Niestety podpisuję się pod wypowiedziami przedmówców. Sytuacja kuriozalna. Poszłam po skierowanie ze zdiagnozowanym już schorzeniem, "lekarz" - w cudzysłowiu bo trudno go nazywać w ten sposób nie wysłuchał ani zdania na temat mojego stanu zdrowia, wydarł zaczął się drzeć że nie ja decyduję kto dostaje skierowania, wymachiwał mi przed nosem moją dokumentacją medyczną nawet na nią nie spojrzawszy. Kiedy wyszłam i nazajutrz poszłam do innej doktor, okazało się że nie tylko nie zapoznał się z moją historią choroby ale także przy moim nazwisku dokonał wpisu że, tu cytat " na podstawie historii choroby pacjentki nie widzi wskazań do wydania takiego skierowania "( nadmienię że w badaniu USG sprzed 2 lat wyszły poważne zmiany). W ten sposób nie tylko sam nie wydał mi skierowania ale także zakazał je wydać swoim pracownikom wydając niemalże wprost polecenie służbowe w postaci notatki przy moich danych. Dodam, w ogóle nie zapoznając się z moją dokumentacją medyczną. Kimże on jest, pytam. Bogiem ??? Że ma prawo decydować na taką skalę ????