Indukcja. Mimo podania w mailu numeru błędu przysyłają serwisanta bez narzędzi, który tylko spogląda na wyświetlający się numer błędu i mówi co jest do wymiany i za jaką kwotę. Oczywiście nie może tego zrobić na miejscu. Trzeba zamówić części. I niby wszystko ok, jesteśmy przyzwyczajeni, że tak serwisy pracują. Nie naprawiają tylko zalecają kupno nowego sprzętu, ale czy w stanie epidemii niezbędne było wysyłać serwisanta, który przywiózł ze sobą tylko druczki do wystawienia rachunku na 130 zł? Nie polecam.