz wątek