Widok
W rozsypce... potrzebny dobry psycholog/psychiatra.
Wyprowadziła się ode mnie żona trzy miesiące temu i od tego czasu nie mogę się pozbierać. Mam 35 lat, a czuje się jak bezbronne dziecko, które nie wie co robić. Wiem, że powinienem się ogarnąć, lecz nie wiem jak. Żona chce rozwodu i dla niej jestem już przeszłością. Zaczęła imprezować, spotykać się z innymi facetami. Jest mi przez to cholernie ciężko, że w taki łatwy sposób przekreśliła małżeństwo.
Mam dodatkowo stresującą i odpowiedzialną pracę, co w żaden sposób nie pomaga w obecnej sytuacji. Nie wiem, czy sam uporam się z emocjami jakie obecnie przeżywam. Czy ktoś był w podobnej sytuacji i może polecić specjalistę, który faktycznie pomógł?
Mam dodatkowo stresującą i odpowiedzialną pracę, co w żaden sposób nie pomaga w obecnej sytuacji. Nie wiem, czy sam uporam się z emocjami jakie obecnie przeżywam. Czy ktoś był w podobnej sytuacji i może polecić specjalistę, który faktycznie pomógł?
Moim zdaniem chyba lepiej wziąć rozwód, niż ciągnąć na siłę związek. To będzie korzyść dla Ciebie ;) Idź do rodzinnego, on Ci poleci specjalistę. Wiem, że prywatnie dobrzy specjaliści są na Chrobrego i na Wajdeloty w Gdańsku. Poszukasz, znajdziesz :)
Powodzenia i głowa do góry, znajdziesz kogoś lepszego ;)
Powodzenia i głowa do góry, znajdziesz kogoś lepszego ;)
Wszystko normalne. Baby same nie wiedzą czego chcą. Trzeba to przejśc i wyciągnąć wnioski. Taki stan może potrwać i ze 2 lata. Rozwiedź się szybko i pogoń paszteta, nie daj sobie w kasze dmuchać. Im szybciej z pasztetem sie uporasz tym predzej życie poukładasz i poznasz jeszcze lepszego paszteta. Akurat chętnych pasztetów u nas nie brakuje ani tych lokalnych ani napływowych. Ja tam bym się cieszył, że znowu można wybrać wg potrzeb a nie upierał się na 1 cizie tak jakby tylko ona była. Takie kozy zaczynaja juz wychodzic na ulice ze latwo o wypadek. No kaman men, bier sie w garść, do kiosku po kondony i do dzieła a nie bedziesz rozpaczał nad jakas marna sztuka. Powodzenia.
Brawa! (klaszcze na siedząco, ale z zapałem i bez wahania odłożyła puszkę z pasztetem podlaskim*, obcierając karminowe wargi, opuszkiem środkowego palca). Cudowne rady! Jest szansa, że dzięki nim, zrobi pan z męskiej piz...y, męską ...rwę :D
Bravo! Bravisimo! Splendida! Dziewczynki :] Mamy to!
Ps
Pozdrawiam systkich dorosłych... i naturalnie kawa
* niezamierzone lokowanie produktu
Bravo! Bravisimo! Splendida! Dziewczynki :] Mamy to!
Ps
Pozdrawiam systkich dorosłych... i naturalnie kawa
* niezamierzone lokowanie produktu
Do ~anonim 91.222.163.* ~:]
Uhm (wbija równe perełki w soczystą gruszkę), potwierdzam, że twój wpis świadczy, o twym, wewnętrznym, owym stanie... ;)
Co do "patrzenia", selfie (jeszcze sięga po okulary, zgadza się) nie przeszło i pozostaje wierzyć ci na słowo.
Oczywiście kciuk w górę.
Ps
Co do dzieci... (gdyby prawdą było, że są jakieś), składam na ich ręce wyrazy współczucia.
Miejmy nadzieję, że mieszanie genów, podratuje ich profil (?) ;)
z wyrazami...
kochająca Trolinka (buziaczki)
Uhm (wbija równe perełki w soczystą gruszkę), potwierdzam, że twój wpis świadczy, o twym, wewnętrznym, owym stanie... ;)
Co do "patrzenia", selfie (jeszcze sięga po okulary, zgadza się) nie przeszło i pozostaje wierzyć ci na słowo.
