Widok
W którym momencie porodu jechać do szpitala?
No właśnie, czy jak wystąpią skurcze czy jak odejda wody? Jak było u was? Rozmawiałam z kilkoma osobami i u wszystkich powtarza się ten sam scenariusz - szybki przyjazd do szpitala a potem wielogodzinne oczekiwanie na poród. Czy nie lepiej poczekać w domu na rozwój wypadków skoro w szpitalu i tak nie podadzą nic na ból i tylko co jakis czas położna sprawdza rozwarcie?
Generalnie jak odejdą Ci wody (przejrzyste i czyste) to spokojnie przygotuj sie i jedź do szpitala - u mnie dwa porody tak przebiegały, od odejścia wód ok. 6 godz. do urodzenia.
Wydaje mi się, że nie należy zbyt zwlekać, np. już przy skórczach, bo bywają tzw porody błyskawiczne, że w godzinę masz dziecko, znam taki przypadek - urodzenia dziecka w krzakach przed szpitalem...
Wydaje mi się, że nie należy zbyt zwlekać, np. już przy skórczach, bo bywają tzw porody błyskawiczne, że w godzinę masz dziecko, znam taki przypadek - urodzenia dziecka w krzakach przed szpitalem...
Novia, zanim Cię przyjmą może minąć kilka-kilkadziesiąt minut (no mnie przyjęli od razu, pusto było na IP), wypełnisz dokumenty z pielęgniarką, jakies tam ankiety, zgody, itp., podłączą do KTG na pół godziny albo i dłużej, wtedy do gabinetu ginekologicznego na badanie i USG, znów wywiadzik, tam też spędzisz ze 20-30 minut, wtedy lewatywa też ze 20 minut. Tu proszę poczekać 5 minutek, tam proszę poczekać 5 minutek...
I sie robią 2 godziny :)
Ja zajechałam ok. 5:00 na IP, a kilka minut przed 7:00 weszłam na oddział. A na IP tylko ja byłam do ogarnięcia, nie było innych ciężarnych.
I sie robią 2 godziny :)
Ja zajechałam ok. 5:00 na IP, a kilka minut przed 7:00 weszłam na oddział. A na IP tylko ja byłam do ogarnięcia, nie było innych ciężarnych.
Ha ! trochę to tak wygląda, siedzisz na stołku u pielęgniaki i prężysz się z bólu, a ona spogląda znad papierów, które właśnie wypełnia - kilka stron A4 :)) Na izbie faktycznie można sobie posiedzieć - jak się trafi w nocy lub w weekend, a lekarz ma poród lub cięcie - położna tylko sprawdzi czy już nie rodzisz, podłączy ktg i czekasz dalej...
nie czekaj na wody bo niekoniecznie moga ci odchodzić. Generalnie w większosci nie odchodzą przed samym porodem w szpitalu. U mnie w dwóch porodach najpierw czop, potem skurcze, potem przed samymi partymi dopiero wody.
Czekaj na regularne skurcze, nie ma co sie śpieszyć. Jak będą co 5 min przez pół godziny to jedź. I tak pewnie sobie trochę poczekasz bo to takie chop siup nie jest. U mnie drugi to szybszy tak z 1,5 godzinki ale ja właśnie zwlekałam jak mogłam do szpitala bo po co tam, siedzieć
Czekaj na regularne skurcze, nie ma co sie śpieszyć. Jak będą co 5 min przez pół godziny to jedź. I tak pewnie sobie trochę poczekasz bo to takie chop siup nie jest. U mnie drugi to szybszy tak z 1,5 godzinki ale ja właśnie zwlekałam jak mogłam do szpitala bo po co tam, siedzieć
Jak odejdą wody :
jeśli przezroczyste - powinnaś w ciągu 2h trafić do szpitala, zielonkawe max 1 h
Jeśli skurcze - ciąża pierwsza - co 5 minut.
