Widok
W sferze wiedzy zakazanej
Najbardziej zabawną cechą demoliberalizmu jest cenzura i przemilczanie najważniejszych faktów. Okazuje się też, że dostęp do wiedzy przybrał charakter jakby klasowy. Łatwiej jest bowiem rządzić otumanionym motłochem. Dlatego demokracja może być, ale pod warunkiem, że liberalna. Tak jak ford Henry'ego Forda, który mogł być wyprodukowany w dowolnym kolorze pod warunkiem, że to kolor czarny. I dokładnie tak, jak to było z demokracją socjalistyczną czyli ludową.
https://www.salon24.pl/u/zetjot/887442,zakazana-wiedza-o-seksualnosci
https://www.salon24.pl/u/zetjot/887442,zakazana-wiedza-o-seksualnosci
Cenzura liberalna była faktem w latach 90. Wszystko miało pójść świetnie i oficjalnie nie było bezrobocia, przestępczości, bo była to tylko początkowa faza chaosu.
Teraz np. liberalny Onet - papka jak muzyka w supermarkecie. Unika tematów nieprzyjemnych, biedy, ciemnych stron życia. Potem raz na jakiś czas biorę do ręki jakiś "Superexpress" i tam widzę szokujący wręcz świat zupełnie odmienny, przestępstwa, wypadki, choroby. Który jest prawdziwy? Rządzi linia i propaganda.
Liberalną propagandę z lat 90. rozbiła jedna niemiecka gazeta "Fakt", walcząc o czytelników z "Wyborczą". Zaczęła atakować elity warszawskie "w imieniu ludu".
Widzę to w moim miasteczku, gdzie jest mniejszość niemiecka, że nie lubi ona Platformy. Już bliżej im do PIS czy lewicy. Platforma nie chce ich zatrudniać. Niemcy w stanie naturalnym są faszystami, nie liberałami. Co do Platformy, to przybrała tutaj charakter nacjonalistyczny, też jest to rodzaj nazizmu. Przecież w Niemczech cała prawica skupiła się w jednej partii CSU-CDU, i konserwatyści, i liberałowie.
Widziałem gazety z USA dwie z tego samego miasta i jedna była rzeczywiście bardziej prawicowa, a druga bardziej liberalna. W prawicowej np. były zdjęcia przestępców (zwolnionych z więzień?) i wszyscy byli czarnoskórzy. Liberalna była we wszystkim bardziej łagodna i ludzka, po platformersku. Co kto lubi.
Cenzura w polskim kapitalizmie - dopiero po wieloletniej lekturze gazet dowiedziałem się, że budżet państwa opiera się na cle i akcyzie. Bo przez to państwo wydaje się niepoważne.
Teraz np. liberalny Onet - papka jak muzyka w supermarkecie. Unika tematów nieprzyjemnych, biedy, ciemnych stron życia. Potem raz na jakiś czas biorę do ręki jakiś "Superexpress" i tam widzę szokujący wręcz świat zupełnie odmienny, przestępstwa, wypadki, choroby. Który jest prawdziwy? Rządzi linia i propaganda.
Liberalną propagandę z lat 90. rozbiła jedna niemiecka gazeta "Fakt", walcząc o czytelników z "Wyborczą". Zaczęła atakować elity warszawskie "w imieniu ludu".
Widzę to w moim miasteczku, gdzie jest mniejszość niemiecka, że nie lubi ona Platformy. Już bliżej im do PIS czy lewicy. Platforma nie chce ich zatrudniać. Niemcy w stanie naturalnym są faszystami, nie liberałami. Co do Platformy, to przybrała tutaj charakter nacjonalistyczny, też jest to rodzaj nazizmu. Przecież w Niemczech cała prawica skupiła się w jednej partii CSU-CDU, i konserwatyści, i liberałowie.
Widziałem gazety z USA dwie z tego samego miasta i jedna była rzeczywiście bardziej prawicowa, a druga bardziej liberalna. W prawicowej np. były zdjęcia przestępców (zwolnionych z więzień?) i wszyscy byli czarnoskórzy. Liberalna była we wszystkim bardziej łagodna i ludzka, po platformersku. Co kto lubi.
Cenzura w polskim kapitalizmie - dopiero po wieloletniej lekturze gazet dowiedziałem się, że budżet państwa opiera się na cle i akcyzie. Bo przez to państwo wydaje się niepoważne.
czytam to i śmieję się w głos bo takich farmazonów już dawno nie czytałam. przebiłeś tym wywodem nawet księdza, do którego udali się moi znajomi na nauki przedmałżeńskie z dzieckiem na kolanach a ten wykładał im jak ważna jest czystość przedmałżeńska ;)
tak bardzo mam ochotę się odnieść do kilku rzeczy ale chyba musiałabym tu wkleić cały teks odnosząc się do każdego grafomańskiego zdania bo co jedno to bardziej bzdurne. ja po prostu nie wiem w jakim ty świecie żyjesz w swojej głowie albo co bierzesz i chyba nie chcę wiedzieć a już broń boże nie brać tego samego... ;)
abstrahując już od tego, że jesteś homofobem (bo przecież homo to nie są normalni ludzie, którzy także płacą podatki, także robią zakupy i generalnie żyją dokładnie tak, jak wszyscy inni obywatele ale postrzegasz ich nie wiadomo dlaczego tylko przez pryzmat ich pociągu seksualnego jakby to było naprawdę najbardziej istotne) to w tekście jest tyle jadu w stosunku do kobiet, że śmiem podejrzewać, że ci jakaś kobieta naprawdę dużą krzywdę musiała zrobić w życiu skoro tak nas postrzegasz :P
po to mamy wolną wolę (co zresztą odróżnia nas od zwierząt) żeby właśnie mieć wolną miłość bez ograniczeń oraz swobodę seksualną. żeby oceniać co jest dobre, a co złe. złe jest na przykład krzywdzenie innych. ale czy przykładowo sypiając z kobietą czy z kimkolwiek, z kim mam ochotę kogoś tym krzywdzę?
"Widział ktoś kiedyś czystą biologię w ludzkim wydaniu ? Ludzie muszą przecież jeść, a czy ktoś widział sąsiada rozrywającego zębami kawał surowego mięsa ?"- żyjemy w takich czasach, że nie musimy tego robić (choć ja uwielbiam steki rare-medium rare oraz tatar więc może faktycznie nie jestem najlepszym przykładem i drzemią we mnie pierwotne instynkty) bo mamy łatwy dostęp do prądu/gazu, przetworzonego jedzenia itp itd ale ileś milionów lat temu dokładnie tak to się odbywało! ludzie polowali i jedli surowe mięso. ba! gdyby nadeszła katastrofa to ludzie jedliby siebie nawzajem na surowo bo tak działa instynkt przetrwania. tak samo jest z seksem, jesteśmy obecnie cywilizowani i ograniczają nas jakieś zasady moralne ale ile dzieci podczas wojen było owocem gwałtu?? a wcześniej? za włosy i do jaskini... instynkt przedłużania gatunku.
podsumowując...
"Czynnikiem pierwszym rodzącym wątpliwości, jest aktywność środowisk feministycznych, zdominownych przez lesbijki i osoby emocjonalnie niezrównoważone, co wyraźnie rzuca się w oczy na wszelkiego rodzaju manifestacjach, szczególnie marszach czarnych macic." - czynnikiem pierwszym rodzącym wątpliwości jest aktywność łowcy w środowisku forumowym, zdominowanym przez niego samego czyli osobę emocjonalnie niezrównoważoną, co wyraźnie rzuca się w oczy we wszelkiego rodzaju postach oraz komentarzach, szczególnie na dziale hydepark.
tak bardzo mam ochotę się odnieść do kilku rzeczy ale chyba musiałabym tu wkleić cały teks odnosząc się do każdego grafomańskiego zdania bo co jedno to bardziej bzdurne. ja po prostu nie wiem w jakim ty świecie żyjesz w swojej głowie albo co bierzesz i chyba nie chcę wiedzieć a już broń boże nie brać tego samego... ;)
abstrahując już od tego, że jesteś homofobem (bo przecież homo to nie są normalni ludzie, którzy także płacą podatki, także robią zakupy i generalnie żyją dokładnie tak, jak wszyscy inni obywatele ale postrzegasz ich nie wiadomo dlaczego tylko przez pryzmat ich pociągu seksualnego jakby to było naprawdę najbardziej istotne) to w tekście jest tyle jadu w stosunku do kobiet, że śmiem podejrzewać, że ci jakaś kobieta naprawdę dużą krzywdę musiała zrobić w życiu skoro tak nas postrzegasz :P
po to mamy wolną wolę (co zresztą odróżnia nas od zwierząt) żeby właśnie mieć wolną miłość bez ograniczeń oraz swobodę seksualną. żeby oceniać co jest dobre, a co złe. złe jest na przykład krzywdzenie innych. ale czy przykładowo sypiając z kobietą czy z kimkolwiek, z kim mam ochotę kogoś tym krzywdzę?
"Widział ktoś kiedyś czystą biologię w ludzkim wydaniu ? Ludzie muszą przecież jeść, a czy ktoś widział sąsiada rozrywającego zębami kawał surowego mięsa ?"- żyjemy w takich czasach, że nie musimy tego robić (choć ja uwielbiam steki rare-medium rare oraz tatar więc może faktycznie nie jestem najlepszym przykładem i drzemią we mnie pierwotne instynkty) bo mamy łatwy dostęp do prądu/gazu, przetworzonego jedzenia itp itd ale ileś milionów lat temu dokładnie tak to się odbywało! ludzie polowali i jedli surowe mięso. ba! gdyby nadeszła katastrofa to ludzie jedliby siebie nawzajem na surowo bo tak działa instynkt przetrwania. tak samo jest z seksem, jesteśmy obecnie cywilizowani i ograniczają nas jakieś zasady moralne ale ile dzieci podczas wojen było owocem gwałtu?? a wcześniej? za włosy i do jaskini... instynkt przedłużania gatunku.
podsumowując...
