Widok
Toksyczni ludzie.
Założyłam nowy wątek, ponieważ interesuje mnie wasze zdanie na temat ludzi, którzy mają zły wpływ na nas, nasze otoczenie.
Toksyczne osoby spotykamy wśród kolegów czy koleżanek w pracy, w rodzinie, wśród znajomych...
Jak sobie radzić, gdy ktoś, z kim spędzamy dużo czasu sprawia, że w jego towarzystwie czujemy się źle, nieswojo,a nawet samo spojrzenie czy głos wywołuje u nas poczucie winy, smutek czy agresję.
Temat nie jest wesoły, ale sądzę, że każdy z nas zna, lub spotkał się z taką osobą czy osobami
Toksyczne osoby spotykamy wśród kolegów czy koleżanek w pracy, w rodzinie, wśród znajomych...
Jak sobie radzić, gdy ktoś, z kim spędzamy dużo czasu sprawia, że w jego towarzystwie czujemy się źle, nieswojo,a nawet samo spojrzenie czy głos wywołuje u nas poczucie winy, smutek czy agresję.
Temat nie jest wesoły, ale sądzę, że każdy z nas zna, lub spotkał się z taką osobą czy osobami
Ja miałam kiedyś takiego faceta. Jak tylko japę otworzył, od razu wszyscy go nie lubili. Wyjątkowy prostak, głupio zazdrosny o powodzenie innych. Pełen złości i nienawiści. Jak się z nim o to kłóciłam, żaden argument do tępaka nie trafiał. Jednocześnie na facebooku robił sobie leczenie własnych kompleksów. Wszyscy się z tego nabijali, ale on był tak przekonany o swojej "za...bistosci", że mówił, iż to oni mu zazdroszczą. Nie wiem jak to się stało, że zmarnowałam z nim aż 2 lata :-)
Niulka, właśnie takie osoby leczą sobie kompleksy na facebooku.
W mojej byłej pracy, gdy nie pracowałam jeszcze w zawodzie, była taka kierowniczka. Odzywała się do pracowników, jakby była co najmniej prezesem.
Pamiętam jak pewnej nowej osobie w pracy, kazała pytać się czy może skorzystać z toalety, zjeść kanapkę czy napić wody---bo, jak tłumaczyła--przyszła tu pracować, a nie odpoczywać.
W mojej byłej pracy, gdy nie pracowałam jeszcze w zawodzie, była taka kierowniczka. Odzywała się do pracowników, jakby była co najmniej prezesem.
Pamiętam jak pewnej nowej osobie w pracy, kazała pytać się czy może skorzystać z toalety, zjeść kanapkę czy napić wody---bo, jak tłumaczyła--przyszła tu pracować, a nie odpoczywać.
Na początku zaznaczę,że dodanie tego posta jest bardzo dobrym krokiem pełno jest tu różnych postów,ale nie ma żadnego który dotyczyłby kontaktów z ludźmi toksycznymi.
Osobiście,swego czasu miałam wokół siebie grupę takich właśnie toksycznych osób każdy kontakt z nimi,każda rozmowa sprawiała,że wracałam do domu negatywnie nastawiona do pracy i bliskich.
Tak potrafili sobą manipulować!
W końcu stało się tak,że raz na zawsze pożegnałam szanownych towarzyszy i jestem "wolnym człowiekiem" ale,nie do końca.
Kilka lat temu zauważyłam,że moi rodzice (osoby będące już na emeryturze) z biegiem lat zaczynają się stawać właśnie takimi toksycznymi ludźmi.
Na wszystko narzekają,nic im nie pasuje,wszystko komentują i negują.
Ehhhhhhh. . . . .szlag mnie niekiedy trafia gdy z nimi rozmawiam!
Denerwuje mnie w nich ich podejście do życia "a po co" "a na co" "a to się już nie opłaca bo oni i tak niedługo umrą" i te gadki o chorobach śmierci i jakiś taki dziwny jad do innych w szczególności do tych którym się dobrze powodzi.
Kurcze! Czasami tak sobie myślę,oni tacy kiedyś nie byli a teraz jaka zmiana z biegiem lat.
Jestem ich dzieckiem ale,czasami aż mi za nich wstyd bo pomimo pokrewieństwa ja jestem całkiem inną osobą.
Osobiście,swego czasu miałam wokół siebie grupę takich właśnie toksycznych osób każdy kontakt z nimi,każda rozmowa sprawiała,że wracałam do domu negatywnie nastawiona do pracy i bliskich.
Tak potrafili sobą manipulować!
W końcu stało się tak,że raz na zawsze pożegnałam szanownych towarzyszy i jestem "wolnym człowiekiem" ale,nie do końca.
Kilka lat temu zauważyłam,że moi rodzice (osoby będące już na emeryturze) z biegiem lat zaczynają się stawać właśnie takimi toksycznymi ludźmi.
Na wszystko narzekają,nic im nie pasuje,wszystko komentują i negują.
Ehhhhhhh. . . . .szlag mnie niekiedy trafia gdy z nimi rozmawiam!
