Odpowiadasz na:

Re: Zapraszamy na rowerowy przejazd - niedziela.

Wiem, jestem wredny, ale obiecuję, ze pójdę na terapię. jestem też nerwowy, jak i Ty i jak ktoś mi bezczelnie zwraca uwagę to potem płaczę, trudno mi się uspokoić. Jeśli rowerzysta pojedzie kawałek... rozwiń

Wiem, jestem wredny, ale obiecuję, ze pójdę na terapię. jestem też nerwowy, jak i Ty i jak ktoś mi bezczelnie zwraca uwagę to potem płaczę, trudno mi się uspokoić. Jeśli rowerzysta pojedzie kawałek po chodniku, bo tak mu wygodniej, to łamie przepis, ale często nie sprowadza żadnego niebezpieczeństwa, czy utrudnienia (gdy brak pieszych), a jedynie powoduje rozedrganie wewnętrzne tych co widzą. Ja jeżdżę rowerem od końca lat 60. i dla mnie rower to był pojazd, który miał lepiej od samochodów, bo mógł czasem pojechać kawałek po chodniku (ale był wolniejszy) i lepiej od pieszych, bo mógł jechać czasem po ulicy. Czasy się zmieniły, przepisy się dostosowały do natężenia ruchu i infrastruktury, ale rower pozostaje pojazdem, któremu "wolno więcej", z racji małych prędkości i użytkowania przez dzieci. mając u boku 4-letnią wnuczkę mogę bezkarnie, w świetle prawa jechać sobie chodnikiem moim dużym rowerem. Czy mój rower staje się inny, bo obok jedzie mała dziewczynka na swoim małym rowerku? Nie, milcząco się zakłada, że ja na swoim dużym będę jechał wolniej i ostrożniej. Równie milcząco się zakłada, że 18-latek bez 4-letniej siostrzyczki by na tym samym chodniku nap.. jak ścigacz. Jak sie pozwoli jechać starszym pamion bez prawnuczek po chodniku, to zaraz wuki tych pań będą mordować swoimi 29-erami inne panie, które wybrały się pieszo. ja wiem, że rowerów jest dużo, a samochody pragną jechać za szybko, natomiast piesi nie chcą wysłuchiwać dzwonków za plecami. Ale jakis konsensus pieszo-auto-rowerowy można by zrealizować na nieco innych zasadach. Ale zakłada się milcząco, że jedni drugich nie lubią i nie szanują, a może nawet chcą zabić. Że zwracając uwagę napadamy na człowieka (wiem, wiem, tamta rowerzystka miała jednocześnie wykrzywiona, wściekła minę, srogie oczy, ściśnieniete usta i powiedziała to wszystko w złości, żeby Ci dokuczyć, bo to zła kobieta była, ale ja ogólnie), że jadąc kawałek chodnikiem okazują pogardę dla wolniejszych pieszych itd, itp.
Ludzie w większości są dobrzy, uwierz, nie każdy jest taki wredny i bezmyślny jak ja i tamta rowerzystka.

Od lat tu piszę, że ddr-y są złe. ddr ma sens, gdy ma
- wjazd (zjazd z ulicy, którego nie trzeba pokonywać wyjeżdżając najpierw na środek pasa jezdni)
- wyjazd (kawałek pasa rowerowego w jezdni urywającego się tak, że rower włącza się bezkolizyjnie)
- co najmniej 1 km po jednej stronie, a najlepiej dwa po obu stronach od końca do końca
- przy przejeździe przez skrzyżowanie z sygnalizacją wymagana ilość cykli do odstania wynosi 1 (w szczególnych przypadkach 2), a nie 5, jak to ma miejsce w niektórych miejscach
- ma nawierzchnię przystosowaną do roweru bez amortyzacji
- zminimalizowane jest niebezpieczeństwo kolizji z samochodami skręcającymi w prawo.
- zachowana jest ciągłość nawierzchni, jeden poziom, podobnie jak w ulicy, bo rower to nie pieszy.
- przy projektowaniu zakłada się prędkość roweru w mieście na poziomie 25 km/h, a nie 12. jasne, że jazda 30 i więcej km/h przez skrzyżowania czy przejścia jest niebezpieczna.

zobacz wątek
8 lat temu
~Rysiek55+, też cały w nerwach

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry