Wyrok TK był do przewidzenia. Nie bardzo mógł w naszym systemie prawnym zapaść inny, co potwierdzają również osoby, którym trudno zarzucił przychylność dla PiS-u, jak choćby Zoll, czy Rzepliński....
rozwiń
Wyrok TK był do przewidzenia. Nie bardzo mógł w naszym systemie prawnym zapaść inny, co potwierdzają również osoby, którym trudno zarzucił przychylność dla PiS-u, jak choćby Zoll, czy Rzepliński. Udział Kaczora był nieco przypadkowy. Z pewnoscią naciskał na odsunięcie tematu na "po wyborach". I tak się rzeczywiście stało - tyle, że czas "po wyborach" zbiegł się z powszechnym wk.wem społeczeństwa. Głównie oczywiście na nieporadne działania PiS-u w kwestii "zarazy", styl forsowania ustaw na których Kaczorowi zależało (piątka dla ziwerząt), zajmowanie się tematami zastępczymi (rekonstrukcja rządu) kiedy trza było robić porządek w opiece zdrowotnej. Plus wk.rw ekonomiczy (lockdowny całych branż, kwarantanny) i bajzel w oświacie. Zaufanie do rządzących spadło drastycznie, a symetrycznie frustracja sięgnęła punktu zapłonu. Wyrok TK był iskierką, która to podpaliła, kiedy Kaczor był przekonany, że przejdzie "jak zwykle", czyli wściekłe baby z wieszakami trochę popyszczą i sprawa się rozejdzie. Jednak nie tym razem...
Inna bajka, że z wybuchu frustracji w pierwszych dniach, po tygodniu zrobił sie z tego cyrk. Cos pomiędzy tęczowym happeningiem z jednej, przemarszem kiboli z drugiej i imprezą plenerową z trzeciej strony. Io ile po kilku dniach można było mieć obawy o poważniejszy rozwój sytuacji, to teraz, zwykłe społeczeńśtwo, zmęczone juz jest blokowaniem miast a jednocześnie nie chce swym udziałem firmować ekstremy czy g.wniarskich wybryków. Zatem protesty prawdopodobnie zaczną wygasać samoistnie.
zobacz wątek