Denerwuje mnie w nich ich podejście do życia "a po co" "a na co" "a to się już nie opłaca bo oni i tak niedługo umrą" i te gadki o chorobach śmierci i jakiś taki dziwny jad do innych w szczególności do tych którym się dobrze powodzi.
Kurcze! Czasami tak sobie myślę,oni tacy kiedyś nie byli a teraz jaka zmiana z biegiem lat.
Jestem ich dzieckiem ale,czasami aż mi za nich wstyd bo pomimo pokrewieństwa ja jestem całkiem inną osobą.
Właśnie moi rodzice aż tacy jak Twoi nie są(jeszcze) ale pamiętam moją babcię, która miała w sumie 15-cioro wnuków, część z nich ma swoje dzieci, a gdy nadchodził dzień babci, to odwiedziło ją może dwoje czy troje wnucząt (zazwyczaj rodzeństwa)
Moja babcia była specyficzną osobą. Dużo w życiu przeszła i to odbiło się w jej życiu. Potrafiła mojemu ojcu, czy innym swoim dzieciom wypominać rzeczy, które wypowiedziały lub zrobiły ponad 40 lub 50 lat temu...
Ciągle opowiadała o tym, ile musiała w życiu pracować, ze nikt jej nie pomagał itd...wiecznie narzekała.
Moja babcia była specyficzną osobą. Dużo w życiu przeszła i to odbiło się w jej życiu. Potrafiła mojemu ojcu, czy innym swoim dzieciom wypominać rzeczy, które wypowiedziały lub zrobiły ponad 40 lub 50 lat temu...
Ciągle opowiadała o tym, ile musiała w życiu pracować, ze nikt jej nie pomagał itd...wiecznie narzekała.
Grażka + dla babci za pamięć.Moja też najwięcej pracowała i była najbiedniejsza,niektórzy po prostu tetryczeją na starość.To że dużo przeszli ,raczej nie tłumaczy narzekania na wszystko,przecież w czasie wojny wszyscy dużo przeszli,a nie wszyscy wiecznie narzekali.Ja swojej nie odwiedzam,bo wiem co powie a nie chce mi się takich rzeczy słuchać.
Ludzie bardzo zmieniają się z wiekiem,nieliczni in plus,niestety....nie wiem dlaczego pozostaje im więcej goryczy i żalu niż radości z przeżytych lat a przecież niemożliwe żeby wiecznie było im źle.Mnie uczono szacunku dla starszych ale tak trudno nauczyć tego kolejne pokolenie,które nie rozumie zrzędliwej babci,aczkolwiek moja mama ma na szczęście sporo poczucia humoru i oby jej nigdy nie opuszczał:)
Wydaje mi się że starsi ludzie z wiekiem być może stają się nieznośni, ale czy można wtedy mówić że są toksyczni.
Wydaje mi się że problemem są ludzie młodsi. Są to ludzie którzy wysysają z człowieka energię, chęć do życia. Czasami swoim postępowaniem, czasami samą obecnością. Sa jak pijawki, które jak przyssają się do człowieka to ciężko się od nich uwolnić. Dużo można by o nich pisać.
Miałam z taka osobą do czynienia, na szczęście znalazłam dość siły żeby się od niej uwolnić. Jak to było w jakimś filmie? "Wyrwałam chwasta" ;)
Wydaje mi się że problemem są ludzie młodsi. Są to ludzie którzy wysysają z człowieka energię, chęć do życia. Czasami swoim postępowaniem, czasami samą obecnością. Sa jak pijawki, które jak przyssają się do człowieka to ciężko się od nich uwolnić. Dużo można by o nich pisać.
Miałam z taka osobą do czynienia, na szczęście znalazłam dość siły żeby się od niej uwolnić. Jak to było w jakimś filmie? "Wyrwałam chwasta" ;)

Tekst nie jest mój.
Wklejam go tutaj, bo związany z tematem.
Nawet jeżeli wyda się Wam trochę przydługi warto na spokojnie do niego wrócić i przeczytać.
http://www.wykop.pl/artykul/2210824/kobieta-mnie-zniszczyla/
Wklejam go tutaj, bo związany z tematem.
Nawet jeżeli wyda się Wam trochę przydługi warto na spokojnie do niego wrócić i przeczytać.
http://www.wykop.pl/artykul/2210824/kobieta-mnie-zniszczyla/
Tak, Manson, dobry tekst jakże trafnie opisujący.
Najgorsze jest to że czasami zajmuje dłuższy czas zorientowanie sie że mamy do czynienia z toksycznym człowiekiem. A prawde mówiąc niektórzy nie uświadamiają sobie tego do końca zycia. A może uświadamiają, tylko nie mają siły na zakończenie toksycznej relacji?
Najgorsze jest to że czasami zajmuje dłuższy czas zorientowanie sie że mamy do czynienia z toksycznym człowiekiem. A prawde mówiąc niektórzy nie uświadamiają sobie tego do końca zycia. A może uświadamiają, tylko nie mają siły na zakończenie toksycznej relacji?

Znalazłam bardzo ciekawy artykuł:
http://www.menopauza.pl/psyche/kobieta_w_spoleczenstwie/energetyczny_wampir_strzez_sie_.html
http://www.menopauza.pl/psyche/kobieta_w_spoleczenstwie/energetyczny_wampir_strzez_sie_.html
Dobry
Na toksyczności tak bardzo się nie znam, choć moze cos tam mogłabym powiedzieć.
