Opatulona lekkim mrokiem
niczym aksamitem
idę
przemierzam tę samą drogę
co zawsze
mijam tych którzy cieszą
i tych co sprawiają ból
słucham
i słyszę
wieczorny hymn dziękczynienia
odśpiewywany przez świat
co dzień inny
raz przynosi gorycz
raz radość
raz tęsknotę
zawsze jednak przepełniony ciszą
tak głęboką
że aż głośną
zielony zapach
zmęczenia
zawsze inny a jednak ten sam
przesycony
wiarą
nadzieją
miłością
cierpieniem
narodziny kolejnego wieczoru życia
kolejny dzień za mną
ja o krok bliżej śmierci
jeszcze trochę
wreszcie
dobranoc