A tak naprawdę to nie ma reguł i w tym jest problem. Mam koleżanki co się kilkanaście godzin jeszcze w szpitalu męczyły, a mam i takie które ledwo co zdążyły dojechać i rodziły na korytarzu, mimo że szybko pojechały.
jeśli przezroczyste - powinnaś w ciągu 2h trafić do szpitala, zielonkawe max 1 h
Jeśli skurcze - ciąża pierwsza - co 5 minut.
A tak naprawdę to nie ma reguł i w tym jest problem. Mam koleżanki co się kilkanaście godzin jeszcze w szpitalu męczyły, a mam i takie które ledwo co zdążyły dojechać i rodziły na korytarzu, mimo że szybko pojechały.
mi nic nie szło od kręgosłupa, ani w dół
hmm... u mnie to wyglądało jakby mnie brzuch bolał na okres tylko mocniej (jakbym okres miała), przychodziło falami i odchodziło i chwila spokoju i znów przychodziło. No i z godziny na godzinę coraz mocniejsze.
Nie przypominam sobie napinania brzucha ani niczego takiego.
No ale to sprawa indywidualna, chociaż dużo koleżanek porównuje ten ból to bólów menstruacyjnych.
Parte to już zupełnie inna historia.
hmm... u mnie to wyglądało jakby mnie brzuch bolał na okres tylko mocniej (jakbym okres miała), przychodziło falami i odchodziło i chwila spokoju i znów przychodziło. No i z godziny na godzinę coraz mocniejsze.
Nie przypominam sobie napinania brzucha ani niczego takiego.
No ale to sprawa indywidualna, chociaż dużo koleżanek porównuje ten ból to bólów menstruacyjnych.
Parte to już zupełnie inna historia.
hmm... w moim przypadku, po odejściu wód ciężko mi było ustać na nogach, więc nie wyobrażam sobie jeszcze podróży z domu do szpitala w takim stanie
zatem rada ode mnie dziewczyny - nie czekajcie na ostatnią chwilę :))
Novia, a czop Ci odszedł?
zatem rada ode mnie dziewczyny - nie czekajcie na ostatnią chwilę :))
Novia, a czop Ci odszedł?
"Dobre rodzicielstwo to w dużej części umiejętność radzenia sobie z własną bezradnością. (..) Trzeba rozstać się z wyobrażonym i wymarzonym dzieckiem po to, by spotkać się z tym, które ma się we własnym domu." A. Stein
No to ja się pomądrzę bo ostatnio miałam ten temat w szkole rodzenia. Położna powiedziała, żeby jechać jak są skurcze regularne co 5-7 minut. Wody nie zawsze muszą odejść(mogą przekłuć pęcherz w szpitalu). Jeśli jednak odeszły wody koloru zielonego to jechać jak najszybciej.
Ja chciałabym spędzić minimum czasu w szpitalu dlatego nie zamierzam się spieszyć a co będzie to czas pokaże :-)
Ja chciałabym spędzić minimum czasu w szpitalu dlatego nie zamierzam się spieszyć a co będzie to czas pokaże :-)
Jeśli powiesz, ze rodzisz to nie czekasz na IP tylko Cie przyjmują od razu - tak było w moim przypadku na Zaspie...
Pierwszy skurcz koło 17:55, o 18:30 bylismy w szpitalu (mialam rozwarcie 5cm), koło 19 trafilismy na porodówke a o 21:15 urodziła sie córcia :)
No i skurcze wcale nie byly jakies mega mocne, ale intuicyjnie wiedzialam, ze to to :)
Pierwszy skurcz koło 17:55, o 18:30 bylismy w szpitalu (mialam rozwarcie 5cm), koło 19 trafilismy na porodówke a o 21:15 urodziła sie córcia :)
No i skurcze wcale nie byly jakies mega mocne, ale intuicyjnie wiedzialam, ze to to :)
Novia daj sobie spokój z tą lewatywą. Nawet jak coś ci się przydarzy to raz, będzie ci to obojętne w tym momencie, dwa nie ty pierwsza i ostatnia. Ja gdybym zrobiła lewatywę to dopiero byłby numer, rodziłam dwa razy tak szybko, że zaczęło by mnie czyścić w najmniej odpowiednim momencie:) Czy ta położna, która mówiła o tym nie przyjemnie nie miała imienia na G?