"Czynnikiem pierwszym rodzącym wątpliwości, jest aktywność środowisk feministycznych, zdominownych przez lesbijki i osoby emocjonalnie niezrównoważone, co wyraźnie rzuca się w oczy na wszelkiego rodzaju manifestacjach, szczególnie marszach czarnych macic." - czynnikiem pierwszym rodzącym wątpliwości jest aktywność łowcy w środowisku forumowym, zdominowanym przez niego samego czyli osobę emocjonalnie niezrównoważoną, co wyraźnie rzuca się w oczy we wszelkiego rodzaju postach oraz komentarzach, szczególnie na dziale hydepark.
INSTAGRAM: unbake_my_heart_
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Ciacho, zauważ że ten człowiek powołuje si,ę na wszelkiego rodzaju badania naukowe i wiedzę z tego zakresu. Zadałem mu więc w grzeczny, spokojny i kulturalny sposób pytanie o jego stopień naukowy, dokonania naukowe, publikacje, książki itp. Chętnie bym sie z tymi informacjami zapoznał i być może inaczej go postrzegał.
Te zwykłe kilka pytań wyprowadziły go z równowagi, spowodowały agresje, obraził mnie kilka razy choć ja nic mu nie zrobiłem. Jaki z tego wniosek? Po pierwsze - dokładnie masz racje, jest to człowiek niezrównoważony, chory z nienawiści do ludzi. Po drugie - żadnych tytułów a tym bardziej dokonań naukowych nie ma. Wszystko jest to tylko zasłona dymna. Ściema, którą nagle burzą zwykłe, samonasuwające się pytania.
Poza tym trudno nie zgodzić się z wieloma opiniami, że ten człowiek mocny jest tylko w sferze wirtualnej. A to z kolei domena ludzi przegranych.
Ja sie nie zniżę do jego poziomu i wyzywać go nie będę, choć po wielu obserwacjach tego miejsca nie dziwię sie tym co to robią.
Te zwykłe kilka pytań wyprowadziły go z równowagi, spowodowały agresje, obraził mnie kilka razy choć ja nic mu nie zrobiłem. Jaki z tego wniosek? Po pierwsze - dokładnie masz racje, jest to człowiek niezrównoważony, chory z nienawiści do ludzi. Po drugie - żadnych tytułów a tym bardziej dokonań naukowych nie ma. Wszystko jest to tylko zasłona dymna. Ściema, którą nagle burzą zwykłe, samonasuwające się pytania.
Poza tym trudno nie zgodzić się z wieloma opiniami, że ten człowiek mocny jest tylko w sferze wirtualnej. A to z kolei domena ludzi przegranych.
Ja sie nie zniżę do jego poziomu i wyzywać go nie będę, choć po wielu obserwacjach tego miejsca nie dziwię sie tym co to robią.
Ciacho
Kiedy cię tak przekręcili, bo to rzecz niebywała? Papkę popkulturową bierzez za wiedzę i za rzeczywistość ?
Całą książkę musiałbym napisać i kazde zdanie opatrzeć przypisami , więc ograniczę się tylko do najbardziej zabawnego przykladu. do kwestii homopropagandy. Jak wiadomo z nauki biologii, wszystkim ludziom zdarzają się jakieś zaburzenia, bo jesteśmy zbudowani z wadliwej materii, która nawala. W ten sam sposób nawala ludzka seksualność, bo seksualność może mieć trzy źródła zaburzeń, jako że trzy czynniki składają się na jej tworzenie.
1. gospodarka hormonalna, zarówno nadmiar hormonów jak i ich niedomiat może powodować zaburzenia seksualne.
2. płeć determinuą też chromosomy - żeński chromosom X, męski chromosom Y, Jeżeli dziecko otrzyma od matki X i od ojca X, to urodzi się genetyczna dziewczynka, jeżeli otrzryma X od matki i Y od ojca to urodzi się chłopiec. Ale także może dostać jakiś chromosom nadprogramowy, a oprócz tego działają też i hormony. Bo jeżęli dziecko wygladajace jak dziewczynka (X,X) otrzyma nadmiar hormonów męskch to będzie zachowywać się jak chłopiec.
3. Oprócz tych czynników ważny jest też element psychologiczny, bo proces może być narażony na zaburzenia natury identyfikacji psychologicznej aż do okresu dojrzewania.
No i tak to wygląda rzecz z zaburzeniami seksualnymi, które trzeba po prostu leczyć, a to nie jest rzeczą prostą. Tak więc homseksualizm nie jest żadną rzeczą normalną, jest dewiacją, z punktu widzenia nauki. Cała reszta to propaganda.
I w każdym punkcie jakii podnosisz mógłbym przytoczyć stosowną argumentację, ale nie mam zamiaru udzielać Ci na forum korepetycji, sama się doucz.
Ja rozumiem,że cybersfera spowodowała u Ciebie rozporszenie i defekt uwagi, ale czy mogłabyć się skupić i wskazać, które punkty w moim rozumowaniu mijają się z prawdą naukową. Nie z banałami popkulturowymi.
Kiedy cię tak przekręcili, bo to rzecz niebywała? Papkę popkulturową bierzez za wiedzę i za rzeczywistość ?
Całą książkę musiałbym napisać i kazde zdanie opatrzeć przypisami , więc ograniczę się tylko do najbardziej zabawnego przykladu. do kwestii homopropagandy. Jak wiadomo z nauki biologii, wszystkim ludziom zdarzają się jakieś zaburzenia, bo jesteśmy zbudowani z wadliwej materii, która nawala. W ten sam sposób nawala ludzka seksualność, bo seksualność może mieć trzy źródła zaburzeń, jako że trzy czynniki składają się na jej tworzenie.
1. gospodarka hormonalna, zarówno nadmiar hormonów jak i ich niedomiat może powodować zaburzenia seksualne.
2. płeć determinuą też chromosomy - żeński chromosom X, męski chromosom Y, Jeżeli dziecko otrzyma od matki X i od ojca X, to urodzi się genetyczna dziewczynka, jeżeli otrzryma X od matki i Y od ojca to urodzi się chłopiec. Ale także może dostać jakiś chromosom nadprogramowy, a oprócz tego działają też i hormony. Bo jeżęli dziecko wygladajace jak dziewczynka (X,X) otrzyma nadmiar hormonów męskch to będzie zachowywać się jak chłopiec.
3. Oprócz tych czynników ważny jest też element psychologiczny, bo proces może być narażony na zaburzenia natury identyfikacji psychologicznej aż do okresu dojrzewania.
No i tak to wygląda rzecz z zaburzeniami seksualnymi, które trzeba po prostu leczyć, a to nie jest rzeczą prostą. Tak więc homseksualizm nie jest żadną rzeczą normalną, jest dewiacją, z punktu widzenia nauki. Cała reszta to propaganda.
I w każdym punkcie jakii podnosisz mógłbym przytoczyć stosowną argumentację, ale nie mam zamiaru udzielać Ci na forum korepetycji, sama się doucz.
Ja rozumiem,że cybersfera spowodowała u Ciebie rozporszenie i defekt uwagi, ale czy mogłabyć się skupić i wskazać, które punkty w moim rozumowaniu mijają się z prawdą naukową. Nie z banałami popkulturowymi.
Homoseksualizm to nie choroba to po pierwsze... To nie wynik złych hormonów czy błędu kodu genetycznego.
Popatrz,ze mną jest na przykład wszystko ok pod względem psychologicznym oraz zdrowotnym a jednak nie jestem heretykiem :) jaka zatem mi diagnozę wystawisz i czym byś mnie leczył? Prądem jak za czasów wojny? Za chwilę z twoim tokiem rozumowania dojdziemy do teorii,że Hitler to był jednak dobrym człowiekiem a ludobójstwo było potrzebne. No ludzie :p
Popatrz,ze mną jest na przykład wszystko ok pod względem psychologicznym oraz zdrowotnym a jednak nie jestem heretykiem :) jaka zatem mi diagnozę wystawisz i czym byś mnie leczył? Prądem jak za czasów wojny? Za chwilę z twoim tokiem rozumowania dojdziemy do teorii,że Hitler to był jednak dobrym człowiekiem a ludobójstwo było potrzebne. No ludzie :p
Ciacho
Zaprzeczasz, że są hormony ?
Zaprzeczasz,że są chromosomy ?
Do szkoły nie chodziłaś ?
Nie wiesz jakie funkcje spełniają hormony, a jakie chromosomy ?
Nie wiesz, że awaria jakiejś funkcji jest zaburzeniem lub chorobą ?
Jak samochód Ci nawali, to możesz jechać dalej, czy wezwiesz mechanika ?
Takie poglądy, w wieku XXI.
Mnie nie interesuje to:
"Popatrz,ze mną jest na przykład wszystko ok "
Mnie interesuje sprawdzalna statystyka, a nie pojedyńcze nieweryfikowalne przypadki. Swiat nie toczy się według moich widzimisię.
"Słownik w telefonie" - no to już wiem wszystko o Tobie.
Zerknij do badań jeśli chcesz poznać prawdę, a nie słuchaj medialnych banialuków.
Zaprzeczasz, że są hormony ?
Zaprzeczasz,że są chromosomy ?
Do szkoły nie chodziłaś ?
Nie wiesz jakie funkcje spełniają hormony, a jakie chromosomy ?
Nie wiesz, że awaria jakiejś funkcji jest zaburzeniem lub chorobą ?
Jak samochód Ci nawali, to możesz jechać dalej, czy wezwiesz mechanika ?
Takie poglądy, w wieku XXI.
Mnie nie interesuje to:
"Popatrz,ze mną jest na przykład wszystko ok "
Mnie interesuje sprawdzalna statystyka, a nie pojedyńcze nieweryfikowalne przypadki. Swiat nie toczy się według moich widzimisię.
"Słownik w telefonie" - no to już wiem wszystko o Tobie.
Zerknij do badań jeśli chcesz poznać prawdę, a nie słuchaj medialnych banialuków.
Nie męcz, konia. To, co piszesz o hormonach i chromosomach ma sens tylko w przypadku męskiego homoseksualizmu. Ten kobiecy ma zupełnie inne podłoże. To są dwie różne sprawy. Poczytaj, bo mnie się nie chce wyjaśniać. U kobiet to się bierze najczęściej z braku miłości. Czasem z wrażliwości na obiektywne piękno. Bo kobiece ciało jest piękne piękne. Harmonijne po prostu. Jak chcesz naukowo do sprawy podejść to przestudiuj jeszcze termin Partenogeneza.