Ale po pierwsze chciałam stanąć tu w obronie starszych ludzi. Zgadzam się z tym, co napisała Kosmitka. Ludzie z wiekiem często się zmieniają, staja się może bardziej narzekający, wymagający, czasem uciążliwi.
Ale czy to jest toksyczność.
Są już naprawdę starsi, często czują się na marginesie, samotni, brakuje im może rozmów. Pewnie coraz częściej pojawia się w myślach śmierć.
Zaczynają chorować. Fizycznie. Psychika już nie ta.
Czaesto problemy z pieniędzmi, wykupieniem lekarstw.
Ból. A to nogi, a to kręgosłup, a to serce......
Dzieci mają swoje życie. Stary człowiek tęskni.
Może warto czasem aby jeden czy drugi wnuk pojechal, choć godzine posłuchał zwierzeń swojej sterej babci nie tłumaczącbraku odwiedzin toksycznością.
A moze wspomnien by posłuchał, o ile babcia ma dobra pamięc.
Wydaje mi się, że czasem naprawdę trudno być usmiechnięta babcią albo dziadkiem, śpiewajaca podczas gotowania obiadu i rozmawiająca na sama wesołe i przyjemne tematy.
MOja Babcia byla akurat taka uśmiechnięta i we wszystkich widziała dobro.
Moja Mama jest taka sama. ALE.. No właśnie jest ale.
Moja Mama by chciała abym była cały czas z Nią. Chodzić na spacer z NIą. Do kościoła z Nią. Do mojej kolezanki tez. I do kina.
Jest kochana, wiem, że mnie kocha. Ja Ją.
I wiem, ze to nie jest żadna toksyczność. To choroba.
Niestety nie mogę powiedzieć, że jestem idealną córką, choć chciałabym.
W ogóle tak sobie uświadomiłam, że "toksyczność" to jest takie coś super wygodne dla mnie.
Sąsiadka Jolka ciągle narzeka na zdrowie. To mnie tak męczy. Słuchać tego nie mogę. Sama zle sie czuje po tych rozmowach. Ona jest toksyczna.
Koleżanka Pelagia ciągle opowiada o swoich klopotach. To mnie tak przygnębia. Jest toksyczna.
Kolega Karol wciąż narzeka na swoją siostrę brata matke. Toksyczny.
Franek o nikim nic dobrego nie powie- toksyczny.
Myślę, że wiele ludzkich zachowań, które nam nie odpowiadają, które sprawiają, że odtrącamy ludzi nazywamy toksycznością. I jesteśmy wytłumaczeni.
Ale ja sie na tym nie znam. Więc to tylko takie moje widzenie świata.
Na toksyczności tak bardzo się nie znam, choć moze cos tam mogłabym powiedzieć.
Ale po pierwsze chciałam stanąć tu w obronie starszych ludzi. Zgadzam się z tym, co napisała Kosmitka. Ludzie z wiekiem często się zmieniają, staja się może bardziej narzekający, wymagający, czasem uciążliwi.
Ale czy to jest toksyczność.
Są już naprawdę starsi, często czują się na marginesie, samotni, brakuje im może rozmów. Pewnie coraz częściej pojawia się w myślach śmierć.
Zaczynają chorować. Fizycznie. Psychika już nie ta.
Czaesto problemy z pieniędzmi, wykupieniem lekarstw.
Ból. A to nogi, a to kręgosłup, a to serce......
Dzieci mają swoje życie. Stary człowiek tęskni.
Może warto czasem aby jeden czy drugi wnuk pojechal, choć godzine posłuchał zwierzeń swojej sterej babci nie tłumaczącbraku odwiedzin toksycznością.
A moze wspomnien by posłuchał, o ile babcia ma dobra pamięc.
Wydaje mi się, że czasem naprawdę trudno być usmiechnięta babcią albo dziadkiem, śpiewajaca podczas gotowania obiadu i rozmawiająca na sama wesołe i przyjemne tematy.
MOja Babcia byla akurat taka uśmiechnięta i we wszystkich widziała dobro.
Moja Mama jest taka sama. ALE.. No właśnie jest ale.
Moja Mama by chciała abym była cały czas z Nią. Chodzić na spacer z NIą. Do kościoła z Nią. Do mojej kolezanki tez. I do kina.
Jest kochana, wiem, że mnie kocha. Ja Ją.
I wiem, ze to nie jest żadna toksyczność. To choroba.
Niestety nie mogę powiedzieć, że jestem idealną córką, choć chciałabym.
W ogóle tak sobie uświadomiłam, że "toksyczność" to jest takie coś super wygodne dla mnie.
Sąsiadka Jolka ciągle narzeka na zdrowie. To mnie tak męczy. Słuchać tego nie mogę. Sama zle sie czuje po tych rozmowach. Ona jest toksyczna.
Koleżanka Pelagia ciągle opowiada o swoich klopotach. To mnie tak przygnębia. Jest toksyczna.
