Jedzenie na plus - kurczak masala i ryż cytrynowy z groszkiem super, zestaw damski i męski też ok. Fajna opcja z dolewaniem napojów gazowanych, jak w KFC. Wystrój ładny, poza plastikowymi krzesłami. Lokal typowo studencki...ceny niewygórowane, ale obowiązuje samoobsługa. Dodatkowo kasjerzy bardzo nieuprzejmi i niepomocni (biorąc pod uwagę nietypową formę restauracji). Na wstępie dostaje się "karty magnetyczne", na które nabija się ceny posiłków i przy wyjściu należy się z tego rozliczyć. Moi rodzice wyszli na chwilę na papierosa (cała reszta naszego towarzystwa była przy stoliku) i zostali wręcz napadnięci przez obsługę przy wyjściu, jak złodzieje. Kucharz ponoć jest Hindusem - nie znam się aż tak na kuchni indyjskiej, ale bardzo wątpię, żeby używał "oryginalnych hinduskich przypraw" jak zapewniała mnie pani przy kasie. Można wpaść na kawę, ale na obiad z rodzicami zdecydowanie odradzam.