Co do pederastii to zgoda. Zaburzenia hormonalne, zbyt zaborcza matka, albo molestowanie w dzieciństwie. Sprawa jest uleczalna tak fifty/fifty. Na pewno nie zawsze. Ale każdy ma swój krzyż. A świat naprawdę nie musi się kręcić wokół d*py.
No wiecie? Nasza cywilizacja zawaliła się w gruzy, a wam tylko d*py głowie
https://youtu.be/bO7iMQGQjhY
Co do pederastii to zgoda. Zaburzenia hormonalne, zbyt zaborcza matka, albo molestowanie w dzieciństwie. Sprawa jest uleczalna tak fifty/fifty. Na pewno nie zawsze. Ale każdy ma swój krzyż. A świat naprawdę nie musi się kręcić wokół d*py.
No wiecie? Nasza cywilizacja zawaliła się w gruzy, a wam tylko d*py głowie
https://youtu.be/bO7iMQGQjhY
raven
Ręce opadają jeśli chodzi o waszą, ludzie, wiedzę biologiczną . Zaburzenia zdarzają się na każdym poziomie biologii, z tym że u kobiet rzadziej, bo u kobiet zakres zmian jest mniejszy niż u mężczyzn, a w związku z tym procent homo u mężczyzn jest wyższy niż u kobiet. Ale decyduje zaburzenie hormonalne, a w następnej kolejności chromosomalne i najtrudniej zdiagnozować te o podłożu psychologicznym. Nie ma dymu bez ognia, a ludzie jednak wierzą w biologiczne cuda.
Ręce opadają jeśli chodzi o waszą, ludzie, wiedzę biologiczną . Zaburzenia zdarzają się na każdym poziomie biologii, z tym że u kobiet rzadziej, bo u kobiet zakres zmian jest mniejszy niż u mężczyzn, a w związku z tym procent homo u mężczyzn jest wyższy niż u kobiet. Ale decyduje zaburzenie hormonalne, a w następnej kolejności chromosomalne i najtrudniej zdiagnozować te o podłożu psychologicznym. Nie ma dymu bez ognia, a ludzie jednak wierzą w biologiczne cuda.
U kobiet rzadziej? No patrz pan. A ja głupi, dla potrzeb swojej domorosłej filozofii, wysnułem empirycznie teorię, że wszystkie kobiety są potencjalnie biseksualne. Ahahahaha. Wyluzuj pan. Jest obiektywne piękno po prostu. Czy osobny wątek poświęcony wypowiedziom internautki o pseudonimie ciachozkremem już jest redagowany? Jutro będzie?
Wspaniale,będę w końcu w centrum zainteresowania łowcy xD a tak serio odniose się głębiej ale na spokojnie,jutro. Też uważam,że biseksualizm jest gdzieś w kobietach zakorzeniony. U mnie jest to wrażliwość na kobiece piękno, estetyka :) ale co ja tam mogę wiedzieć o swoim ciele czy swoich upodobaniach. Łowca wie o nich więcej i lepiej :)
Przecież to wspaniałe że każdy jest inny ma inną tolerancję i inne potrzeby , to że czyjeś tolerancje i potrzeby są za duże jest regulowane przez naturę więc po co ingerować , przez naturę nie jest tylko do końca regulowana kwesta zgrania tych potrzeb i tolerancji , ale ten problem już dawno został rozwiązany za pomocą prawa , a nawet w tej waszej biblii za pomocą przykazania
Z takimi idiotami w opozycji Kaczyński może dalej w spokoju przeglądać atlasy kotów...
Dawno dawno mu, kiedy to jeszcze były góry, wędrowałem sobie po Bieszczadach.
Rzecz się działa na Połoninie Wetlińskiej, po której ścieżką szczytową maszerowałem z grupą krakusów poznanych na piwie w Wetlinie w kierunku schroniska. Trawy wysokie na człowieka, środek sierpnia. Słyszymy wyraźnie, że ktoś przed nami idzie, ale przez te wysokie trawy nic nie widać. Przyspieszyliśmy kroku i po chwili dogoniliśmy ktosia - ścieżką wśród traw maszerował przed nami koń.
Chwila konsternacji i z grupy wystąpił niejaki Dżekson, który teoretycznie miał obcykany każdy temat. Pouczył nas, że do konia trzeba podejść od przodu - żeby nie kopnął, z wyciągnięta ręką - bo koń wtedy myśli, że cukier. Co powiedział, to zrobił, podszedł do konia od przodu z wyciągnięta przed siebie ręką. Koń ugryzł go w ramię, kopną w nogę i uciekł.
To już któryś raz Zetjot, jak czytam Twoje teoretyczne mądrości, przypominają mi się mądrości Dżeksona, których było równie dużo, oraz koń z Połoniny. Musiałem o tym opowiedzieć.
Rzecz się działa na Połoninie Wetlińskiej, po której ścieżką szczytową maszerowałem z grupą krakusów poznanych na piwie w Wetlinie w kierunku schroniska. Trawy wysokie na człowieka, środek sierpnia. Słyszymy wyraźnie, że ktoś przed nami idzie, ale przez te wysokie trawy nic nie widać. Przyspieszyliśmy kroku i po chwili dogoniliśmy ktosia - ścieżką wśród traw maszerował przed nami koń.
Chwila konsternacji i z grupy wystąpił niejaki Dżekson, który teoretycznie miał obcykany każdy temat. Pouczył nas, że do konia trzeba podejść od przodu - żeby nie kopnął, z wyciągnięta ręką - bo koń wtedy myśli, że cukier. Co powiedział, to zrobił, podszedł do konia od przodu z wyciągnięta przed siebie ręką. Koń ugryzł go w ramię, kopną w nogę i uciekł.
To już któryś raz Zetjot, jak czytam Twoje teoretyczne mądrości, przypominają mi się mądrości Dżeksona, których było równie dużo, oraz koń z Połoniny. Musiałem o tym opowiedzieć.
MtF
Różnica między nami jest taka oto, że ja zajmuję się kwestiami natury statystycznej, opisywanymi przez naukę, a Ty mnie raczysz przypadkami indywidualnymi. Przypadek indywidualny tym się różni do modelu statystycznego, że ma mnóstwo cech szczegółowych, które zaciemniają obraz zasadniczy, prozentowany przez model, który obejmuje tylko cechy kluczowe. To czy Kaczyński jest blondynem, brunetem czy łysolem, czy ma oczy niebieskie, piwne czy zielone może być ważne dla jakiejś jego wielbicielki, ale z politycznego i antropologicznego punktu widzenia jest mało istotne. Kumasz, czy mam to przełożyć na nasze ?
Różnica między nami jest taka oto, że ja zajmuję się kwestiami natury statystycznej, opisywanymi przez naukę, a Ty mnie raczysz przypadkami indywidualnymi. Przypadek indywidualny tym się różni do modelu statystycznego, że ma mnóstwo cech szczegółowych, które zaciemniają obraz zasadniczy, prozentowany przez model, który obejmuje tylko cechy kluczowe. To czy Kaczyński jest blondynem, brunetem czy łysolem, czy ma oczy niebieskie, piwne czy zielone może być ważne dla jakiejś jego wielbicielki, ale z politycznego i antropologicznego punktu widzenia jest mało istotne. Kumasz, czy mam to przełożyć na nasze ?
wdr
Brak ci dystansu do obiektu postrzegania, jest taka opowieść hinduska o ślepcach, których poproszono o opisanie słonia i kazdemu wyszło inaczej, wyniki opisu zupełnie się nie pokrywały, bo jeden dotknął nogi, inny trąby, jeszcze inny uszu. Właśnie wystąpiłeś w rolib takiego ślepca.
Człowiek jest istotą społeczną, ma mózg społeczny, bo wchodzi w niezliczone interakcje i relacje z innymi i to te relacje są kluczowe dla istoty człowieka i go kształtują. Różnice indywidualne wynikają z indywidualnych genomów, bilogicznych a nie spolecznych, ale genom został tak właśnie ukształowany ewolucyjnie przez ralcje społeczne wskutek życia w wielkich grupach, w których trzeba było umieć się porozumieć i podejmować wspólne decyzje. Tak więc aspekt społeczny jest kluczowy, aspekt indywidualny jest bilogiczny i drugorzędny. Każdemu z tej racji, że ma odrębne biologiczne ciało wydaje się, że jest inaczej, ale to złudzenie. Bez sieci społecznych relacji byłbyś skazany na wymarcie.
I dodam to co napisałem do @MtF:
Różnica między nami jest taka oto, że ja zajmuję się kwestiami natury statystycznej, opisywanymi przez naukę, a Ty mnie raczysz przypadkami indywidualnymi. Przypadek indywidualny tym się różni do modelu statystycznego, że ma mnóstwo cech szczegółowych, które zaciemniają obraz zasadniczy, prozentowany przez model, który obejmuje tylko cechy kluczowe. To czy Kaczyński jest blondynem, brunetem czy łysolem, czy ma oczy niebieskie, piwne czy zielone może być ważne dla jakiejś jego wielbicielki, ale z politycznego i antropologicznego punktu widzenia jest mało istotne. Kumasz, czy mam to przełożyć na nasze ?
Brak ci dystansu do obiektu postrzegania, jest taka opowieść hinduska o ślepcach, których poproszono o opisanie słonia i kazdemu wyszło inaczej, wyniki opisu zupełnie się nie pokrywały, bo jeden dotknął nogi, inny trąby, jeszcze inny uszu. Właśnie wystąpiłeś w rolib takiego ślepca.
Człowiek jest istotą społeczną, ma mózg społeczny, bo wchodzi w niezliczone interakcje i relacje z innymi i to te relacje są kluczowe dla istoty człowieka i go kształtują. Różnice indywidualne wynikają z indywidualnych genomów, bilogicznych a nie spolecznych, ale genom został tak właśnie ukształowany ewolucyjnie przez ralcje społeczne wskutek życia w wielkich grupach, w których trzeba było umieć się porozumieć i podejmować wspólne decyzje. Tak więc aspekt społeczny jest kluczowy, aspekt indywidualny jest bilogiczny i drugorzędny. Każdemu z tej racji, że ma odrębne biologiczne ciało wydaje się, że jest inaczej, ale to złudzenie. Bez sieci społecznych relacji byłbyś skazany na wymarcie.