Kolega Karol wciąż narzeka na swoją siostrę brata matke. Toksyczny.
Franek o nikim nic dobrego nie powie- toksyczny.
Myślę, że wiele ludzkich zachowań, które nam nie odpowiadają, które sprawiają, że odtrącamy ludzi nazywamy toksycznością. I jesteśmy wytłumaczeni.
Ale ja sie na tym nie znam. Więc to tylko takie moje widzenie świata.
Zgadzam sie całkowicie z Tobą Anno.
Ja na szczęście nie mam toksycznych kolegow/kolezanek w pracy, bo pracuję sama.:))
Znam za to innych takich toksyków. I niestety to rodzina jest.
I ciężko było z nimi sie spotykać.
Pewnego dnia podjęłąm bolesną decyzje i nie spotykam sie z nimi, choć to b. bliska rodzina.
Uznałam, ze zdrowie psychiczne moje i mojej rodziny jest ważniejsze, niż wiecznie zazdrośni, narzekający i wyciągający łapy po pomoc, ktora potem niszczą, ludzie. Chocby to był brat........siostra...........najbliższa kuzynka.........
Ja na szczęście nie mam toksycznych kolegow/kolezanek w pracy, bo pracuję sama.:))
Znam za to innych takich toksyków. I niestety to rodzina jest.
I ciężko było z nimi sie spotykać.
Pewnego dnia podjęłąm bolesną decyzje i nie spotykam sie z nimi, choć to b. bliska rodzina.
Uznałam, ze zdrowie psychiczne moje i mojej rodziny jest ważniejsze, niż wiecznie zazdrośni, narzekający i wyciągający łapy po pomoc, ktora potem niszczą, ludzie. Chocby to był brat........siostra...........najbliższa kuzynka.........
Mnie tekst z wykopu się nie podoba. Mogę się zgodzić z niektórymi punktami. Tak gdzieś 50 procent jest dla mnie do przyjęcia. Nie wiem, czy dobrze go odczytałem, ale imo promuje źle pojęty humanizm, a poza tym nihilizm, egoizm i ateizm (czyli same izmy, z których rzadko wynika coś fajnego). Kolejne próby kreowania nowego człowieka. Znamy to z historii i nic dobrego z tego nie wynikło. Myślę, że pierwsza lepsza starowinka z Polesia, Podlasia albo Podkarpacia potrafiłaby wypisać lepsze recepty na udane życie. I wcale nie przeszkadzałaby jej w tym ani wyrozumiałość dla trudnego charakteru i oschłości męża, ani użeranie się z dorastającymi dzieciakami, ani chodzenie do kościoła. W końcu nikt nikomu nie powiedział, że będzie łatwo. Pozostaje pytanie, czy coś nam się należy, czy wszystko jest darem.
Jakoś tak uważam ze życie jest darem, drogocenna perłą, ktorej nie mozemy zmarnować.
Talentem, ktory należy rozwijać.
Mieć odwage, by zmieniać to, co można i godzić sie z tym, czego zmienić nie można-----------taka niby parafraza modlitwy alkoholika.
Wczoraj usłyszalam, ze slowo zmartwienie pochodzi od martwego czasu........coś w tym jest nie??
Talentem, ktory należy rozwijać.
Mieć odwage, by zmieniać to, co można i godzić sie z tym, czego zmienić nie można-----------taka niby parafraza modlitwy alkoholika.
Wczoraj usłyszalam, ze slowo zmartwienie pochodzi od martwego czasu........coś w tym jest nie??
Mniej więcej zgadzam się z tym co napisal Yerba.
Brakuje mi cierpliwości, wyrozumiałości, miłosci. I jeśli ktoś jest marudny, ma trudna sytuacje o której wciąz i wciąż mówi, oczekuje ode mnie pomocy, łatwiej mi powiedzieć, że jest toksyczny i zamknąć przed nim swoje życie.
W końcu dziś jest modny taki i egoizm i liczy sie tylko to abym ja była szczesliwa.
Brakuje mi cierpliwości, wyrozumiałości, miłosci. I jeśli ktoś jest marudny, ma trudna sytuacje o której wciąz i wciąż mówi, oczekuje ode mnie pomocy, łatwiej mi powiedzieć, że jest toksyczny i zamknąć przed nim swoje życie.
W końcu dziś jest modny taki i egoizm i liczy sie tylko to abym ja była szczesliwa.
Toksyczny człowiek...dla mnie to ktoś,kto odbiera nam chęci do życia,węszący wszędzie podstęp,doszukujący się złego nawet w najlepszej sprawie,powoli zatruwający otoczenie swoim jadem i czerpiący radość z niepowodzenia innych...żal mi takich ludzi bo w gruncie rzeczy są bardzo nieszczęśliwi.
Czytałam tekst od Mansona i zgadzam się z tym tylko po części.
Czytałam tekst od Mansona i zgadzam się z tym tylko po części.
Widziałaś po co w większości przypadków są dzieci? :-) Skoro dorosłe dzieci nie spełniają oczekiwań swoich rodziców, będących już w podeszłym wieku, tak właśnie się dzieje.
