Widok
Zimowa jazda bywa przyjemna
Zimowa jazda nie jest moze latwa ale ja akurat dojezdzam do pracy przez caly rok!! Nie jestem moze rodowitym pomorzaninem, bo mieszkam tu od 7-miu lat (jestem typowym mazurem z "doliny bialych niedzwiedzi" czyli okolic Suwalk) ale mi zima w Gdansku nigdy niedoskwierala i nawet jak bylo -25'C to dopiero dowiedzialem sie o tym w pracy i zaczalem zastanawiac czemu mi tak rece zmarzly:)) Oczywiscie nie jest to moze fajna frajda jak ktos korzysta z roweru jako formy relaksu i wypoczynku, bo przy zasniezonych sciezkach nie jest to latwe. Podobnie jest ze zuzywaniem sie osprzetu, ja niestety niedopatrzylem tego faktu i nieprzejechalem drugiej zimy (okolo 3700 km) a musialem wymienic caly uklad przeniesienia napedu. No coz takie naprawy kosztuja, ale niestety trzeba sie liczyc z tym ze niskie temperatury, sol z drog i chodnikow bardzo mocno wplywaja na scieranie sie roboczych elementow oraz korozje. Niemniej konczac te rozwazania techniczne uwazam, ze jazda przy niewielkiem mrozie, na odsniezonej sciezce nad morzem moze byc bardzo przyjemna.Zdecydowanie polecam!!!
Nie wiem, jak to jest z jazdą rowerową w zimę, bo z wyjątkiem "Ksawerego" nie było jeszcze prawdziwej zimy w tym roku. Zacząłem jeździć w tym roku i nadal jeżdzę. Pogoda jest fajna, więc jest przyjemnie na rowerze.
Jedyne do czego nie mogę się przyzwyczaić, to ciemność na leśnych drogach, ale jakoś daję radę. Do zobaczenia na trasie:)
Jedyne do czego nie mogę się przyzwyczaić, to ciemność na leśnych drogach, ale jakoś daję radę. Do zobaczenia na trasie:)
Przed laty podróżowałem pieszo/pociągiem/autostopem po południowej Białorusi, po ich Polesiu, nad ukraińską Granicą.
Jak się szło po zmroku podmiejską drogą (stara szosą na Brześć) trzeba było nieźle wytężać SŁUCH, by przeżyć. samochody nawet u nich zawsze miały włączone lampy, ale na jeden ich rower z lampkami przypadało ze sto bez oświetlenia. ŻADNEGO. Nawet odblasków żadnych nie mieli. Gumowe platformy pedałów ich rowerów nie miały odblasków, a ten odblask na błotniku często był urwany, lub zasłonięty. Jeździli nimi całkowitej ciemności, zygzakiem, wzdłuż granicy asfaltu, wyczuwając gdy zjechali z asfaltu w pobocze ;-)
Na szczęście ich rowery zgrzytały, chrzęściły, brzęczały. Jak słyszałem taki łomot, schodziłem w głąb pobocza. Inni piesi też. A ludzi chodziło/jeździło dużo, bo w lecie wielu ich mieszkało w pipidówach na wsi, w starych walących się domach rodzinnych, nie przerywając pracy w mieście. A w zimie mieszkali w mieście. To realia czasu mojej podróży VIII.2001, a więc zapewne nieaktualne.
Wniosek (niepolityczny): światła są przereklamowane i zbędne :-) da się bez nich ostrożnie jeździć. Nie byłe w Indiach (niestety) koledzy którzy byli też mówią o ciemnych nie tylko rowerach, ale i autobusach.
Jak się szło po zmroku podmiejską drogą (stara szosą na Brześć) trzeba było nieźle wytężać SŁUCH, by przeżyć. samochody nawet u nich zawsze miały włączone lampy, ale na jeden ich rower z lampkami przypadało ze sto bez oświetlenia. ŻADNEGO. Nawet odblasków żadnych nie mieli. Gumowe platformy pedałów ich rowerów nie miały odblasków, a ten odblask na błotniku często był urwany, lub zasłonięty. Jeździli nimi całkowitej ciemności, zygzakiem, wzdłuż granicy asfaltu, wyczuwając gdy zjechali z asfaltu w pobocze ;-)
Na szczęście ich rowery zgrzytały, chrzęściły, brzęczały. Jak słyszałem taki łomot, schodziłem w głąb pobocza. Inni piesi też. A ludzi chodziło/jeździło dużo, bo w lecie wielu ich mieszkało w pipidówach na wsi, w starych walących się domach rodzinnych, nie przerywając pracy w mieście. A w zimie mieszkali w mieście. To realia czasu mojej podróży VIII.2001, a więc zapewne nieaktualne.
Wniosek (niepolityczny): światła są przereklamowane i zbędne :-) da się bez nich ostrożnie jeździć. Nie byłe w Indiach (niestety) koledzy którzy byli też mówią o ciemnych nie tylko rowerach, ale i autobusach.