u mnie to byly mocne bole krzyzowe juz od 3 a urodzilam dopiero po21 i nie dalo sie tego przegapic. bylam na spokojnie na patologi i moglam zrobic leawtywe co nic nie boli nie przeszkadza itd a mialam wiekszy komfort czasem nie da sie zdarzyc po porstu hehe:))
wody tez dopiero przed samym porodem mi odeszly ale jakby to bylo w domu to nie wiem czy bym zdarzyla do szpitala ogolnie ja mialam na koniec juz takie bole ze bole menstruacyjne to wielki pikus a mam je bolesne tez.
mysle ze porodu nie da sie przegapic chyba ze ktos nie ma krzyzowych to moze i da nie wiem:)
nie ma co czekac i sie stresowac bo tylko czlowiek zle spi bo za duzo mysli:) dziecko i tak urodzi sie wtedy kiedy ono bedzie chcialo:))
wody tez dopiero przed samym porodem mi odeszly ale jakby to bylo w domu to nie wiem czy bym zdarzyla do szpitala ogolnie ja mialam na koniec juz takie bole ze bole menstruacyjne to wielki pikus a mam je bolesne tez.
mysle ze porodu nie da sie przegapic chyba ze ktos nie ma krzyzowych to moze i da nie wiem:)
nie ma co czekac i sie stresowac bo tylko czlowiek zle spi bo za duzo mysli:) dziecko i tak urodzi sie wtedy kiedy ono bedzie chcialo:))
U mnie reguralne skurcze co 15-20min zaczęły się o godzinie 21. O 2 w nocy miałam już co 3min (skurcze były już naprawdę bolesne) i wtedy zdecydowałam aby jechać do szpitala. Wody odeszły mi dopiero w szpitalu z pomocą lekarzy. W drodze (ok 20min) akcja rozkręciła się tak bardzo, ze wyłam w samochodzie. Na miejscu okazało się, że skurcze są częste i reguralne ale wolno postępuje rozwarcie. Podali mi jakieś leki. O godzinie 10:20 była ze mną córcia.
Pierwsze skurcze obudziły mnie przy 1. synku jakoś po 4 rano. Były regularne co jakieś 3 min. Ale wiedziałam,że mogą być przepowiadające, więc zaczekałam 2h (przez cały ten czas skurcze były regularne) i wzięłam ciepły prysznic. W szkole rodzenia mówili nam,że jeśli po prysznicu przejdzie to właśnie przepowiadające, a jeśli się nasilą,że to TO :) Skórcze nasiliły się, potem odszedł mi czop. Potem skurcze przystopowały, więc zdążyłam jeszcze trochę odespać :P Powróciły po jakimś czasie znów regularnie. Pojechaliśmy na ostatnie zakupy, podczas których moje ręce ciągle szukały podparcia. Babeczki ze szkoły rodzenia mówiły,że to charakterystyczne przy porodzie właśnie. Do szpitala pojechaliśmy po 15. W aucie skurczy nie czułam wcale :P Więc na izbie przyjęć, gdy pytano mnie co ile skucze powiedziałam,że co 3 min. tak jak to było zanim do auta wsiadłam. Po badaniu okazało się,że 3 palce rozwarcia, więc zostałam już w szpitalu. Na sali byłam gdzieś o 17, a urodziłam o 21.10.
W moim wypadku nie było, więc się co spieszyć. Ale poród przebiegł książkowo. Najpierw skurcze, potem czop, wody odeszły przy przebiciu w szpitalu,bo pęcherz blokował ich odejście. I wtedy już parte.
Osobiście nie polecam jechania zbyt szybko jeśli nic niepokojącego się nie dzieje. Tylko właśnie odczekania godz. lub 2 i sprawdzenia po prysznicu co się będzie działo. W domu jest jednak spokojniej.
Fakt przy 2. dziecku powinnam była jechać od razu, bo w 1,5h od skurczy urodziło mi się dziecko i ogólnie prawie urodziłam w domu. Tylko no właśnie to był 2. poród, było już 1,5 tyg. po terminie, więc inaczej.Owszem bywa,że i pierworódki rodzą gwałtownie, ale zwykle to jednak trwa....