Niestety wielu ludzi oczekuje, że na starość ktoś będzie się nimi opiekował. Kiedy okazuje się, że jest inaczej, młodym zarzuca się egoizm. Ja nie mam dzieci. Bo nie chcę. Jak myślisz, jaki jest argument mojej mamy? "Bo na starość zostaniesz sama!"
Niestety wielu ludzi oczekuje, że na starość ktoś będzie się nimi opiekował. Kiedy okazuje się, że jest inaczej, młodym zarzuca się egoizm. Ja nie mam dzieci. Bo nie chcę. Jak myślisz, jaki jest argument mojej mamy? "Bo na starość zostaniesz sama!"
Hmm
Nie wiem czy moja Babcia decydujac sie na kilkoro dzieci myślała o swojej starości. Za to wiem, że dzieci opiekowały się nią do końca.
Zresztą mieszkała z moja Mamą i ze mną. Umarła w domu. O zgrozo w tym samym domu byłam ja i moje dzieci w wieku od noworodka do wczesnoszkolnego.
Uważam, że miała piękną starość i piękna śmierć.
Nie mam pojęcia, czy moja Mama latami starała się o dziecko, aby ktoś sie nia zaopiekował na starość.
Wiem, że będę się opiekować, chyba, że to przekroczy moje umiejętnosci. Mam nadzieję, że tak nie będzie.
Nie wiem czy moje dzieci zaopiekuja się mną. Czas pokaże.
Z pewnościa zmuszac ich do tego nie będe.
Jeśli chodzi o mnie nie widze nic zlego w tym, że młodzi opiekują sie tymi, którzy juz tego potrzebuja.
Mało tego. Latami mieszkałam poza Polską i jedno z rzeczy, która mnie raziła to był brak więzi rodzinnych.
W wiekszości dzieci ani nie pomagały rodzicom ani nie utrzymywały kontaktów. Rodzice przestawali istniec, kiedy dzieci rozpoczynały swoje dorosłe zycie.
(czy zostawienie starych rodzicow samym sobie i nie interesowanie sie nimi nie jest egoizmem?)
Nie wiem czy moja Babcia decydujac sie na kilkoro dzieci myślała o swojej starości. Za to wiem, że dzieci opiekowały się nią do końca.
Zresztą mieszkała z moja Mamą i ze mną. Umarła w domu. O zgrozo w tym samym domu byłam ja i moje dzieci w wieku od noworodka do wczesnoszkolnego.
Uważam, że miała piękną starość i piękna śmierć.
Nie mam pojęcia, czy moja Mama latami starała się o dziecko, aby ktoś sie nia zaopiekował na starość.
Wiem, że będę się opiekować, chyba, że to przekroczy moje umiejętnosci. Mam nadzieję, że tak nie będzie.
Nie wiem czy moje dzieci zaopiekuja się mną. Czas pokaże.
Z pewnościa zmuszac ich do tego nie będe.
Jeśli chodzi o mnie nie widze nic zlego w tym, że młodzi opiekują sie tymi, którzy juz tego potrzebuja.
Mało tego. Latami mieszkałam poza Polską i jedno z rzeczy, która mnie raziła to był brak więzi rodzinnych.
W wiekszości dzieci ani nie pomagały rodzicom ani nie utrzymywały kontaktów. Rodzice przestawali istniec, kiedy dzieci rozpoczynały swoje dorosłe zycie.
(czy zostawienie starych rodzicow samym sobie i nie interesowanie sie nimi nie jest egoizmem?)
Inka, nie wiem dokładnie ale wydaje mi się że do Domów Starości są oddawani starsi ludzie którzy wymagaja całodobowej czy specjalistycznej opieki. Różnie sie życie układa i nie wszyscy są w stanie zapewnic im własną opiekę.
Daleka jestem od oceniania ludzi którzy tak postąpili, zresztą daleka jestem od oceniania kogokolwiek. Trzeba samemu być w danej sytuacji żeby zrozumieć drugiego czowieka. Czasami chyba zbyt pochopnie wydaje się opinie o drugim człoweku.
Daleka jestem od oceniania ludzi którzy tak postąpili, zresztą daleka jestem od oceniania kogokolwiek. Trzeba samemu być w danej sytuacji żeby zrozumieć drugiego czowieka. Czasami chyba zbyt pochopnie wydaje się opinie o drugim człoweku.

Niulko, moze to nie są oczekiwania Inki od Jej dzieci tylko od samej siebie?
Kosmitko, też nie oceniam, też nie wiem co bym zrobiła, gdyby np moja Babcia z nozem po domu biegała a ja nie mogłabym zapewnic jej 24 godzinnej opieki.
Nie wiem co bym zrobiła gdyby moja Babcia wymagała opieki hospicjum.
Oczywiscie, że sa sytuacje, w których moze dobre jest dla chorego znalezc sie w jakimś miejscu gdzie zajma sie nim specjalisci.
Ale mozesz byc pewna, ze Domy Pomocy Spolecznej pełne sa dość sprawnych osób.
Zajmuja sie nimi opiekunki.
Opiekunki zabieraja na spacery, do kina, urzadzaja wieczorki taneczne i teatrzyki (jak dla dzieci).
