Volvo V50 2.0D Powershift. Piękne auto, ale niestety zostało opętane przez demony. Egzorcyzmów podjęli się panowie z Pezala. Najpierw wysokie spalanie: inni winili wtryski, problem był w komputerze. Potem turbina - wymienili 2 razy, bo najpierw kupiłam wadliwą. Potem tłok wyszedł bokiem bloku silnika (serio!) - pomogli znaleźć prawie nowy w rozsądnej cenie, zrobili przeszczep, wszystko OK. W końcu padł automat. Dwusprzęgłowy. Nikt nie chciał się tego tykać, ASO zaśpiewało 15 tys. za nowy. Jedynie w Pezalu mnie nie olali - zlecili to partnerowi od automatów. Ten początkowo również nie umiał sobie z tym poradzic. Awaria wracała, a ja wracałam z reklamacjami. Partner nie odbierał telefonów, a oni świecili za niego oczami. Ale potraktowali to jako sprawę honoru. Dzwonili i raportowali o postępach, zaoferowali auto zastępcze, kilka razy wysłali po mnie kierowcę (jeżdżę do nich z Gdyni), zrobili mi serwis opon. W końcu, po kilku podejściach, mam sprawne auto. Jestem zła, że tyle to trwało i sporo kosztowało - ale też pewna, że nikt inny nie umiałby mi pomóc, a oni wzięli tę sprawę i w końcu dali radę. Wiedzą, co robią, mają zaplecze, wyceniają rozsądnie i... Nie mają klientów w nosie!