nerwica i wszawica...
Od razu na początku mojej pracy w szkole ... złapałam wszy. Mówi się, że nerwica i wszawica to choroby zawodowe nauczycieli. W mojej szkole wszyscy byli bezradni (im większa patologia, tym większa...
rozwiń
Od razu na początku mojej pracy w szkole ... złapałam wszy. Mówi się, że nerwica i wszawica to choroby zawodowe nauczycieli. W mojej szkole wszyscy byli bezradni (im większa patologia, tym większa wrażliwość na temat poszanowanie godności dziecka) dopóki nie skrzyknęły się wkurzone matki. Któregoś ranka stanęły w drzwiach szkoły i same sprawdziły głowy wchodzącym dzieciom. Które miało wszy, wracało do domu. Były klasy, gdzie do domu wracało po 15 uczniów. Jak przybiegała matka z awanturą, proszono ją, by poszła z dzieckiem "na rejon" i przyniosła od lekarza albo pielęgniarki zaświadczenie, że dziecko jest zdrowe. To kończyło dyskusję. Każde dziecko, które w tym dniu było nieobecne, po powrocie do szkoły musiało przejść przez gabinet higienistki. Problem zlikwidowano na kilka lat.
zobacz wątek