Zazwyczaj do restauracji chozi się po to aby zjeść inaczej niż w domu. Co innego, lepszego.. malinowy chruśniak to restauracja gdzie, do naleśników słonych daje się ciasto na słodko, w ogóle nie przyprawione, zuba krem z pomidorów to jak dla mnie sos z torebek do makaronu Napoli, bo smakuje identycznie czyli słabo. a kosztuje 10zł. Naleśnaik dało się zjeść ale za 12 zł nie 17, naprawdę robie lepsze sama. Narzeczony zamówił grilowany karczek, który koło grila nawet nie leżał, chciał ziemnaiki ale pan wciskał mu : to frytki może, ? a może jednak frytki ? za 22 zł przyniósł tego pół talerza. Najlepsze było jak chcielismy zapłacić anie było nikogo w restauracji!! równie dobrze moglibyśmy sobie wyjśc nie płacąc, 10 minut czekaliśmy chyba na szefa. Dla mnie gdyby było taniej wszystko min o 5-7 zł to by wtedy sie opłacało, bo może nie ma smaku ale coś zjesz....