Tylko czy nie jest to smutne, ze musza to robić własnie opiekunki anie ktos bliski?
Kosmitko, też nie oceniam, też nie wiem co bym zrobiła, gdyby np moja Babcia z nozem po domu biegała a ja nie mogłabym zapewnic jej 24 godzinnej opieki.
Nie wiem co bym zrobiła gdyby moja Babcia wymagała opieki hospicjum.
Oczywiscie, że sa sytuacje, w których moze dobre jest dla chorego znalezc sie w jakimś miejscu gdzie zajma sie nim specjalisci.
Ale mozesz byc pewna, ze Domy Pomocy Spolecznej pełne sa dość sprawnych osób.
Zajmuja sie nimi opiekunki.
Opiekunki zabieraja na spacery, do kina, urzadzaja wieczorki taneczne i teatrzyki (jak dla dzieci).
Tylko czy nie jest to smutne, ze musza to robić własnie opiekunki anie ktos bliski?
A ja znam przypadki gdy sprawni starsi ludzie sami chca tam zamieszkać, właśnie dlatego żeby aktywnie spędzać czas, gdy juz na przykład współmałzonek nie żyje
często jest tak że najbliższa rodzina nawet nie ma warunków mieszkaniowych żeby zamieszkać z babcią czy dziadkiem, albo są zapracowani i nie mają czasu na wyjście ze starszymi do np. kina
Nie byłam w takiej sytuacji to nie wiem, ale wydaje mi się że mało jest przypadków gdzie z wyrachowania są oddawani starsi ludzie do domów opieki.
często jest tak że najbliższa rodzina nawet nie ma warunków mieszkaniowych żeby zamieszkać z babcią czy dziadkiem, albo są zapracowani i nie mają czasu na wyjście ze starszymi do np. kina
Nie byłam w takiej sytuacji to nie wiem, ale wydaje mi się że mało jest przypadków gdzie z wyrachowania są oddawani starsi ludzie do domów opieki.

Oczywiście być może są takie osoby, które radosnie opusciły swoje mieszkania, swoja okolice, swoje sąsiadki i znajomych i przeniosły się do Domu Pomocy Społecznej, aby aktywnie spedzac czas pod okiem opiekunek.
Nie mam az tak duzego doswiadczenia aby mówić o wszystkich. Wiem tylko tyle ile widziałam będąc kiedyś na praktykach w takich miejscach, oraz przez kilka lat za granica. Poznałam tam jedna starsza pania mieszkająca w takim odpowiedniku domu dla starszych osób.
To było osiedle maleńkich domkow. Kazdy domek zamieszkany przez taka starsza osobe.
Dziwne takie miejsce. Brak młodych, brak dzieci. Brak oznak toczacego sie zycia.
Widziałam ja kilka razy, bo kobieta, która wynajmowała mi mieszkanie była jej przyjaciólką.
Nie mam az tak duzego doswiadczenia aby mówić o wszystkich. Wiem tylko tyle ile widziałam będąc kiedyś na praktykach w takich miejscach, oraz przez kilka lat za granica. Poznałam tam jedna starsza pania mieszkająca w takim odpowiedniku domu dla starszych osób.
To było osiedle maleńkich domkow. Kazdy domek zamieszkany przez taka starsza osobe.
Dziwne takie miejsce. Brak młodych, brak dzieci. Brak oznak toczacego sie zycia.
Widziałam ja kilka razy, bo kobieta, która wynajmowała mi mieszkanie była jej przyjaciólką.
Smutne takie osiedle Anno.
Ja uważam, że co innego brak mozliwości opieki nad osobą chorą, przewlekle chorą, a co innego oddać niewygodną babinkę do DPS, czy tzw domu pogodnej starości.
Nie zawsze mamy mozliwość 24 h opieki nad chorym np. na Altzheimera.
Ale odbiegamy od tematu trochę.
chorzy czy starzy ludzie nie są toksyczni.
To ze zachowują sie nie zawsze jak nam sie podoba to przecież wina choroby, upływu lat czy tzw roznicy pokoleń.
Pięknie napisałaś inko jak twoja córka sie wypowiedziala o babci.......
Pozazdrościć mądrości:))
Ja uważam, że co innego brak mozliwości opieki nad osobą chorą, przewlekle chorą, a co innego oddać niewygodną babinkę do DPS, czy tzw domu pogodnej starości.
Nie zawsze mamy mozliwość 24 h opieki nad chorym np. na Altzheimera.
Ale odbiegamy od tematu trochę.
chorzy czy starzy ludzie nie są toksyczni.
To ze zachowują sie nie zawsze jak nam sie podoba to przecież wina choroby, upływu lat czy tzw roznicy pokoleń.
Pięknie napisałaś inko jak twoja córka sie wypowiedziala o babci.......