W moim wypadku nie było, więc się co spieszyć. Ale poród przebiegł książkowo. Najpierw skurcze, potem czop, wody odeszły przy przebiciu w szpitalu,bo pęcherz blokował ich odejście. I wtedy już parte.
Osobiście nie polecam jechania zbyt szybko jeśli nic niepokojącego się nie dzieje. Tylko właśnie odczekania godz. lub 2 i sprawdzenia po prysznicu co się będzie działo. W domu jest jednak spokojniej.
Fakt przy 2. dziecku powinnam była jechać od razu, bo w 1,5h od skurczy urodziło mi się dziecko i ogólnie prawie urodziłam w domu. Tylko no właśnie to był 2. poród, było już 1,5 tyg. po terminie, więc inaczej.Owszem bywa,że i pierworódki rodzą gwałtownie, ale zwykle to jednak trwa....
U mnie regularne skurcze zaczely sie ok.22 - co 10 min.
Do 1 w nocy dopakowywalam torbe, wzielam prysznic i chcialam zrobic ta nieszczesna lewatywe w domu,ale juz nie dalam rady (kiedy ma sie skurcze,przybranie pozycji jakie sa pokazane na jej opakowaniu graniczy z cudem:))
O pierwszej w nocy odwazylam sie obudzic meza,ze juz chyba czas jechac:) Zrobilam mu kawe,on ja wypil,ja w tym czasie juz kleczalam na podlodze nie mogac sie ruszyc:)
Kiedy przyjechalismy do szpitala maz musial mnie prowadzic,bo ja nie moglam juz sama isc. Potem jeszcze godzina zleciala na wszystkich papierach, badaniu,ktg itp. - trafilam z rozwarciem na 3 palce, a za kolejna godzine mała juz byla na swiecie:)
Generalnie polozna zostawila mnie z rozwarciem na 3 palce - jak przyszla po jakis 40 min ja juz mialam rozwarcie na 5 i parte.
Takze co rodzaca to inaczej.
Do 1 w nocy dopakowywalam torbe, wzielam prysznic i chcialam zrobic ta nieszczesna lewatywe w domu,ale juz nie dalam rady (kiedy ma sie skurcze,przybranie pozycji jakie sa pokazane na jej opakowaniu graniczy z cudem:))
O pierwszej w nocy odwazylam sie obudzic meza,ze juz chyba czas jechac:) Zrobilam mu kawe,on ja wypil,ja w tym czasie juz kleczalam na podlodze nie mogac sie ruszyc:)
Kiedy przyjechalismy do szpitala maz musial mnie prowadzic,bo ja nie moglam juz sama isc. Potem jeszcze godzina zleciala na wszystkich papierach, badaniu,ktg itp. - trafilam z rozwarciem na 3 palce, a za kolejna godzine mała juz byla na swiecie:)
Generalnie polozna zostawila mnie z rozwarciem na 3 palce - jak przyszla po jakis 40 min ja juz mialam rozwarcie na 5 i parte.
Takze co rodzaca to inaczej.
no ja też bym wolała jechać wcześniej niż urodzić po drodze ;)
swoją drogą, tak też zrobiłam, ale kolejnego dnia żałowałam, bo zatrzymali mnie na porodówce już w nocy, a dopiero rano podali oksy i urodziłam ..
ale to wiem teraz, że mogłam przespać noc w domu, wtedy spanikowałam, tyle, że nie odesłali mnie do domu ;)
tym razem szpital mam 5 minut drogi autem, ale i tak się boję za długo czekać ;)
swoją drogą, tak też zrobiłam, ale kolejnego dnia żałowałam, bo zatrzymali mnie na porodówce już w nocy, a dopiero rano podali oksy i urodziłam ..
ale to wiem teraz, że mogłam przespać noc w domu, wtedy spanikowałam, tyle, że nie odesłali mnie do domu ;)
tym razem szpital mam 5 minut drogi autem, ale i tak się boję za długo czekać ;)
hehe, mnie skurcze obudziły regularne co 3 minuty o 1:00 w nocy. Poleżałam jeszcze godzinę, obudziłam męża, wziełam prysznic, zrobiłam sobie make-up (sama nie wiem po co), powoli się wyszykowaliśmy, mąż wyszedł z psem. Na IP byliśmy po 4:00. Po 6:00 tuż przed zmianą pielęgniarek trafiłam na oddział. Urodziłam po 12:00. Także 11 godzin w sumie to wszystko trwało.