I dodam to co napisałem do @MtF:
Różnica między nami jest taka oto, że ja zajmuję się kwestiami natury statystycznej, opisywanymi przez naukę, a Ty mnie raczysz przypadkami indywidualnymi. Przypadek indywidualny tym się różni do modelu statystycznego, że ma mnóstwo cech szczegółowych, które zaciemniają obraz zasadniczy, prozentowany przez model, który obejmuje tylko cechy kluczowe. To czy Kaczyński jest blondynem, brunetem czy łysolem, czy ma oczy niebieskie, piwne czy zielone może być ważne dla jakiejś jego wielbicielki, ale z politycznego i antropologicznego punktu widzenia jest mało istotne. Kumasz, czy mam to przełożyć na nasze ?
MtF
Dżekson był przypadkiem indywidualnym, koń był przypadkiem indywidualnym i wydarzenie było przypadkiem indywidualnym. Nie zmienia to w niczym faktu,że Dżenson skądś się tam wziął, w efekcie jakiegoś procesu, który doprowadził do jego zderzenia z koniem, bo nie teleportował się on, ani koń z jakiejś innej rzeczywistości. I czego ten komentarz miał dowieść ? Nie powiesz mi chyba, że cały świat został stworzony tylko po to by Dzękson mógł się zderzyć z koniem i żebyś ty to mógł potem wspominać ?
Popełniasz błąd subiektywizacji świata i indywidualizacji - świat istnieje tylko po to by MtF mógł go doznawać. Zarozumiałość.
Dżekson był przypadkiem indywidualnym, koń był przypadkiem indywidualnym i wydarzenie było przypadkiem indywidualnym. Nie zmienia to w niczym faktu,że Dżenson skądś się tam wziął, w efekcie jakiegoś procesu, który doprowadził do jego zderzenia z koniem, bo nie teleportował się on, ani koń z jakiejś innej rzeczywistości. I czego ten komentarz miał dowieść ? Nie powiesz mi chyba, że cały świat został stworzony tylko po to by Dzękson mógł się zderzyć z koniem i żebyś ty to mógł potem wspominać ?
Popełniasz błąd subiektywizacji świata i indywidualizacji - świat istnieje tylko po to by MtF mógł go doznawać. Zarozumiałość.
E tam Zetjot, te Twoje mądrości wiszą mi zwiędłym kalafiorem. O statystyce możemy pogadać, jak będziesz wiedział, o czym mówisz. To co stosujesz to ani metoda badawcza, ani naukowa. Ot kuzyn Wiktor - przeczytał coś w gazecie a wszyscy się cieszą, że on taki mądry.
Korzystając z gościnności Zetjota, znanej szeroko i niemal legendarnej, pozwolę sobie na wtręt w jego wontku. A więc proszę państwa (zdania nie zaczyna się od więc), teraz coś z zupełnie innej beczki.
Nadmiar cukinii spowodował, że - po wyczerpaniu znanych powszechnie sposobów jej wykorzystania - musiałem sięgnąć po metody improwizowane wykorzystania tejże. Wszak ile słoików sałatki z cukinii czy lecza można robić na zimę? Wyobraź sobie Ciacho, i wszyscy przetwarzacze, że wkręciłem cukinię do placka z jabłkami. Trochę mniej mąki, w zamian powiórkowana cukinia. Placek przekozacki, a ciasto przez cukinię wilgotne. Zainspirowałem się trochę ciastem marchewkowym, ale fusion warzywno-ciasteczkowe jest super sposobem na utylizację nadmiarowych cukinii, polecam. To był eksperyment, który wyszedł. Co prawda jako zdarzenie indywidualne, ale jednak ośmielę się postawić tezę, że ekstrapolacja rezultatów tego eksperymentu kulinarnego na całą populację placków z jabłkami jest dopuszczalna, a margines błędu na tyle znikomy, że pomijalny. Gotujcie i pieczcie. Tego nam trzeba.
Korzystając z gościnności Zetjota, znanej szeroko i niemal legendarnej, pozwolę sobie na wtręt w jego wontku. A więc proszę państwa (zdania nie zaczyna się od więc), teraz coś z zupełnie innej beczki.
Nadmiar cukinii spowodował, że - po wyczerpaniu znanych powszechnie sposobów jej wykorzystania - musiałem sięgnąć po metody improwizowane wykorzystania tejże. Wszak ile słoików sałatki z cukinii czy lecza można robić na zimę? Wyobraź sobie Ciacho, i wszyscy przetwarzacze, że wkręciłem cukinię do placka z jabłkami. Trochę mniej mąki, w zamian powiórkowana cukinia. Placek przekozacki, a ciasto przez cukinię wilgotne. Zainspirowałem się trochę ciastem marchewkowym, ale fusion warzywno-ciasteczkowe jest super sposobem na utylizację nadmiarowych cukinii, polecam. To był eksperyment, który wyszedł. Co prawda jako zdarzenie indywidualne, ale jednak ośmielę się postawić tezę, że ekstrapolacja rezultatów tego eksperymentu kulinarnego na całą populację placków z jabłkami jest dopuszczalna, a margines błędu na tyle znikomy, że pomijalny. Gotujcie i pieczcie. Tego nam trzeba.
Maksiu, pomyliły ci się fora ?
A w którym to wątku owe kwestie były poruszane ? Jakoś sobie nie przypominam, żebym poruszał czyjeś/swoje kwestie prywatne. Poruszanie kwestii prywatnych na forum publicznym jest pozbawione logiki, z tej to prostej przyczyny, iż indywidualne kwestie nie poddają się weryfikacji. Widzisz, warto zadbać o logikę.
A w którym to wątku owe kwestie były poruszane ? Jakoś sobie nie przypominam, żebym poruszał czyjeś/swoje kwestie prywatne. Poruszanie kwestii prywatnych na forum publicznym jest pozbawione logiki, z tej to prostej przyczyny, iż indywidualne kwestie nie poddają się weryfikacji. Widzisz, warto zadbać o logikę.
Bazy są wspaniałe fubu. Ja mieszam kostkę cukiniową z kostką pomidorową, zagotowuję i w słoje. To baza do wszystkiego - sosu, keczupu, zupy. Tylko jak już Ann zauważyła gdzieś tam - potrzebne dobre pomidory. U mnie jeszcze nie ma.
Tak z powodu Zetjota wspomniałem kuzyna Wiktora, że aż muszę napisać o nim kilka słów. To było tak - miałem kiedyś żonę. I ta moja żona miała koleżankę z dzieciństwa, które spędzała u babci na dalekiej wsi. I ta koleżanka miała kuzyna, rzeczonego Wiktora. Wiktor charakteryzował się tym, że był gruby i nosił denka od słoików w charakterze okularów, a nadto w dość specyficzny sposób objawiał się u niego instynkt samozachowawczy. To znaczy w zasadzie nie objawiał się w ogóle, kuzyn Wiktor zamykał oczy (chronione denkami), zaciskał pięści, wysuwał do przodu głowę i lekko pochylony szedł naprzód. Gdyby kuzyn Wiktor, jak przystało w rodzinie, zajmował się sadzeniem kartofli tudzież uprawą pszenicy wielkiego znaczenia by to nie miało. Ale kuzyn Wiktor był stworzony do wielkich rzeczy, kuzyn Wiktor handlował chińskimi ciuchami, które sprowadzał kontenerami od producenta. Jeden do trzech kontenerów dziennie. Wskutek swojej działalności kuzyn Wiktor wzbudzał we wsi i okolicy powszechny podziw, szacunek, ludzką zawiść i chęć przypodobania mu się za wszelką cenę (najlepiej jak najniższą).
Kiedy zawoziłem moją żonę w jej babcine strony zdarzało mi się, w sumie to byłem z dużego miasta, więc nieźle, odwiedzać z nimi kuzyna Wiktora. Czasem nawet kuzyn Wiktor uznał za zasadne poradzić się mnie w jakiejś szczególnie skomplikowanej sprawie prawnej, celnej lub podatkowej. (Na przykład czy będzie problemem z punktu widzenia podatkowego jak wysypie sobie drogę dojazdową tłuczniem ceglanym).
Za każdą wizytą czułem się jak u Gogola - miałem wrażenie, że ten kawałek PL to jakaś enklawa, w które obowiązują inne przepisy prawne niż w całej reszcie. Cała moja zawodowa wiedza była tam bezużyteczna. Któregoś dnia zwierzyłem się z tych dylematów babci mojej ex, a starowinka popatrzyła na mnie i powiedziała: cały Wiktor, przeczyta coś w gazecie i wszyscy się cieszą jaki on mądry.
I stąd wzięło się powiedzenie, które pozwoliłem sobie przytoczyć.
Tak z powodu Zetjota wspomniałem kuzyna Wiktora, że aż muszę napisać o nim kilka słów. To było tak - miałem kiedyś żonę. I ta moja żona miała koleżankę z dzieciństwa, które spędzała u babci na dalekiej wsi. I ta koleżanka miała kuzyna, rzeczonego Wiktora. Wiktor charakteryzował się tym, że był gruby i nosił denka od słoików w charakterze okularów, a nadto w dość specyficzny sposób objawiał się u niego instynkt samozachowawczy. To znaczy w zasadzie nie objawiał się w ogóle, kuzyn Wiktor zamykał oczy (chronione denkami), zaciskał pięści, wysuwał do przodu głowę i lekko pochylony szedł naprzód. Gdyby kuzyn Wiktor, jak przystało w rodzinie, zajmował się sadzeniem kartofli tudzież uprawą pszenicy wielkiego znaczenia by to nie miało. Ale kuzyn Wiktor był stworzony do wielkich rzeczy, kuzyn Wiktor handlował chińskimi ciuchami, które sprowadzał kontenerami od producenta. Jeden do trzech kontenerów dziennie. Wskutek swojej działalności kuzyn Wiktor wzbudzał we wsi i okolicy powszechny podziw, szacunek, ludzką zawiść i chęć przypodobania mu się za wszelką cenę (najlepiej jak najniższą).
