.
                    
                        Świecili telefonami podczas operacji
W szpitalu zabrakło prądu. Bronisław Zub z Piławy Górnej umarł na stole operacyjnym. – Zespół operacyjny świecił telefonem komórkowym,  żeby coś...
                        rozwiń                    
                    
                        Świecili telefonami podczas operacji
W szpitalu zabrakło prądu. Bronisław Zub z Piławy Górnej umarł na stole operacyjnym. – Zespół operacyjny świecił telefonem komórkowym,  żeby coś zobaczyć. Reanimowali go. Robili,  co w ich mocy. Nie mam do nich pretensji,  że im się nie udało – płacze Maria Zub,  żona zmarłego.
Rodzina ma za to pretensje do lekarzy z wałbrzyskiego szpitala. – Że nie zajęli się mężem,  tylko w krytycznym stanie odesłali go z powrotem do Dzierżoniowa – opowiada pani Maria.
REKLAMA  Czytaj dalej 
Przyszedł do domu zakrwawiony Dokładnie nie wiadomo,  co stało się panu Bronisławowi feralnego dnia. – Przyszedł do domu z zakrwawioną głową. Mówił,  że ktoś go pobił. Wtedy upadł i stracił przytomność – wspomina żona. – W domu czuł się bardzo źle. Wezwaliśmy karetkę pogotowia. Ambulans zawiózł go do szpitala w Dzierżoniowie. – Miał bardzo poważne obrażenia głowy. Wysłaliśmy chorego,  pod opieką neurologa,  na tomograf i konsultację neurochirurgiczną do szpitala w Wałbrzychu – opowiada Zbigniew Grubka,  dyrektor dzierżoniowskiego szpitala. – Tomograf wykazał,  że ma popękaną czaszkę,  wgniecione kości. Powinien zostać na oddziale neurochirurgicznym w Wałbrzychu. Przecież to oddział specjalistyczny! Tymczasem chorego odesłano z powrotem do nas,  z zaleceniem „leczenia zachowawczego”. To jakiś horror! Jego stan tak się pogarszał,  że jeden z moich lekarzy zdecydował się na operację – opowiada. 
Była godz. 22.36,  operacja trwała od godziny,  gdy nagle w całym szpitalu zrobiło się ciemno. Nie działały też telefony. – Szpital ma zasilanie z dwóch transformatorów. Mamy podpisaną umowę z zakładem energetycznym,  że w razie awarii prądu włącza się drugi transformator i daje energię. Co miesiąc płacę za to 700 zł. Tymczasem transformator się nie włączył – mówi dyrektor Grubka. – Mamy jeszcze ręczny agregat,  wezwaliśmy elektryka,  ale zanim przyszedł,  w szpitalu znów był prąd. Poprosiłem zakład energetyczny o wyjaśnienie i czekam na odpowiedź. Zasilania nie było dokładnie przez 18 minut. W tym czasie zespół operacyjny reanimował chorego. Niestety,  bez skutku. Sprawę bada prokuratura w Dzierżoniowie. Roman Szełemej,  dyrektor szpitala im. Sokołowskiego w Wałbrzychu,  tłumaczy,  że chorego badał lekarz z drugim stopniem specjalizacji. Ze wstępnych ustaleń przeprowadzonych w Wałbrzychu wynika,  że stan pacjenta po urazie był tak ciężki,  że od początku rokował niekorzystnie. Niezależnie od tego,  czy byłby operowany,  czy nie. 
Rodzina jest w szoku Jacek Mołczan,  zastępca dyrektora do spraw technicznych wałbrzyskiego oddziału EnergiaPro: – Powołaliśmy zespół,  który ma ustalić,  co było powodem wyłączenia prądu – zapowiedział. Rodzina pana Bronisława jest w szoku. – Mieliśmy ojca,  a mamy pogrzeb – płaczą Jerzy i Anna,  dzieci zmarłego. 
Edyta Golisz, Agnieszka Bielawska-Pękala
                    
                    zobacz wątek