Re: Zachowanie babć na chrzcinach jest mi przykro-czy słusznie?
Dla mnie oczywistym jest, że jak się kogoś kocha (albo nawet tylko lubi), to się stara mu pomóc w trudnych chwilach. Jak kolega ma wypadek na rowerze i utyka, to prowadzę jego rower. Jak sąsiadce...
rozwiń
Dla mnie oczywistym jest, że jak się kogoś kocha (albo nawet tylko lubi), to się stara mu pomóc w trudnych chwilach. Jak kolega ma wypadek na rowerze i utyka, to prowadzę jego rower. Jak sąsiadce rozsypała się na klatce siatka z zakupami, to pomagam podnieść, żeby nie musiała się schylać. Jak koleżance płacze dziecko, kipi zupa i listonosz puka do drzwi, to próbuję zająć się dzieckiem chociaż na chwilę, aż do "zgaszenia pożaru". Dlatego nie rozumiem, dlaczego własna matka nie mogła wyręczyć córki chociaż na chwilę w zajęciu się dzieckiem. Owszem, to "WOLNA WOLA", ale u normalnego człowieka pomoc własnemu dziecku jest właśnie WOLNĄ WOLĄ. Tylko dziwnych ludzi trzeba o takie rzeczy prosić lub zmuszać. Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdyby moje dzieciaki (obojętnie czy syn czy córka) nie miały możliwości przez cała uroczystość nawet napić się kawy, bo non stop zajmują się dzieckiem, a ja jako babcia rozgościłabym się na krześle i udawała, że ich problem mnie nie dotyczy. A może ja jakaś dziwna jestem, że staram się chociaż w najmniejszych sprawach pomóc ludziom, bez czekania aż mnie oficjalnie poproszą?
zobacz wątek