Oczywiście kciuk w górę.
Ps
Co do dzieci... (gdyby prawdą było, że są jakieś), składam na ich ręce wyrazy współczucia.
Miejmy nadzieję, że mieszanie genów, podratuje ich profil (?) ;)
z wyrazami...
kochająca Trolinka (buziaczki)
Dostań się do jakiegokolwiek, bo z dostępem do psychiatry nie jest łatwo nawet prywatnie, klientów sporo, pandemia robi swoje, psychika wysiada. Jeśli masz odpowiedzialną pracę to może leki będą potrzebne, żebyś mógł funkcjonować.....nie wiem. Psycholog czy psychoterapeuta tak szybko ulgi nie przyniesie.
Dzięki za porady. Przez tą całą sytuację mam wrażenie, że popadam w depresję. Tak się nie da żyć. Może faktycznie udam się do psychiatry, który będzie miał po prostu jakiś wolny termin w najbliższym czasie. Niech on oceni, czy jakieś tabletki są potrzebne. Może da to jakiś zastrzyk energii do działania i zacznę wychodzić z tego stanu emocjonalnego. Żona była piękną i ciepłą kobietą i taką wizję trzymam kurczowo w głowie. Może faktycznie nie ma sensu jej idealizować - nie ta, to inna. Muszę się przestawić - nie chce być ze mną? Jej strata. Będzie cholernie ciężko, ale z drugiej strony ludzie mają gorsze problemy niż rozpad małżeństwa. Może zakończenie obecnego związku zaowocuje bardziej wartościową relacją?
Ja sobie rozumiesz przypomniałem jak to było u mnie. Jak mi źle było (podobnie jak u ciebie) to sobie myślałem - a co ma powiedzieć ten co nie ma ręki albo nog, albo niewidomy albo z nowotworem ktoremu zostało miesiac życia. To sa problemy a nie tam c**y jakies. Jak nie ten pasztet to inny, weź sie w garść psychiatra na babe nie pomoże, to jeszcze nie to stadium. Choć jak pójdziesz to będzie ci mówił, że pomaga. Za rok bedziesz śmiał sie z tego. Ja bym ci dał robote żeby zapomnieć szybciej bo mam za dużo ale nie ufam nikomu nawet sobie :D Może rower kup dobry, pociśnij gdzieś zamiast myśleć, pasztet w końcu się i tak znajdzie, u mnie się znalazł lepszy niż się spodziewałem, wiem co mówie.
Odkąd żona puściła mnie kantem, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A dodam że pomiędzy są jeszcze dzieci, które wychowujemy na zmianę. Rozwód w trakcie, kupione mieszkanie zrobione po swojemu, czas na pasje, wyjazdy, nowe znajomości. U psychologa byłem tylko w celu opracowania strategii jak powiedzieć o tym dzieciom. Ale wiem że każdy przepracowuje to po swojemu, niektórzy faktycznie potrzebują pomocy terapeuty, innym wystarczy skupienie się na dobrych stronach tego co się stało i wykorzystanie tego czasu.
@NieWiem
Witaj w klubie. Chcesz się wygadać czy poradzić, napisz na aawlrsgb@gmail.com
Różne są sytuacje. Ja dwa lata opłakiwałem związek, potem poznałem fajną dziewczynę, na wieść o której żona przypomniała sobie, że rozwód nigdy nie był jej priorytetem. Mój problem zaś to wyparowanie zaufania; teraz to żonie ciężko:-)
Witaj w klubie. Chcesz się wygadać czy poradzić, napisz na aawlrsgb@gmail.com
Różne są sytuacje. Ja dwa lata opłakiwałem związek, potem poznałem fajną dziewczynę, na wieść o której żona przypomniała sobie, że rozwód nigdy nie był jej priorytetem. Mój problem zaś to wyparowanie zaufania; teraz to żonie ciężko:-)