Kiedy zawoziłem moją żonę w jej babcine strony zdarzało mi się, w sumie to byłem z dużego miasta, więc nieźle, odwiedzać z nimi kuzyna Wiktora. Czasem nawet kuzyn Wiktor uznał za zasadne poradzić się mnie w jakiejś szczególnie skomplikowanej sprawie prawnej, celnej lub podatkowej. (Na przykład czy będzie problemem z punktu widzenia podatkowego jak wysypie sobie drogę dojazdową tłuczniem ceglanym).
Za każdą wizytą czułem się jak u Gogola - miałem wrażenie, że ten kawałek PL to jakaś enklawa, w które obowiązują inne przepisy prawne niż w całej reszcie. Cała moja zawodowa wiedza była tam bezużyteczna. Któregoś dnia zwierzyłem się z tych dylematów babci mojej ex, a starowinka popatrzyła na mnie i powiedziała: cały Wiktor, przeczyta coś w gazecie i wszyscy się cieszą jaki on mądry.
I stąd wzięło się powiedzenie, które pozwoliłem sobie przytoczyć.
@BMtF @fubu:
Dzięki za inspirację. Walczę z obfitością kabaczków i cukinii. Wbrew wiosennym zapowiedziom, udało mi się wygospodarować kawałęk pola pod uprawy wielkopowierzchniowe ;)
Kolejny dzień z rzędu, z doskoku, robię leczo. Upolowałem czerwoną paprykę w Biedrze po 3,75 - grzechem byłoby nie zakupić kartonika. Z braku czasu obrabiam po trochu. Właśnie się pichci ostatnia partia. Wszystko idzie w słoiki, bo czeluście zamrażalnika już zapchane. Następne w kolejności będą słoiki z bazą kabaczkową/cukiniową.
Przedwczoraj pożarłem kabaczki faszerowane - farsz jak do spaghetti bolognese + papryka + ryż. Całość zapiekana z godzinkę w piekarniku, pod koniec posypana tartym serem. Rewela!
To doświadczenie + pomysł ciasta z cukinią natchnęły mnie pewną ideą. Ale pochwalę się, jak sprawdzę ją empirycznie :)
Dzięki za inspirację. Walczę z obfitością kabaczków i cukinii. Wbrew wiosennym zapowiedziom, udało mi się wygospodarować kawałęk pola pod uprawy wielkopowierzchniowe ;)
Kolejny dzień z rzędu, z doskoku, robię leczo. Upolowałem czerwoną paprykę w Biedrze po 3,75 - grzechem byłoby nie zakupić kartonika. Z braku czasu obrabiam po trochu. Właśnie się pichci ostatnia partia. Wszystko idzie w słoiki, bo czeluście zamrażalnika już zapchane. Następne w kolejności będą słoiki z bazą kabaczkową/cukiniową.
Przedwczoraj pożarłem kabaczki faszerowane - farsz jak do spaghetti bolognese + papryka + ryż. Całość zapiekana z godzinkę w piekarniku, pod koniec posypana tartym serem. Rewela!
To doświadczenie + pomysł ciasta z cukinią natchnęły mnie pewną ideą. Ale pochwalę się, jak sprawdzę ją empirycznie :)
MtF
Piękna historia, można by rzec- każdy ma swojego Wiktora, sama znam kilku... Wracając do cukiniowego urodzaju, dorzucam przepis na sernik z cukinii: litr kostki cukinii, ugotować, odlać, rozgnieść, 5 łyżek mąki, po 250 ml mleka i śmietanki 30%, 4 jajka, 100 ml cukru i 20 słodkich migdałów. Ja dodaję pokruszone amaretti. Może być też mąka migdałowa. Pieczemy 45 minut w 200 stopniach i podajemy z malinami. Mniami.
Piękna historia, można by rzec- każdy ma swojego Wiktora, sama znam kilku... Wracając do cukiniowego urodzaju, dorzucam przepis na sernik z cukinii: litr kostki cukinii, ugotować, odlać, rozgnieść, 5 łyżek mąki, po 250 ml mleka i śmietanki 30%, 4 jajka, 100 ml cukru i 20 słodkich migdałów. Ja dodaję pokruszone amaretti. Może być też mąka migdałowa. Pieczemy 45 minut w 200 stopniach i podajemy z malinami. Mniami.
MtF
Natura powinna ci być bliska, więc wrzucę przykład. Co robi pies gdy ma problem z podjęciem decyzji, chyba to zauważyłeś, gdy targają nim sprzeczne popędy ? Siada i rozpoczyna zabiegi zastępcze - zaczyna się drapać tylnią łapą.
Zadziwia mnie, że zachowujesz się podobnie - nie wiesz co odpowiedzieć w kwestii wiedzy, to zajmujesz się zastępczo, albo Wiktorem, albo kabaczkami. Dorośnij chlopie i przestań się czochrać.
Natura powinna ci być bliska, więc wrzucę przykład. Co robi pies gdy ma problem z podjęciem decyzji, chyba to zauważyłeś, gdy targają nim sprzeczne popędy ? Siada i rozpoczyna zabiegi zastępcze - zaczyna się drapać tylnią łapą.
Zadziwia mnie, że zachowujesz się podobnie - nie wiesz co odpowiedzieć w kwestii wiedzy, to zajmujesz się zastępczo, albo Wiktorem, albo kabaczkami. Dorośnij chlopie i przestań się czochrać.
Miałem wiele psów więc co nieco o nich wiem i nigdy ich nie ciągałem na smyczy, a mimo to, potrafiły się zachować.
Pies jest, dosłownie, udomowiony, częściowo - nawet można powiedzieć - uczłowieczony. Potrafi okazywać oznaki zakłopotania, do czego nawiązałem w poprzednim komentarzu. Potrafi też pies robić to, czego nie potrafi postkomunistyczna ferajna - potrafi się zawstydzić, a to jest coś. Oni nie potrafią - oni łżą, kradną i oszukują bez zmrużenia oka. Dlaczego ? Bo ich Państwo tolerujecie.
Pies jest, dosłownie, udomowiony, częściowo - nawet można powiedzieć - uczłowieczony. Potrafi okazywać oznaki zakłopotania, do czego nawiązałem w poprzednim komentarzu. Potrafi też pies robić to, czego nie potrafi postkomunistyczna ferajna - potrafi się zawstydzić, a to jest coś. Oni nie potrafią - oni łżą, kradną i oszukują bez zmrużenia oka. Dlaczego ? Bo ich Państwo tolerujecie.
fubu
No to poczytaj o różnicach między wilkami a psami. To jest prawie jeden gatunek, a różnice są istotne. Pies uwielbia zabawę, spróbuj skłonić oswojonego wilka do takiej aktywności. Pies wchodzi w aktywną interakcję, próbuje narzucić inicjatywę i skłonić pana do zabawy, przynosząc mu rózne przedmioty, próbuje go prowokować, a nawet z nim komunikować.
To nie jest antropomorfizacja, to jest przekształcenie drugiego gatunku poprzed selekcję i interakcję. Jednemu z rosyjskich uczonych udało się na Syberii udomowić lisy przez długotrwałą celową selekcję.
No to poczytaj o różnicach między wilkami a psami. To jest prawie jeden gatunek, a różnice są istotne. Pies uwielbia zabawę, spróbuj skłonić oswojonego wilka do takiej aktywności. Pies wchodzi w aktywną interakcję, próbuje narzucić inicjatywę i skłonić pana do zabawy, przynosząc mu rózne przedmioty, próbuje go prowokować, a nawet z nim komunikować.
To nie jest antropomorfizacja, to jest przekształcenie drugiego gatunku poprzed selekcję i interakcję. Jednemu z rosyjskich uczonych udało się na Syberii udomowić lisy przez długotrwałą celową selekcję.
fubu
Pies wącha kwiat, bo ma czuły węch, ty nie masz węchu i interpretujesz to po swojemu, bo ciebie interesuje jedzenie, a mnie zarzucasz nadinterpretację. Wygląda na to że nie masz wiedzy o etologii zwierząt. Żadne ze zwierząt stadnych i inteligentnych nie przejawia takiej ochoty do zabawy. no może poza delfinami, jak pies, który może to robić na okrągło. Tu nie ma żadnej nadinterpretacji, bo jako że jest pies zwierzęciem stadnym, to ma poczucie hierarchii w stadzie i wyłapuje sygnały aprobaty lub dezaprobaty ze strony wyższej rangą osoby i wie doskonale, kiedy albo coś przeskrobał, albo coś mu nie wyszło i się skompromitował przed stadem.
Żadne inne zwierzę nie ma takiej potrzeby interakcji jak pies, jest więc rzeczą oczywistą, że mu na uwadze i aprobacie pana zależy.
Pies wącha kwiat, bo ma czuły węch, ty nie masz węchu i interpretujesz to po swojemu, bo ciebie interesuje jedzenie, a mnie zarzucasz nadinterpretację. Wygląda na to że nie masz wiedzy o etologii zwierząt. Żadne ze zwierząt stadnych i inteligentnych nie przejawia takiej ochoty do zabawy. no może poza delfinami, jak pies, który może to robić na okrągło. Tu nie ma żadnej nadinterpretacji, bo jako że jest pies zwierzęciem stadnym, to ma poczucie hierarchii w stadzie i wyłapuje sygnały aprobaty lub dezaprobaty ze strony wyższej rangą osoby i wie doskonale, kiedy albo coś przeskrobał, albo coś mu nie wyszło i się skompromitował przed stadem.
Żadne inne zwierzę nie ma takiej potrzeby interakcji jak pies, jest więc rzeczą oczywistą, że mu na uwadze i aprobacie pana zależy.
fubu
Czy musisz tak pleść na siłę ? Czy zdajesz sobie sprawę z tego co powiedziałaś ? Psi świat ?
Nie ma czegoś takiego jak psi świat. Psy żyją tylko w ludzkim świecie i dlatego mają takie a nie inne cechy. Jak piszę w co drugim wątku, o świecie decydują relacje. Jeśli tego nie wiesz, to pójdź do schroniska i tam zobaczysz psi świat. I zapytaj tam któregokolwiek psa, czy chce w tym psim świecie pozostać.
Czy musisz tak pleść na siłę ? Czy zdajesz sobie sprawę z tego co powiedziałaś ? Psi świat ?
