Re: Trójmieska policja Srodmiescie-TRAGEDIA
Tragedia byłaby!
Ale swoją drogą historia jak z filmu! Szok.
Ja miałam taką sytuacje... Wracałam bodajże z poczty, nie daleko jest szkoła (gimnazjum) i zaraz obok park. Zima, nie...
rozwiń
Tragedia byłaby!
Ale swoją drogą historia jak z filmu! Szok.
Ja miałam taką sytuacje... Wracałam bodajże z poczty, nie daleko jest szkoła (gimnazjum) i zaraz obok park. Zima, nie pamiętam godziny ale było już ciemno... Dzieciaki chyba były po jakiś dodatkowych zajęciach.. Plecaki porozrzucane.. I nagle słyszę jakieś wyzwiska , wrzaski. Przyspieszyłam w stronę tych głosów i widzę jak dwoje "kozaków" bije jednego chłopaka. Hmm, niby nie powinnam się wtrącać bo to "męskie" sprawy. Jednak, nie byłabym sobą.. Jakbym tam nie wpadła i nie narobiła jeszcze większej rozróby. Jak złapałam jednego z nich za ramię i odepchnęłam tak ten drugi na mnie z rączkami. Przez chwilę byłam zdezorientowana. Nie miej jednak ofiara zdążyła wstać i odejść. I się dopiero zaczęło... Kozak nr.1 (którego odepchnęłam) zaczął uspokajać Kozaka nr.2 który się dalej do mnie furkał. Poprosiłam Kozaka nr.1 by odszedł i poczekał na kolegę, tuż obok. Kozakowi nr.2 byłam zmuszona wykręcić rączkę z zapytaniem czy wie co znaczy szacunek do kobiet... Bo jak nie to mogę Cię bardzo szybko nauczyć nie używając przemocy, nie zniżając się do Twojego poziomu. Chłopczyk zamilkł... Poprosił bym go puściła... Puściłam i "kozacy" zwiali, zapominając o plecakach. Zguby odniosłam do szkoły, do wspaniałych Pań woźnych. Jako że jestem absolwentką owego gimnazjum. Poprosiłam chłopca który był bity, by był jutro w szkole... A jeżeli Go nie będzie, ma dać znać na mój numer który mu podałam.
Umówiliśmy się, przyszedł pod szkołę z Mamą, poszliśmy do Pani pedagog, dyrektor i wychowawcy. Opisałam całą sytuacje. Z reszta nie trzeba było dużo mówić, wystarczyło spojrzeć na jego dosłownie okopana twarz. Nie wspominając o sińcach na całym ciele.
Byli kolegami z klasy... "Kozacy" dostali nadzór kuratora. Chłopak wyzdrowiał, doszedł do siebie i przepisał się do "sportówki".
Gdybym nie zareagowała... Posunęliby się dalej? Opamiętaliby się? Tego nie wiem...
Kontakt, sporadyczny, bo sporadyczny ale z Chłopcem mam. Nazywa mnie "Atomówką". Bo to ja musiałam go namówić na nagłośnienie tej sytuacji u dyrektorstwa. I to jest miłe.. Dlatego warto, zaryzykować swoim zdrowiem, życiem.. Dla takich prostych słów jak "dziękuję", czy "moja Atomówko".
Pozdrawiam Natalia.
zobacz wątek