Pozazdrościć mądrości:))
jedyna roznica jaka dzieli ludzi starszych od malych dzieci, jest taka ze od tych pierwszych wymaga sie tego, zeby nie zawadzali i zachowywali sie odpowiedzialnie, gdyz posiadaj doswiadczenie przezytych lat. nikt nie bierze pod uwage, ze na starzenie sie ludzkiego ciala sklada sie rowniez leciwosc mozgu, co w konsekwencji sprowadza sie do tego, ze ci ludzie na wieczor zycia, po prostu dziecinnieja i wymagaja takiej samej, a moze nawet i wiekszej, opieki jak ci najmlodsi. wiekszosc rodzicow traktuje swoje male pociechy jak oczka w glowie, ale gdy przychodzi czas zamiany miejsc to sie ich oddaje do domow, ktore pozornie sa do tego stworzone, pozbywajac sie zbednego 'ciezaru', niczym starego, zepsutego mebla....
oczywiscie wszystko jest kwestia subiektywna i zalezy od konkretnego czlowieka, ale to tak jak w powiedzeniu.... jak sobie poscielesz, tak sie wyspisz...
oczywiscie wszystko jest kwestia subiektywna i zalezy od konkretnego czlowieka, ale to tak jak w powiedzeniu.... jak sobie poscielesz, tak sie wyspisz...
Zgadzam się z Tobą kosmitko. Z doświadczenia wiem, że ludzie nie są wstanie zaopiekować się 24 godz na dobę swoją schorowaną matką czy ojcem. Nie chodzi tu o więzi rodzinne, tylko są choroby np.demencja starcza/alzcheimer które powodują, że starszy człowiek zapomina, jest nie logiczny, chowa różne przedmioty, wychodzi z domu i nie potrafi wrócić,a także bardzo często są agresywni, m.in dlatego, bo budzą się po drzemce i nie rozpoznają otoczenia, wnuków, córki, syna...---myślą że to złodzieje, którzy przyszli ją obrabować. Często myślą że ktoś ich prześladuje, więzi...Są zagubieni.
Są też takie choroby, które powodują, że starszy człowiek ślepnie, głuchnie, jest leżący i nie chodzi. Jedna osoba nie jest zawsze w stanie takiej osoby "ogarnąć" A przecież trzeba zmienić pampersa, wykąpać, nakarmić, podać leki, przy pilnować, porozmawiać....
Dlatego ktoś, kto nie miał nigdy do czynienia z takimi osobami, to właśnie myśli, że rodzina danego staruszka jest nie dobra, bo oddała do domu seniora czy opieki.
Ubierzcie, że w dobrych domach opieki, chorzy staruszkowie otrzymują pomoc 24 godz na dobę, tam pracownicy odpowiadają za tego człowieka izapewniają godną starość i umieranie....
Jeżeli starcy mają dobre i kochane dzieci, to powinni dziadków częściej odwiedzać i interesować się nimi, rozmawiać, przytulać....
Są też takie choroby, które powodują, że starszy człowiek ślepnie, głuchnie, jest leżący i nie chodzi. Jedna osoba nie jest zawsze w stanie takiej osoby "ogarnąć" A przecież trzeba zmienić pampersa, wykąpać, nakarmić, podać leki, przy pilnować, porozmawiać....
Dlatego ktoś, kto nie miał nigdy do czynienia z takimi osobami, to właśnie myśli, że rodzina danego staruszka jest nie dobra, bo oddała do domu seniora czy opieki.
Ubierzcie, że w dobrych domach opieki, chorzy staruszkowie otrzymują pomoc 24 godz na dobę, tam pracownicy odpowiadają za tego człowieka izapewniają godną starość i umieranie....
Jeżeli starcy mają dobre i kochane dzieci, to powinni dziadków częściej odwiedzać i interesować się nimi, rozmawiać, przytulać....
Powinniśmy rozgraniczyć sytuację bardzo schorowanych staruszków,którym już nie jesteśmy w stanie pomóc ze względu na ich stan a oddawanie, rzekomo za ich przyzwoleniem, całkiem sprawnych fizycznie i umysłowo rodziców bo tam będzie im lepiej....jest takie powiedzenie o starych drzewach,których się nie przesadza....druga kwestia to pamięć i szacunek,niech ten rodzic po raz setny opowiada o swojej młodości,o sytuacjach ,które znamy już na pamięć,słuchajmy tego i cieszmy się,że jest jeszcze tak sprawny,tak jak Graszka pięknie napisałaś,przytulmy,powiedzmy ,że kochamy,okażmy szacunek.
I niech młodsze pokolenie to widzi bo tak jak słusznie zauważył ~mmm.....jak sobie pościelesz,tak....
I niech młodsze pokolenie to widzi bo tak jak słusznie zauważył ~mmm.....jak sobie pościelesz,tak....
@Graszka
zastanawialas sie kiedys, ilu z przytoczonych przez ciebie starszych ludzi, w mlodosci 'sprzedawalo' swoje dzieci do ich pokojow by bawily sie w samotnosci, albo do rodziny, z powodu ze sami byli zmeczeni po pracy lub mieli ciekawsze rzeczy na glowie, a ich wlasny czas byl o wiele cenniejszy....?
nie twierdze ze kazdy przypadek jest taki sam, ale nic w przyrodzie nie dzieje sie bez przyczyny....
zastanawialas sie kiedys, ilu z przytoczonych przez ciebie starszych ludzi, w mlodosci 'sprzedawalo' swoje dzieci do ich pokojow by bawily sie w samotnosci, albo do rodziny, z powodu ze sami byli zmeczeni po pracy lub mieli ciekawsze rzeczy na glowie, a ich wlasny czas byl o wiele cenniejszy....?
nie twierdze ze kazdy przypadek jest taki sam, ale nic w przyrodzie nie dzieje sie bez przyczyny....