Przy drugim dziecku wszystko odbyło sie już w trybie ekspresowym bo od pierwszych skurczy do porodu 3 godziny, ale tez od razu wiedziałam, że bedzie szybciej, czułam to, bo nie zaczeło się tak lajtowo jak za pierwszym razem. Od razu skurcze silne.
A wody to i za pierwszym razem i za drugim chyba dopiero na porodówce odeszły, bo nie zauważyłam.
Przy drugim dziecku wszystko odbyło sie już w trybie ekspresowym bo od pierwszych skurczy do porodu 3 godziny, ale tez od razu wiedziałam, że bedzie szybciej, czułam to, bo nie zaczeło się tak lajtowo jak za pierwszym razem. Od razu skurcze silne.
A wody to i za pierwszym razem i za drugim chyba dopiero na porodówce odeszły, bo nie zauważyłam.
U mnie zaczęło się odejściem wód w nocy - spokojnie się przygotowałam i pojechałam taxówką do szpitala (mąż musiał zostać ze starszym dzieckiem) W szpitalu na ktg okazało się, że mam już spore skurcze choć wcale ich nie czułam, po podaniu oksytocyny urodziłam po trzech godzinach.
Gdy leżałam na porodówce karetka przywiozła wrzeszczącą kobietę - dosłownie wbiegli z nią na salę i po kilku partych już miała dziecko - to są takie bardzo stresujące momenty, to co można się tam nasłuchać...
Gdy leżałam na porodówce karetka przywiozła wrzeszczącą kobietę - dosłownie wbiegli z nią na salę i po kilku partych już miała dziecko - to są takie bardzo stresujące momenty, to co można się tam nasłuchać...
Novia8 nie wiem czy coś nieprzyjemnego było nikt nic nie mówił a ja nie czułam, zresztą było mi to obojętne. Ja w domu to się jeszcze wykąpałam przed wyjściem zrobiłam ostatnie golenie i pojechałam. Miałam bóle z krzyża i niestety tak szybko szło w szpitalu wszystko, że nie zdążyli mi podać znieczulenia więc trochę bolał. Na szczęście miałam super położną taką miłą i bardzo pomocną , gdybym trafiła na inną byłoby ze mną gorzej
U mnie pojawiły się najpierw skurcze(bardzo nie regularne co 2, 5,7 min) następnie po bardzo długiej kąpieli już co 3-4 min wtedy już pojechaliśmy do szpitala. W izbie przyjęć podstawowa papierkologia i badania nie trwało to długo. Lewatywę robioną miałam pierwszy raz- szybko, sprawnie, nawet nie wiem kiedy położna to zrobiła a później udałam się do toalety;) podczas porodu nie przydarzyła się żadna niespodzianka..
U mnie w trakcie porodu natomiast pojawiły się wymioty...robiłam to gdzie popadnie;)
Skurcze odczuwałam podobnie jak bóle menstruacyjne(po odejściu wód ból stał się już intensywniejszy , tak jakby promieniował do ud) natomiast parte to była dla mnie ulga(nic mnie wtedy nie bolało).
Novia8 nie bój się będzie dobrze grunt to pozytywne nastawienie!!!!!
U mnie w trakcie porodu natomiast pojawiły się wymioty...robiłam to gdzie popadnie;)
Skurcze odczuwałam podobnie jak bóle menstruacyjne(po odejściu wód ból stał się już intensywniejszy , tak jakby promieniował do ud) natomiast parte to była dla mnie ulga(nic mnie wtedy nie bolało).
