Widok
Wszystko na NIE
Serio: wszystko na nie. No, moze prawie wszystko, poniewaz obsluga jest OK - bez szalenstw, ale pewien poziom jest utrzymywany. Poza tym: nedza, syf, kila i mogila. Asortyment fatalny (puste polki, i to nie tylko po swietach ale jako standard), ceny wyzsze nawet o 30% (!) od konkurencji na TYCH SAMYCH produktach. Tylko to przekresla ten hipermarket. Widac, ze Tesco slabiutko radzi sobie nie tylko na polskim rynku, ale i wszedzie. Stad takie traktowanie klientow trzeciego swiata (a tym jest Polska dla Anglii) i pomowanie pieniedzy na Wyspe - oczywiscie naszym kosztem. Fatalny sklep, ktory odwiedzam tylko wtedy, gdy musze.
Wielkie NIE.
Wielkie NIE.
Moja ocena
Tesco
kategoria: Hipermarkety
obsługa: 4
asortyment: 2
promocje: -
lokalizacja: 3
przystępność cen: 1
ocena ogólna: 1
2.2
* maksymalna ocena 6
Witam,
pracowałam kiedyś w Tesco za tą głodową pensję. Czytam te opinie i nie ma w nich nic z czym mogłabym się nie zgodzić. Chciałabym dodać coś od siebie i pewne rzeczy naprostować.
Czytam o narzekaniach na przeceny...hahahaha. Kiedyś zdarzały się promocje np. 4.69 zł a pod spodem ukryta stara cena 4.00 zł. Wiem, ze takie numery były, bo sama nie raz biegałam do biura by sprostowali babola. Teraz pewnie trudno znalezienie takiej "perełki", bo mają ceny elektroniczne. Najczęściej są to pomyłki lub niekompetencja osób w biurze odpowiedzialnym za ceny.
Co do pompowania kasy do Anglii. Moi Państwo - Polaków dymają Polacy.Każdy dyrektor ma ogromny wpływ na funkcjonowanie swojego sklepu. To jak odbieramy sklep jest efektem wizji i polityki zarządzania ciała kierowniczego, gł. dyrektora jako głowy placówki oraz gł. biuro w Polsce. Na Nowowiczlińskiej był tylko jeden dyrektor, który szanował pracowników i cieszył się ich szacunkiem oraz oddaniem. Gdy ja zostałam zatrudniona tę funkcję pełnił/a karierowicz/a. Potem następny/a. Osoba, która planowała wybić się na krzywdzie pracowników i klientów wciskając np. produkty po terminie odarte z oryginalnych opakowań i z naklejoną nową niską ceną i nową datą. Myślicie, ze klient się zastanowił? Że zdziwił go brak oryginalnej etykiety? Powiem tylko, że cała duża paleta tego produktu rozeszła się w 10 minut.
teraz najlepsze albo najgorsze. W Polsce nie ma prawdziwych, ciekawych przecen. Jak tylko się taka kiedyś pojawiała zaraz o wczesnych lub nocnych godzinach widać było na sklepie drobnych sklepikarzy wykupujących towar po promocji do stanu zerowego (nie muszę chyba mówić ile na tym stracił jego klient). Klient Tesco też, bo na promocję się nie załapał. Rośnie w nim frustracja z tego powodu tego klopsa i obrywa pracownik. Pamiętacie noce z wyprzedażami zabawek? Do tego zwrot 50% w postaci gotówki? Rachunki kasowałam na minimum kilka tysięcy. Myślicie, że to byli zwykli klienci? Bo akurat mamie i tacie potrzebne były zabawki za kilka tysięcy. Zwykły klient nie załapał się na promocję tylko musiał zapłacić więcej u Pana, który zyskał na promocji Tesco i na swoim kliencie. Potem firma broniła się zwrotem w postaci bonów towarowych na zakupy u nich. Trochę to ukróciło proceder.
Co do obsługi klienta zgadzam się z Waszymi opiniami. Sama też trafiłam na takie traktowanie. Mogę tylko napisać, że choć firma święta nie jest to jednak kulturę osobistą każdy ma inną. Jedni na wysokim poziomie inni...no cóż jedyną posiadaną przez nich kulturą jest kultura bakterii. Kulturę wynosimy z domu a jej brak afektuje firmę.
Swoją drogą ciekawe jak wyglądałaby zamiana ról.
pracowałam kiedyś w Tesco za tą głodową pensję. Czytam te opinie i nie ma w nich nic z czym mogłabym się nie zgodzić. Chciałabym dodać coś od siebie i pewne rzeczy naprostować.
Czytam o narzekaniach na przeceny...hahahaha. Kiedyś zdarzały się promocje np. 4.69 zł a pod spodem ukryta stara cena 4.00 zł. Wiem, ze takie numery były, bo sama nie raz biegałam do biura by sprostowali babola. Teraz pewnie trudno znalezienie takiej "perełki", bo mają ceny elektroniczne. Najczęściej są to pomyłki lub niekompetencja osób w biurze odpowiedzialnym za ceny.
Co do pompowania kasy do Anglii. Moi Państwo - Polaków dymają Polacy.Każdy dyrektor ma ogromny wpływ na funkcjonowanie swojego sklepu. To jak odbieramy sklep jest efektem wizji i polityki zarządzania ciała kierowniczego, gł. dyrektora jako głowy placówki oraz gł. biuro w Polsce. Na Nowowiczlińskiej był tylko jeden dyrektor, który szanował pracowników i cieszył się ich szacunkiem oraz oddaniem. Gdy ja zostałam zatrudniona tę funkcję pełnił/a karierowicz/a. Potem następny/a. Osoba, która planowała wybić się na krzywdzie pracowników i klientów wciskając np. produkty po terminie odarte z oryginalnych opakowań i z naklejoną nową niską ceną i nową datą. Myślicie, ze klient się zastanowił? Że zdziwił go brak oryginalnej etykiety? Powiem tylko, że cała duża paleta tego produktu rozeszła się w 10 minut.
teraz najlepsze albo najgorsze. W Polsce nie ma prawdziwych, ciekawych przecen. Jak tylko się taka kiedyś pojawiała zaraz o wczesnych lub nocnych godzinach widać było na sklepie drobnych sklepikarzy wykupujących towar po promocji do stanu zerowego (nie muszę chyba mówić ile na tym stracił jego klient). Klient Tesco też, bo na promocję się nie załapał. Rośnie w nim frustracja z tego powodu tego klopsa i obrywa pracownik. Pamiętacie noce z wyprzedażami zabawek? Do tego zwrot 50% w postaci gotówki? Rachunki kasowałam na minimum kilka tysięcy. Myślicie, że to byli zwykli klienci? Bo akurat mamie i tacie potrzebne były zabawki za kilka tysięcy. Zwykły klient nie załapał się na promocję tylko musiał zapłacić więcej u Pana, który zyskał na promocji Tesco i na swoim kliencie. Potem firma broniła się zwrotem w postaci bonów towarowych na zakupy u nich. Trochę to ukróciło proceder.
Co do obsługi klienta zgadzam się z Waszymi opiniami. Sama też trafiłam na takie traktowanie. Mogę tylko napisać, że choć firma święta nie jest to jednak kulturę osobistą każdy ma inną. Jedni na wysokim poziomie inni...no cóż jedyną posiadaną przez nich kulturą jest kultura bakterii. Kulturę wynosimy z domu a jej brak afektuje firmę.
Swoją drogą ciekawe jak wyglądałaby zamiana ról.