Znalezione wśród maili...
Gość wyjeżdżając na wczasy zostawił swojemu bratu kota, żeby ten nim się
opiekował. Wczasowicz dzwoni po tygodniu z Mazur i pyta się brata jak tam
jego kot.
- No stary... Niestety...
rozwiń
Gość wyjeżdżając na wczasy zostawił swojemu bratu kota, żeby ten nim się
opiekował. Wczasowicz dzwoni po tygodniu z Mazur i pyta się brata jak tam
jego kot.
- No stary... Niestety przykro mi ale Twój kot zdechł.
- Ehh musiałeś tak walić prosto z mostu? Przez ciebie będe miał zepsutą
resztę urlopu.
Mogłeś mi powiedzieć, że kot siedzi na dachu i nie chce zejść.
Pózniej zadzwoniłbym za dwa dni i Ty byś powiedział, że spadł z dachu i
leży u weterynarza połamany, a kiedy zadzwoniłbym za kolejne dwa dni
powiedziałbyś, że mimo największych wysiłków weterynarza mój kociak zdechł.
No ale cóż stało się, powiedz mi lepiej co tam u mamy?
- No więć widzisz... Mama siedzi na dachu i nie chce zejsć.....
Z cyklu opowieści dziwnej treści:
"Panie do jasnej cholery, to sa studia a nie normalne życie. k****
przyzwyczaj sie Pan!!!"-> kumpel w odpowiedzi na sugestie sąsiadów,
dotyczace zbyt głośnej muzyki i krzyków o 4-tej nad ranem.
Z serii "urban legends":
Kolega którego bawi wdrapywanie się po skałkach opowiadał mi kiedyś
historyjkę, jaką usłyszał kiedyś od swojego instruktora wspinaczki.
Dawno temu wybrali się na szkolenie z nocnej wspinaczki w górach. Wyglądało
to tak, że ekipa kilkunastu gości wybrała się gdzieś w
okolice Morskiego Oka celem wspinania się po górach. No ale jak to w
każdym sporcie szef ekipy wyciągnął flaszkę i zaproponował co by się po
jednym napili, żeby im się ta ściana (pionowa generalnie) troszeczkę
położyła. Tak też uczynili. Ponieważ metoda ta zaczęła funkcjonować,
panowie wyciągnęli następne flaszki i kładli tą ścianę jeszcze bardziej.
Skończyło się po paru godzinach na kompletnej ubojni. Rano się budzą
jeszcze wszyscy kompletnie nagrzmoceni i okazuje się, że nie mogą się
doliczyć organizatora tego całego nocnego wspinania. Ponieważ nie mogli go
namierzyć, ktoś doczłapał się do schroniska przy Morskim Oku i wezwał
GOPR.
I teraz opowiadanie goprowców:
"Zapierniczamy gazikiem, wyjeżdżamy zza zakrętu a tam przed nami idzie
facet na czworakach, wbija haki w asfalt i asekuruje się liną."
*********
Las, ćwiczenia ekipy ratunkowej z użyciem śmigłowca. Zadanie polega
na odnalezieniu przecinki, w której czeka "zaginiony na terytorium
nieprzyjaciela", opuszczeniu się na stosownym oprzyrządowaniu z tego
śmigłowca, przypięciu faceta do siebie i pośpiesznej ewakuacji. Jest
świt, więc niewiele widać, ale jest przecinka, gość czeka, więc na
dół, przypinają klienta i odlatują. Po dłuższej chwili, wciąż nad
ziemią, zauważono, że facet ma w ręku kosz z grzybami...
Podobno obyło się bez zawału, ale za to wystąpiły wszelkie możliwe
reakcje fizjologiczne. Potem okazało się, że to nie ta przecinka.
* * * * *
Kuzyn Pawełek łapie muchy, wyrywa im skrzydełka i wypuszcza je.
Zobaczyłem to i pytam:
- "Pawełku co robisz?"
On na to:
- "Mjówki'.
* * * * *
Rzym, sierpień, upał, postanowiliśmy zwiedzić Bazylikę Św.Piotra.
Ojciec miał krótkie spodnie - NIEDOZWOLONE. Mama zdjęła z ramion
kolorowe pareo (piękne, turkusowe, malowane w wielkie arbuzy) i ojciec je
sobie zawiązał wokół pasa, tak, że sięgało do ziemi. Wystartował do
facetów, którzy pilnują barierek przed samą bazyliką (po angielsku) że to
jego narodowy strój. Facet na to: Where are you from?
Ojciec: From Kaszuby.
Facet szeroko otworzył oczy.
Ojciec: It's a small country in eastern Europe.
A facet: Panie, daj pan spokój, ja z Kartuz jestem...
* * * * *
Byłem w sklepie i słyszałem, jak dziewczę lat ok. 25 chwali się koleżankom
zdjęciami z podróży do Włoch. W pewnym mieście podróżniczka pokazuje jakieś
zdjątko i opatruje je komentarzem:
- A to jest Koloseum. Wiecie, to TAM kręcili "Gladiatora".
* * * * *
Znajomi byli w NYC, i to pierwszy raz, więc emocje i w ogóle. I jej dwóch
znajomych chciało sobie zrobić zdjęcie z otyłym czarnoskórym policjantem.
Mówią do siebie więc:
- "Chodź, zrobimy sobie zdjęcie z tym grubym murzynem"
A na to murzyn czystą polszczyzną:
- "Spi***alajcie!"
* * * * *
Jeszcze jedna gafa, tym razem mojej koleżanki z biura. Któregoś dnia
pracowałem na laptopie, który się zawiesił. "Cholera, znowu !!!" -
krzyknąłem wkurzony, na co moja koleżanka: "Co, znowu ci stanął?" -
mając oczywiście na myśli komputer. W tym momencie całe biuro w śmiech, a
my - czerwoni...
* * * * *
W hali Makro w Szczecinie kilka dziewczyn rozdawało różnego rodzaju
gratisy. Wydany bonus odznaczały (odfajkowywały) na fakturach klientów.
Wychodzi facet z towarem do którego przysługiwał gratis, dziewczyny to
zauważyły i pierwsza mówi:
- Prosze pana, pan tu podejdzie to dam panu gratis!
A druga zaraz po niej:
- A ja postawię panu ptaszka!
* * * * *
Opowieść mojego qmpla:
Poszedłem z żoną do ginekologa. Jak zwykle w poczekalni nieco ludzi
płci obojga, z tym że młode dziewczyny zwykle same, osoby powyżej 30
parami.Dość ciekawe zjawisko, zająłem się więc dyskretną obserwacją. W
pewnym momencie odzywa się czyjś telefon komórkowy, wszyscy łapią się
odruchowo za kieszenie (też ciekawe zjawisko naszych czasów), w końcu jedna
dziewczyna (lat z grubsza 20) zaczyna rozmowę. Ponieważ w poczekalni jest
zwykle dość cicho a ona toczy rozmowę jakby znajdowała się przy stoliku w
restauracji, wszyscy słyszą doskonale każde słowo:
"Wiesz, złapałaś mnie właśnie u ginekologa! Idę, bo chyba złapałam
jakiegoś grzyba w pochwie! Swędzą mnie obie wargi sromowe, drapię się po
łechtaczce, no coś okropnego! Pewnie niedokładnie umyłam wibrator! Jak to
dlaczego wibrator? Przecież wiesz że zerwałam ze Zbyszkiem! Ale wiesz co, o
tym porozmawiajmy później, poczekalnia pełna ludzi, to zbyt osobiste..."
zobacz wątek