Nie ma czegoś takiego jak psi świat. Psy żyją tylko w ludzkim świecie i dlatego mają takie a nie inne cechy. Jak piszę w co drugim wątku, o świecie decydują relacje. Jeśli tego nie wiesz, to pójdź do schroniska i tam zobaczysz psi świat. I zapytaj tam któregokolwiek psa, czy chce w tym psim świecie pozostać.
Kompilator - takim to określeniem nazwał profesora Koziełłę inżynier Gajny. Oczywiście sensu stricte chodziło o zdeprecjonowanie człowieka, który sobą zauroczył Magdę Karwowską, a nie o obiektywną ocenę dokonań naukowych tegoż. Nie mniej to określenie znakomicie pasuje mi do Ciebie, Zetjot, mój miły Przyjacielu :-))
Dopóki poruszasz się w przestrzeni wyznaczonej przez innych, dopóty jest jeszcze w miarę bezpiecznie. Chociaż traktowanie jako naukowego beletrystycznego wydawnictwa Robinsona i Acemoglu jest pocieszne. Choć zapewne nie dla wszystkich.
Jednak kiedy zaczynasz przeplatać cudze myśli własnymi zaczynają się schody:-))
Słusznie zwróciła Ci uwagę fubu, że antropomorfizujesz psie zachorowania. Postrzegasz je przez pryzmat ludzkich odczuć i ocen. Psy się nie bawią i nie maja żadnej skłonności do zabawy. Zabawa jest bowiem kategorią społeczną, charakteryzującą się miedzy innymi umownością i bezproduktywnością. Żaden pies nie zachowa się bezproduktywnie, ani umownie. To, co postrzegasz jako skłonność do zabawy, jest przejawem psiego instynktu stadnego, chęcią współpracy. Albo w celu zrealizowania jakiegoś konkretnego celu, albo dla ćwiczenia współdziałania w stadzie. Gdybyś kiedykolwiek miał molosa wiedziałbyś, że nie wszystkie psy mają to, co nazywasz skłonnością do zabawy. Jednak wszystkie, za wyjątkiem autystycznych, mają skłonność do współpracy.
Podobnie kot, podrzucający złapaną mysz, nie bawi się nią w kocim rozumieniu swojego czynu. To my nadajemy jego zachowaniu sens bezproduktywności właśnie poprzez antropomorfizację jego zachowań.
Bardzo lubię te Twoje przemyślenia i ich kategoryczny ton:-)) Mnie to nie przeszkadza w niczym. Nie musisz się znać ani na psiej behawiorystyce, ani na zagadnieniach big data, aby się o nich autorytatywnie wypowiadać. I to mi poniekąd imponuje.
Dopóki poruszasz się w przestrzeni wyznaczonej przez innych, dopóty jest jeszcze w miarę bezpiecznie. Chociaż traktowanie jako naukowego beletrystycznego wydawnictwa Robinsona i Acemoglu jest pocieszne. Choć zapewne nie dla wszystkich.
Jednak kiedy zaczynasz przeplatać cudze myśli własnymi zaczynają się schody:-))
Słusznie zwróciła Ci uwagę fubu, że antropomorfizujesz psie zachorowania. Postrzegasz je przez pryzmat ludzkich odczuć i ocen. Psy się nie bawią i nie maja żadnej skłonności do zabawy. Zabawa jest bowiem kategorią społeczną, charakteryzującą się miedzy innymi umownością i bezproduktywnością. Żaden pies nie zachowa się bezproduktywnie, ani umownie. To, co postrzegasz jako skłonność do zabawy, jest przejawem psiego instynktu stadnego, chęcią współpracy. Albo w celu zrealizowania jakiegoś konkretnego celu, albo dla ćwiczenia współdziałania w stadzie. Gdybyś kiedykolwiek miał molosa wiedziałbyś, że nie wszystkie psy mają to, co nazywasz skłonnością do zabawy. Jednak wszystkie, za wyjątkiem autystycznych, mają skłonność do współpracy.
Podobnie kot, podrzucający złapaną mysz, nie bawi się nią w kocim rozumieniu swojego czynu. To my nadajemy jego zachowaniu sens bezproduktywności właśnie poprzez antropomorfizację jego zachowań.
Bardzo lubię te Twoje przemyślenia i ich kategoryczny ton:-)) Mnie to nie przeszkadza w niczym. Nie musisz się znać ani na psiej behawiorystyce, ani na zagadnieniach big data, aby się o nich autorytatywnie wypowiadać. I to mi poniekąd imponuje.
MtF
Antropomorfizacja to hasło zdezaktualizowane.
BBC robi filmy przyrodnicze we wspólpracy z naukowcami, stosując przezabawne technologie i eksperymenty do obserwacji zachowań zwierząt. Jestem ciekaw czy kiedykolwiek widziałeś jakiś film z tego gatunku. I okazuje się, że zwierzaki są niezwykle inteligentne i portafią robić rzecz niezwykłe. A więc okazuje się, że to nie jest antropomorfizacja, tylko realna, zaskakująca dla nas, inteligencja.
Tobie się wydaje, że nauczyłeś się czegoś tam w szkole, potem do tego dorzucisz tzw. doświadczenie życiowe i wszystko będzie gites ? Nie, SzanPanie, wiedzę trzeba aktualizować codziennie.
Tak naprawdę to mamy do czynienia z antropomorfizacją na odwyrtkę. Mówimy "ty bydlaku", "pies na baby", "pies ogrodnika", w ten sposób przypisując zwierzętom cechy, których one nigdy nie posiadały, a ludzie je nagminnie demonstrują. Czyli mamy ,jak to nazwać ? - animalizację ?
Za to co napisałeś o zwierzętach Nobel ci się należy, bo obaliłeś cała etologię zwierząt. Ja do tej pory słyszałem z wszystkich stron, że zwierzęta uczą się przez zabawę, a Ty tu to obaliłeś, gratulacje. Ze zwierzakami miałem styczność od dzieciństwa a potem dodałem sporo lektur naukowych, więc szczęka mi opadła na takie dictum. Zwierzęta się nie bawią... Stare oczywiście nie będą marnowały energii, ale młode ? A, i tu mi się przypomniał lew, którego dwaj Angole hodowali w domu w Londynie i traktowali go jak kumpla.. Po iluś tam latach mieli dość przeprowadzek ze swoim groźnym pupilem i postanowili lwa wypuścić na wolność w Afryce. Trochę go tam podszkolili i wrócili do Londynu, ale po jakimś czasie stęsknili się i wrócili do Afryki i go odnaleźli. Lew się strasznie ucieszył, zrobił z nimi misia, po czym zaczęli imprezować, wszyscy trzej. Oni padli a lew, poszedł na sawannę się leczyć i na tym skończyła się znajomość. Lew okazał się bardziej zdecydowany. I to nie jest bajka, takie są fakty autentyczne, spersonalizowane relacje działają zarówno na zwierzęta jak i na ludzi.
Facet, ty się pozbieraj i zanim coś napiszesz to wytrzeżwiej.
Aha, jeszcze jedna rzecz - Acemoglu i Robinson to nie wydawnictwo, to ekonomiści z Harvardu, którzy zaprezentowali znakomitą pracę o wpływie instytucji na rozwój krajów. Polecam przyklad Botswanę, bo jeżeli Polacy pójdą twoimi śladami, to będziemy daleko za Murzynami. Już, do r. 2015, byliśmy niebezpiecznie blisko.
Antropomorfizacja to hasło zdezaktualizowane.
BBC robi filmy przyrodnicze we wspólpracy z naukowcami, stosując przezabawne technologie i eksperymenty do obserwacji zachowań zwierząt. Jestem ciekaw czy kiedykolwiek widziałeś jakiś film z tego gatunku. I okazuje się, że zwierzaki są niezwykle inteligentne i portafią robić rzecz niezwykłe. A więc okazuje się, że to nie jest antropomorfizacja, tylko realna, zaskakująca dla nas, inteligencja.
Tobie się wydaje, że nauczyłeś się czegoś tam w szkole, potem do tego dorzucisz tzw. doświadczenie życiowe i wszystko będzie gites ? Nie, SzanPanie, wiedzę trzeba aktualizować codziennie.
Tak naprawdę to mamy do czynienia z antropomorfizacją na odwyrtkę. Mówimy "ty bydlaku", "pies na baby", "pies ogrodnika", w ten sposób przypisując zwierzętom cechy, których one nigdy nie posiadały, a ludzie je nagminnie demonstrują. Czyli mamy ,jak to nazwać ? - animalizację ?
Za to co napisałeś o zwierzętach Nobel ci się należy, bo obaliłeś cała etologię zwierząt. Ja do tej pory słyszałem z wszystkich stron, że zwierzęta uczą się przez zabawę, a Ty tu to obaliłeś, gratulacje. Ze zwierzakami miałem styczność od dzieciństwa a potem dodałem sporo lektur naukowych, więc szczęka mi opadła na takie dictum. Zwierzęta się nie bawią... Stare oczywiście nie będą marnowały energii, ale młode ? A, i tu mi się przypomniał lew, którego dwaj Angole hodowali w domu w Londynie i traktowali go jak kumpla.. Po iluś tam latach mieli dość przeprowadzek ze swoim groźnym pupilem i postanowili lwa wypuścić na wolność w Afryce. Trochę go tam podszkolili i wrócili do Londynu, ale po jakimś czasie stęsknili się i wrócili do Afryki i go odnaleźli. Lew się strasznie ucieszył, zrobił z nimi misia, po czym zaczęli imprezować, wszyscy trzej. Oni padli a lew, poszedł na sawannę się leczyć i na tym skończyła się znajomość. Lew okazał się bardziej zdecydowany. I to nie jest bajka, takie są fakty autentyczne, spersonalizowane relacje działają zarówno na zwierzęta jak i na ludzi.
Facet, ty się pozbieraj i zanim coś napiszesz to wytrzeżwiej.
Aha, jeszcze jedna rzecz - Acemoglu i Robinson to nie wydawnictwo, to ekonomiści z Harvardu, którzy zaprezentowali znakomitą pracę o wpływie instytucji na rozwój krajów. Polecam przyklad Botswanę, bo jeżeli Polacy pójdą twoimi śladami, to będziemy daleko za Murzynami. Już, do r. 2015, byliśmy niebezpiecznie blisko.
Zetjot się coraz bardziej hermetyzuje (żeby nie powiedzieć: "odlata").