Mechanizm podobny, ale rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka, nawet gdy wysyła go do swojego pokoju, czy do babci.
Nawet gdy zostawiają dziecko pod opieką opiekunki (bo sami idą na Sylwestra czy wesele) to mimo wszystko dzwonią, pytają się czy z dziećmi wszystko dobrze, czy jadły kolację, czy śpią....
Natomiast w przypadku osób oddających starszego rodzica do szpitala, niejednokrotnie są oburzeni tym, że prosi się ich by dostarczyli piżamę na zmianę czy wodę. Nie mówiąc o tym,że prawie nie odwiedzają, nie interesują się, tylko liczą na to, żeby jak najdłużej staruszek na oddziale przebywał.
Nawet gdy zostawiają dziecko pod opieką opiekunki (bo sami idą na Sylwestra czy wesele) to mimo wszystko dzwonią, pytają się czy z dziećmi wszystko dobrze, czy jadły kolację, czy śpią....
Natomiast w przypadku osób oddających starszego rodzica do szpitala, niejednokrotnie są oburzeni tym, że prosi się ich by dostarczyli piżamę na zmianę czy wodę. Nie mówiąc o tym,że prawie nie odwiedzają, nie interesują się, tylko liczą na to, żeby jak najdłużej staruszek na oddziale przebywał.
Ale dzieci czerpią z rodziców przykład.Poza tym nie wszędzie starsi ludzie spędzają starość w domach opieki czy szpitalach.
W niektórych krajach na emeryturze dopiero zaczyna się żyć.
Czemu za granicą są kluby czy restauracje,gdzie starsi ludzie mogą się spotykać,porozmawiac czy spędzić miło czas i korzystają z tego.Nie tylko dom,kościół,przychodnia.
A opieka dzieci jest dobrowolna,jeżeli dzieci dobrze wychowane,to się zaopiekują same,dlatego tak ważne jest odpowiednie wychowanie.
W niektórych krajach na emeryturze dopiero zaczyna się żyć.
Czemu za granicą są kluby czy restauracje,gdzie starsi ludzie mogą się spotykać,porozmawiac czy spędzić miło czas i korzystają z tego.Nie tylko dom,kościół,przychodnia.
A opieka dzieci jest dobrowolna,jeżeli dzieci dobrze wychowane,to się zaopiekują same,dlatego tak ważne jest odpowiednie wychowanie.
Myślę że tu chodzi o zachowanie zasad wzajemności pokoleniowej. Masz takie wnuki jakie sobie wychowasz i na starość możesz liczyć na wzajemność. Z moich obserwacji wynika że osoby opuszczone i samotne zapracowały na to całym swoim życiem.
A toksyczność to jest dla mnie całkiem coś innego. To jest przysłowiowa kropla goryczy w miodzie. Psucie atmosfery. Ja zawsze reaguje na takie przejawy mówiąc głośno i wyraźnie co i dlaczego mi się nie podoba. Dodatkowo kombinuję na przyszłość co zrobić by uniknąć takiej sytuacji.
Prewencja i jeszcze raz prewencja. I zawsze staram się unikać toksycznych osób, a jeśli się nie da to robię tak żeby się dało, wtedy żyje mi się jakby lepiej.
A toksyczność to jest dla mnie całkiem coś innego. To jest przysłowiowa kropla goryczy w miodzie. Psucie atmosfery. Ja zawsze reaguje na takie przejawy mówiąc głośno i wyraźnie co i dlaczego mi się nie podoba. Dodatkowo kombinuję na przyszłość co zrobić by uniknąć takiej sytuacji.
Prewencja i jeszcze raz prewencja. I zawsze staram się unikać toksycznych osób, a jeśli się nie da to robię tak żeby się dało, wtedy żyje mi się jakby lepiej.
Graszka, z toksycznym szefem to rzeczywiście kłopot. Najlepiej byłoby zmienić pracę ale w wielu przypadkach jest to trudne. Często nie mamy na to wpływu.
Natomiast gdy zobaczymy że mamy toksycznego partnera czy znajomych to dla własnego dobra lepiej od nich uciec jak najdalej. Tylko tak jak wyżej pisałam, czasami długo trwa zanim zorientujemy się że mamy do czynienia z toksycznymi osobami. Często też ludzie nie potrafią zdefiniować tego problemu.
Natomiast gdy zobaczymy że mamy toksycznego partnera czy znajomych to dla własnego dobra lepiej od nich uciec jak najdalej. Tylko tak jak wyżej pisałam, czasami długo trwa zanim zorientujemy się że mamy do czynienia z toksycznymi osobami. Często też ludzie nie potrafią zdefiniować tego problemu.

to było to, wczoraj już byłam zmęczona żeby sobie przypomnieć ;)))
http://www.youtube.com/watch?v=gSnlQO0s4M0
http://www.youtube.com/watch?v=gSnlQO0s4M0