Novia8 nie bój się będzie dobrze grunt to pozytywne nastawienie!!!!!
To ja się też do tych podziękowań dołączam bo sama już troszkę nerwowa jestem jak to będzie. Mam tylko nadzieję, że w miarę szybko pójdzie. Myślałam nad znieczuleniem zewnątrzoponowym(ZOP), ale boję się powikłań i chyba sobie daruję. Pozdrawiam i życzę szczęśliwego rozwiązania wszystkim zapakowanym :-)
a dla mnie najlepsze w porodzie było to, że jak już się zaczęło (tego się nie da przegapić), spłynął na mnie błogi spokój, choć myślałam, że będę szczękać zębami ze strachu;) za to tydzień przed porodem, jak mi się wydawało, że wody mi odchodzą, to dostałam prawie ataku paniki ;)
[url=www.nawieszaczku.pl]
[/url]

Mi odszedł czop w piątek rano (a urodziłam w sobotę wieczorem), zaraz dostałam skurczy co godzinę, co pół godziny, czyli akcja postępowała powoli, ale od pierwszego skurczu wiedziałam że to TO, mimo że wcześniej były setki podobnych:)
Wieczorem jak skurcze były co 15 minut pojechaliśmy jeszcze na kawę do znajomych. Skurcze bolały mniej niż na okres, ale ja mam mega okresy. Dopiero w nocy jak skurcze były tak co 5 minut to bolały tak jak moje miesiączki. Pojechaliśmy do szpitala, ale odesłali nas do domu bo akcja wolno szła. Wróciliśmy do domu, a tam dużo chodziłam, generalnie chodzenie uśmierza ból (na lekko ugiętych nogach, lekko pochylona do przodu). Powrót do szpitala i też non stop chodzenie. Położne widziały jak chodzę i powiedziały że szybko urodzę i tak też było. Poród trwał 6h30min, a same parte tylko 15 minut. Pytali czy chcę lewatywę - chciałam, od razu poczułam ulgę. Lewatywa powoduje też że dziecko schodzi niżej bo ma miejsce! Pęcherz przebijali na porodówce, bo był taki gruby że sam by nie pękł jeszcze baaardzo bardzo długo. Pytali o zgodę, zgodziłam się. Było łatwo, parte nie bolą, nie ma się co bać. To tylko takie wrażenie jakby miało rozerwać tyłek;p Później dowiedziałam się że moje dziecko rodziło się z rączką wyciągniętą przy główce - więc teoretycznie powinno być trudniej, ale naprawdę nie było trudno no i parte nie bolą. Zuzia ważyła 3840 i miała 58cm.
Wieczorem jak skurcze były co 15 minut pojechaliśmy jeszcze na kawę do znajomych. Skurcze bolały mniej niż na okres, ale ja mam mega okresy. Dopiero w nocy jak skurcze były tak co 5 minut to bolały tak jak moje miesiączki. Pojechaliśmy do szpitala, ale odesłali nas do domu bo akcja wolno szła. Wróciliśmy do domu, a tam dużo chodziłam, generalnie chodzenie uśmierza ból (na lekko ugiętych nogach, lekko pochylona do przodu). Powrót do szpitala i też non stop chodzenie. Położne widziały jak chodzę i powiedziały że szybko urodzę i tak też było. Poród trwał 6h30min, a same parte tylko 15 minut. Pytali czy chcę lewatywę - chciałam, od razu poczułam ulgę. Lewatywa powoduje też że dziecko schodzi niżej bo ma miejsce! Pęcherz przebijali na porodówce, bo był taki gruby że sam by nie pękł jeszcze baaardzo bardzo długo. Pytali o zgodę, zgodziłam się. Było łatwo, parte nie bolą, nie ma się co bać. To tylko takie wrażenie jakby miało rozerwać tyłek;p Później dowiedziałam się że moje dziecko rodziło się z rączką wyciągniętą przy główce - więc teoretycznie powinno być trudniej, ale naprawdę nie było trudno no i parte nie bolą. Zuzia ważyła 3840 i miała 58cm.