Betonowe klapki na oczach ciążą mu już na tyle, że już nie tylko nie zauważa innych ścieżek, ale nawet nie widzi pobocza własnej ścieżki.
W okulistyce nazywa się to widzeniem lornetkowym. W psychologii i psychiatrii zawężeniem pola świadomości.
Jedno i drugie bierze się z OUN.
Edit: powyższe to komentarz do krukowego rozszerzenia pojęcia "wydawnictwo" (choć chyba każdy z czytających odebrał wpis BMtF właśnie w szerszym pojęciu, jako owoc pracy autorów). Acz można go z powodzeniem rozszerzyć także poza kwestie leksykalne.
Betonowe klapki na oczach ciążą mu już na tyle, że już nie tylko nie zauważa innych ścieżek, ale nawet nie widzi pobocza własnej ścieżki.
W okulistyce nazywa się to widzeniem lornetkowym. W psychologii i psychiatrii zawężeniem pola świadomości.
Jedno i drugie bierze się z OUN.
Edit: powyższe to komentarz do krukowego rozszerzenia pojęcia "wydawnictwo" (choć chyba każdy z czytających odebrał wpis BMtF właśnie w szerszym pojęciu, jako owoc pracy autorów). Acz można go z powodzeniem rozszerzyć także poza kwestie leksykalne.
Za dużo emocji Zetjot, mój Przyjacielu. Zaciera Ci się granica między przedmiotem a podmiotem dyskursu.
O naukowości dokonań przesądza nie upozycjonowanie autora, a zastosowana metodologia. Naukowcy często popełniają książki nienaukowe, a to dla zabawy, a to pieniędzy, a to fejmu. Gdybyś zastanowił się, dlaczego wydawcą ich pozycji jest Crown Publishing Group (fikcja, dokument, biografie i pamiętniki, gotowanie, zdrowie, biznes i styl życia), a nie któryś z ich macierzystych uniwersytetów (Harvard w przypadku Robinsona lub MIT w przypadku Acemoglu) doszedłbyś do wniosku, że uczelnia nie mogła firmować tego wydawnictwa. A to z tej prostej przyczyny, że zastosowana w nim metodologia nie jest naukowa, a beletrystyczna. O czym wiedzą wszyscy zajmujący się nauką, autorzy książki i zainteresowani, a nie wie jedynie Zetjot.
Jeden z moich ulubionych autorów-naukowców, Igor Możejko, doktor Instytutu Orientalistyki RAN, popełniał wiele książek dla zabawy. Gdybyś jednak chciał interpretować jego pomysły z serii o Wielkim Guslarze jako przejaw działalności naukowej roześmiałbyś nawet Keatona.
Powołujesz się w swojej wypowiedzi na dokumentalne produkty komercyjnej telewizji. Fakt, że dzieło jest dokumentem, nie nadaje mu rangi dzieła naukowego. To zwykła nadinterpretacja. Dzieło dokumentalne jest zapisem rzeczywistości, dzieło naukowe jej twórczą analizą. Mój wielki idol - Włodzimierz Puchalski - wspaniały filmowiec i dokumentalista, wzór dla setek, co prawda był naukowcem, ale swoją sławę zawdzięcza osiągnięciom filmowym, a nie pracy w Katedrze Genetyki. Wychodzące spod jego reki dokumenty przyrodnicze nie są dziełami naukowymi, a dokumentalnymi. A to nie jest to samo, choć dla osób nieobeznanych z tematem nie tak oczywiste.
I na koniec, kiedy w dyskursie pojawiają się argumenty ad personam oraz ironia świadczy to o tym, że zmienił się cel rozmowy. Nie chodzi już o znalezienie prawdy, ale o erystykę. Erystyka jest wrogiem nauki. Skoro więc doszliśmy do ściany pora zakończyć tę przemiłą wymianę poglądów. Szkoda mi czasu dla kogoś, kto nie potrafi tego docenić. Pisz dalej, Twoje notki dają mi często dużo radości, ale wymieniać myśli z Tobą już nie zamierzam. Pozdrawiam.
O naukowości dokonań przesądza nie upozycjonowanie autora, a zastosowana metodologia. Naukowcy często popełniają książki nienaukowe, a to dla zabawy, a to pieniędzy, a to fejmu. Gdybyś zastanowił się, dlaczego wydawcą ich pozycji jest Crown Publishing Group (fikcja, dokument, biografie i pamiętniki, gotowanie, zdrowie, biznes i styl życia), a nie któryś z ich macierzystych uniwersytetów (Harvard w przypadku Robinsona lub MIT w przypadku Acemoglu) doszedłbyś do wniosku, że uczelnia nie mogła firmować tego wydawnictwa. A to z tej prostej przyczyny, że zastosowana w nim metodologia nie jest naukowa, a beletrystyczna. O czym wiedzą wszyscy zajmujący się nauką, autorzy książki i zainteresowani, a nie wie jedynie Zetjot.
Jeden z moich ulubionych autorów-naukowców, Igor Możejko, doktor Instytutu Orientalistyki RAN, popełniał wiele książek dla zabawy. Gdybyś jednak chciał interpretować jego pomysły z serii o Wielkim Guslarze jako przejaw działalności naukowej roześmiałbyś nawet Keatona.
Powołujesz się w swojej wypowiedzi na dokumentalne produkty komercyjnej telewizji. Fakt, że dzieło jest dokumentem, nie nadaje mu rangi dzieła naukowego. To zwykła nadinterpretacja. Dzieło dokumentalne jest zapisem rzeczywistości, dzieło naukowe jej twórczą analizą. Mój wielki idol - Włodzimierz Puchalski - wspaniały filmowiec i dokumentalista, wzór dla setek, co prawda był naukowcem, ale swoją sławę zawdzięcza osiągnięciom filmowym, a nie pracy w Katedrze Genetyki. Wychodzące spod jego reki dokumenty przyrodnicze nie są dziełami naukowymi, a dokumentalnymi. A to nie jest to samo, choć dla osób nieobeznanych z tematem nie tak oczywiste.
I na koniec, kiedy w dyskursie pojawiają się argumenty ad personam oraz ironia świadczy to o tym, że zmienił się cel rozmowy. Nie chodzi już o znalezienie prawdy, ale o erystykę. Erystyka jest wrogiem nauki. Skoro więc doszliśmy do ściany pora zakończyć tę przemiłą wymianę poglądów. Szkoda mi czasu dla kogoś, kto nie potrafi tego docenić. Pisz dalej, Twoje notki dają mi często dużo radości, ale wymieniać myśli z Tobą już nie zamierzam. Pozdrawiam.
MtF
Trafiasz obok tarczy.
Każdy kto się zajmuje nauką, i rynkiem naukowym wie, że prace naukowe - tzn opis wyników badań, pojawiają się nie w książkach, lecz w pisamch naukowych (scientific journals). NIkt spoza branży tam nie zajrzy, bo tam jest żargon przeznaczony dla kolegów z branży. Po jakimś czasie, jak się nazbiera danych w takich pismach, niektórzy autorzy przechodzą do bardziej czytelnej dla innych środowisk naukowych i ludzi inteleigentnych formy przekazu wiedzy i piszą książki, ale nie są to dzieła mające charakter ściśle naukowy, są to raczej pozycje o charakterze popularnonaukowym, chyba że chodzi o podręczniki, ale nie o podręcznikach ja tu piszę. A wydają te książki tam gdzie znajdzie się chętny. Większość pozycji z mojej kilkustettomowej biblioteki wcale nie pochodzi z wydawnictwa PWN.
I to nie jest żaden argument - kto napisał i gdzie wydał. Argumentem ostatecznym jest trafność koncepcji i jeżeli masz zastrzeżenia do koncepcji, to je musisz poprzeć dowodami, dowodami. a dowodów w twoim tekscie nie widzę. Czy w takim razie nie mogę uznać, że twoja wypowiedź jest po prostu gołosłowiem ?
Trafiasz obok tarczy.
Każdy kto się zajmuje nauką, i rynkiem naukowym wie, że prace naukowe - tzn opis wyników badań, pojawiają się nie w książkach, lecz w pisamch naukowych (scientific journals). NIkt spoza branży tam nie zajrzy, bo tam jest żargon przeznaczony dla kolegów z branży. Po jakimś czasie, jak się nazbiera danych w takich pismach, niektórzy autorzy przechodzą do bardziej czytelnej dla innych środowisk naukowych i ludzi inteleigentnych formy przekazu wiedzy i piszą książki, ale nie są to dzieła mające charakter ściśle naukowy, są to raczej pozycje o charakterze popularnonaukowym, chyba że chodzi o podręczniki, ale nie o podręcznikach ja tu piszę. A wydają te książki tam gdzie znajdzie się chętny. Większość pozycji z mojej kilkustettomowej biblioteki wcale nie pochodzi z wydawnictwa PWN.
I to nie jest żaden argument - kto napisał i gdzie wydał. Argumentem ostatecznym jest trafność koncepcji i jeżeli masz zastrzeżenia do koncepcji, to je musisz poprzeć dowodami, dowodami. a dowodów w twoim tekscie nie widzę. Czy w takim razie nie mogę uznać, że twoja wypowiedź jest po prostu gołosłowiem ?
sadyl
Zapętliłeś się.
Chyba wywiesiłeś białą flagę i uznałeś, że za późno na douczanie się. No to mam wiadomość optymistyczną - kup sobie ksiązkę Elkhonona Goldberga "Jak umysł rośnie w siłę, gdy mózg się starzeje". ( PWN, choć tej etykietki bym nie przeceniał) Nigdy nie jest za późno.
Masz problem, bo nie rozumiesz,
po pierwsze, że wszystko co nas otacza jest wynikiem pracy mózgu tworzącego idee.
Po drugie nie rozumiesz, że w wyniku ewolucji mózg się tak rozwinął, że powstał w nim umysł, który te idee tworzy, rozwija i wciela w materię.
Po trzecie nie rozumiesz, że umysł jest efektem ewolucyjnego przystosowania do radzenia sobie w ogromnej sieci relacji społecznych w jakie czlowiek wchodzi w życiu społecznym. Żeby te relacje rozpoznawać niezbędna jest gigantyczna machina obliczeniowa jaką stał się mózg. Mózg i powstały w nim umysł jest odpowiedzią na wyzwania jakie stnęły przed czlowiekiem.
Pewnie ci się nie spodoba, że wyliczam to, czego nie rozumiesz, ale tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Więc zachęcam i Ciebie - nie bój się wyzwań. Jeszcze nie wszystko stracone.
No i na koniec mam pytanie - gdzie ty widzisz te klapki na oczach ? Czyżby przyganiał kocioł garnkowi ?
Zapętliłeś się.
Chyba wywiesiłeś białą flagę i uznałeś, że za późno na douczanie się. No to mam wiadomość optymistyczną - kup sobie ksiązkę Elkhonona Goldberga "Jak umysł rośnie w siłę, gdy mózg się starzeje". ( PWN, choć tej etykietki bym nie przeceniał) Nigdy nie jest za późno.
Masz problem, bo nie rozumiesz,
po pierwsze, że wszystko co nas otacza jest wynikiem pracy mózgu tworzącego idee.
Po drugie nie rozumiesz, że w wyniku ewolucji mózg się tak rozwinął, że powstał w nim umysł, który te idee tworzy, rozwija i wciela w materię.
Po trzecie nie rozumiesz, że umysł jest efektem ewolucyjnego przystosowania do radzenia sobie w ogromnej sieci relacji społecznych w jakie czlowiek wchodzi w życiu społecznym. Żeby te relacje rozpoznawać niezbędna jest gigantyczna machina obliczeniowa jaką stał się mózg. Mózg i powstały w nim umysł jest odpowiedzią na wyzwania jakie stnęły przed czlowiekiem.
Pewnie ci się nie spodoba, że wyliczam to, czego nie rozumiesz, ale tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Więc zachęcam i Ciebie - nie bój się wyzwań. Jeszcze nie wszystko stracone.
No i na koniec mam pytanie - gdzie ty widzisz te klapki na oczach ? Czyżby przyganiał kocioł garnkowi ?
Oszalałeś? Na podstawie jednego cytatu z Russella stwierdzasz, że mam problem z ekonomistami i domagasz się polemiki z nimi? Ja w ogóle nie polemizuję z ekonomistami z naszego kręgu cywilizacyjnego. Bo oni są jak dzieci we mgle. Ich teorie są tyle warte, co debaty o prawach człowieka prowadzone przez więźniów gułagu. W 1910 na Jersey Island odbyło się spotkanie wpływowych członków tajnych lóż, którzy postanowili, że europejska i amerykańska gospodarka będzie ogromną piramidą finansową. Realna wiedza o finansach jest u Song Hongbinga w Wojnie o pieniądz i, co podejrzewam, u jakichś ekonomistów arabskich. A u nas to wszystko po prostu musi pierdyknąć. Żeby nie pierdyknęło należałoby aresztować i zamknąć w obozie odosobnienia gdzieś tak 8,5 tysiąca najbogatszych finansistów, jednym dekretem zredukować ilość pieniądza na rynku o nie wiem ile, strzelam- 60-70%, przywrócić parytet w złocie i spuścić bombę atomową na city of London i bank rezerw federalnych. Sam widzisz, ze są to sprawy średnio realne, więc nie chce mi się zajmować sprawami, na które nie mam żadnego wpływu. Czasem sobie coś posłucham z zainteresowaniem, np. Krzysia zwanego Atorem. Ten sympatycznny misiek robi jednak podstawowy bład. Twierdzi mianowicie, że przekazuje jakieś teorie spiskowe. A to nie prawda. Tak po prostu jest i ch... z tym zrobimy.
https://www.youtube.com/watch?v=y-EC0-Zy3qA&t=7s
https://www.youtube.com/watch?v=y-EC0-Zy3qA&t=7s
Wcale nie padło ono w kontekście tych dwóch panów tylko w kontekście Twej maniery i sposobu argumentowania. Właściwie to wcale nie nazwisko Rusella, ale cytat z niego wyjęty. Jakby to powiedział Kubuś Puchatek, to też bym przytoczył. A ciemnota jest kojąca i harmonijna. Proszę mi oszczędzić oświecenia tudzież renesansu
https://www.youtube.com/watch?v=_uj8h4SCsnE
https://www.youtube.com/watch?v=_uj8h4SCsnE
raven
Moje argumentowanie przedstawione jest w notkach przede wszystkim, moje komentarze są mało istotne, a to z tego względu, że żaden, dobrze się przyjrzyj temu słowu - ŻADEN z polemistów nie jest w stanie sformułować rzeczowej, skonkretyzowanej do przedmiotu opisu, krytyki. Dąsanie się, wybrzydzanie, obelgi, wrzask nawiedzonych, ale ani słowa na temat - weź i przeleć się po wszystkich wątkach i sprawdź.
Wyjaśnienie jest proste - umysły bywalców forum zostały poddane wrogiemu przejęciu, teraz żyją oni po drugiej stronie lustra, w świecie odwróconym, w świecie - jak to sami demoliberałowie określają - ponowoczesnym. Czyli jazzda odbywa się w odwrotnym kierunku, wstecznym. Tu by się przydały egzorcyzmy.
Moje argumentowanie przedstawione jest w notkach przede wszystkim, moje komentarze są mało istotne, a to z tego względu, że żaden, dobrze się przyjrzyj temu słowu - ŻADEN z polemistów nie jest w stanie sformułować rzeczowej, skonkretyzowanej do przedmiotu opisu, krytyki. Dąsanie się, wybrzydzanie, obelgi, wrzask nawiedzonych, ale ani słowa na temat - weź i przeleć się po wszystkich wątkach i sprawdź.
Wyjaśnienie jest proste - umysły bywalców forum zostały poddane wrogiemu przejęciu, teraz żyją oni po drugiej stronie lustra, w świecie odwróconym, w świecie - jak to sami demoliberałowie określają - ponowoczesnym. Czyli jazzda odbywa się w odwrotnym kierunku, wstecznym. Tu by się przydały egzorcyzmy.
> chory rzecze ze caly personel zwariowal
Kojarzycie Wyspę Tajemnic?
Film mnie rozwalił. Di Caprio, jakiego nie znałem, i Scorsese...
Moim skromnym, świetna ilustracja słów powyżej...
Zetjot odlata. Szkoda.
Kiedy go pzonałęm, był niemiłosiernie wq...jącym swą manierą pisarską, ale w miarę sensownym autorem wpisów.
Można się było zgadzać, lub nie.. lub olewać.
Ale to minęło.. Zetjot schodzi na psy (Pawłowa) ;)
Daleki jestem od osobistych wycieczek, jakie robi Zetjotu forumowa trzoda. Dzielę się jedynie swoimi odczuciami o zetjotowej tfurczości.
Kojarzycie Wyspę Tajemnic?
Film mnie rozwalił. Di Caprio, jakiego nie znałem, i Scorsese...
Moim skromnym, świetna ilustracja słów powyżej...
Zetjot odlata. Szkoda.
Kiedy go pzonałęm, był niemiłosiernie wq...jącym swą manierą pisarską, ale w miarę sensownym autorem wpisów.
Można się było zgadzać, lub nie.. lub olewać.
Ale to minęło.. Zetjot schodzi na psy (Pawłowa) ;)
Daleki jestem od osobistych wycieczek, jakie robi Zetjotu forumowa trzoda. Dzielę się jedynie swoimi odczuciami o zetjotowej tfurczości.
Kochani, przeoczyliście,że wrobiono was, albo, co gorsza, sami się w to g... wrobiliście, w kukułcze gniazdo, że tak nawiążę do filmu Formana, i wynajdujecie najrozmaitsze chiitre alibi, żeby uzasadnić wasz pobyt w nim. Przelot nad kukułczym gniazdem pozwala się zorientować, z dystansu, o co tam idziej gra. Pies Pawłowa miałby tu dużo do powiedzenia.
Patrz pan jaki chitrus. Żebym ja wiedział że tak będzie, to w ogóle bym się do tej roboty nie najął.
Sam się dałeś wrobić. Konkretnie to w lewacką i politpoprawną interpretację filmów Formana. Tak naprawdę to siostra Rachel jest super babką, postacią jak najbardziej pozytywną. Ma po prostu zasady i wymagania. Mac jest natomiast cwaniaczkiem, co chciał rozwalić system bez żadnej głębszej idei, ale się przeliczył. Zresztą Hair oglądane po latach, po osiągnieciu choćby szczątkowej dojrzałości też się zupełnie inaczej odbiera niż dawniej. Coś mi ten Forman onucami zalatuje, a przynajmniej marksistowskimi sympatiami.
Sam się dałeś wrobić. Konkretnie to w lewacką i politpoprawną interpretację filmów Formana. Tak naprawdę to siostra Rachel jest super babką, postacią jak najbardziej pozytywną. Ma po prostu zasady i wymagania. Mac jest natomiast cwaniaczkiem, co chciał rozwalić system bez żadnej głębszej idei, ale się przeliczył. Zresztą Hair oglądane po latach, po osiągnieciu choćby szczątkowej dojrzałości też się zupełnie inaczej odbiera niż dawniej. Coś mi ten Forman onucami zalatuje, a przynajmniej marksistowskimi sympatiami.
No zwłaszcza w Hair bronił konserwatywnej, silnej i kapitalistycznej Ameryki. Oglądałem ostatnio już tak na chłodno. Scena z żoną i dzieckiem Murzyna jest dość wymowna. Temat finansowania narkomanii i ruchu hippisowskiego przez KGB jest ciekawy, złożony i niezbyt dobrze zbadany, jak wszystko co skrywają czeluści archiwów pod Kremlem.
Swoją drogą, to nadal nie rozumiem, czemu tak skrzywdził Mozarta. Licentia poetica. Żeby nie było, film świetny. Lot nad kukułczym gniazdem też. Po prostu staram się szukać drugiego dnia i choć trochę wymykać się manipulacjom reżyserów i scenarzystów.
https://www.youtube.com/watch?v=U45CzgrLE9s
Swoją drogą, to nadal nie rozumiem, czemu tak skrzywdził Mozarta. Licentia poetica. Żeby nie było, film świetny. Lot nad kukułczym gniazdem też. Po prostu staram się szukać drugiego dnia i choć trochę wymykać się manipulacjom reżyserów i scenarzystów.
https://www.youtube.com/watch?v=U45CzgrLE9s