Widok
To tylko pierwsze wrażenie, może był to ktoś niebezpieczny:
http://www.imdb.com/title/tt0069047/
http://www.imdb.com/title/tt0069047/
To prawdziwa tragedia:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tragedia_amerykańska
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tragedia_amerykańska
Każdy człowiek przez 98% czasu myśli o swoich własnych sprawach.
Problemy innych obchodzą go słabo, a najczęściej uważa, że od tego są różne instytucje, na które może płaci podatki.
Dobre dusze podobno istnieją, ale i one są uwikłane w różne organizacje i interesiki.
Panie od kotów chcą może w zamian ich sympatii.
Problemy innych obchodzą go słabo, a najczęściej uważa, że od tego są różne instytucje, na które może płaci podatki.
Dobre dusze podobno istnieją, ale i one są uwikłane w różne organizacje i interesiki.
Panie od kotów chcą może w zamian ich sympatii.
Takich co to myślą o innych i empatycznie współczują to często zabija się w fazie prenetalnej.
http://gosc.pl/doc/4616014.Chlopiec-z-zespolem-Downa-pociesza-Jezusa-na-Drodze-Krzyzowej
http://gosc.pl/doc/4616014.Chlopiec-z-zespolem-Downa-pociesza-Jezusa-na-Drodze-Krzyzowej
Młodzi mężczyźni, którzy uderzają do cudzych narzeczonych i żon, jakby nie mogli znaleźć własnych.
Jest może taki odruch, aby to robić, ale z drugiej strony hamujący go odruch, żeby nie tworzyć problemów. Taka kobieta jest jakby pod ochroną tego swojego mężczyzny.
Nawet sprzedawczynie, urzędniczki - dużo rozmawiają z obcymi mężczyznami, jestem dla nich uprzejmy, ale staram się zawsze nie przekraczać pewnej granicy. A bywają swobodne, jakby robiły na złość czy psikusa swoim oficjalnym mężczyznom.
Kiedyś, w wieku ok. 15 lat, posłużyłem jednej dziewczynie do budzenia zazdrości u faceta, który ją interesował. Było to na wsi, w kościele. Zaczęła mnie zagadywać, podśmiechiwać się, nagle byłem jej numerem jeden. Rok później zobaczyłem ją w samochodzie z tym gościem, o którego jej faktycznie chodziło. Ładna dziewczyna, bystra, dwa lata starsza ode mnie, tańczyliśmy nawet na szkolnej dyskotece.
Jest może taki odruch, aby to robić, ale z drugiej strony hamujący go odruch, żeby nie tworzyć problemów. Taka kobieta jest jakby pod ochroną tego swojego mężczyzny.
Nawet sprzedawczynie, urzędniczki - dużo rozmawiają z obcymi mężczyznami, jestem dla nich uprzejmy, ale staram się zawsze nie przekraczać pewnej granicy. A bywają swobodne, jakby robiły na złość czy psikusa swoim oficjalnym mężczyznom.
Kiedyś, w wieku ok. 15 lat, posłużyłem jednej dziewczynie do budzenia zazdrości u faceta, który ją interesował. Było to na wsi, w kościele. Zaczęła mnie zagadywać, podśmiechiwać się, nagle byłem jej numerem jeden. Rok później zobaczyłem ją w samochodzie z tym gościem, o którego jej faktycznie chodziło. Ładna dziewczyna, bystra, dwa lata starsza ode mnie, tańczyliśmy nawet na szkolnej dyskotece.
Słabo to pamiętam, ale znałem zadziwiająco dużo dziewczyn, gdy byłem w wieku powiedzmy gimnazjalnym. Spędzałem z nimi mnóstwo czasu, np. czekając na szkolny autobus, wracając pieszo ze szkoły 2 km, siedząc na przystanku autobusowym po południu. W pewnym momencie czas spędzany na podwórku zaczął mi kolidować z nauką, ok. 16 roku życia, i te takie nieformalne znajomości się pokończyły. Świetne polskie dziewczyny, a niektóre z mniejszości niemieckiej. Zwykle starsze o rok, czasem o dwa lata, bo wcześniej poszedłem do szkoły po jakimś teście psychologicznym (kiedyś była to znacząca różnica, teraz to nieistotne). Podobno dziewczyny w tym wieku lubią odrobinę młodszych chłopców.
Miałem takie zjawisko: wjechałem na naszej-klasie z 9 lat temu na stronę szkoły z małej miejscowości, gdzie kiedyś chodziłem, i pierwszą osobą w mojej klasie, która się pojawiła, była dziewczyna najładniejsza, najodważniejsza, z którą grałem razem w sztuce teatralnej. Ona wyrwała się z tego odludzia, mieszka w powiedzmy Poznaniu, jest żoną biznesmena, ja też się wyrwałem. Zapoznawałem takie typy bardziej ekspansywne, które chciały czegoś więcej, przebojowe.
Moje zbadanie sytuacji wykazało ogromną już liczbę osobistych kontaktów między vipami z kilku krajów, potrafią latać do siebie specjalnie samolotami. Integrujący się nowy zamożny gatunek. Ale nie ma po tym żadnej dokumentacji oprócz nielicznych fotografii. To coś w rodzaju Illuminati. Też pewnie bym w tym uczestniczył, gdyby nie moja dysfunkcja.
Struktura Illuminati: dwie grupy obecnie, posłuszni i nieposłuszni. Nieposłuszni zbuntowali się, zostali ukarani. Bunt na dużą skalę, bo pociągnęli za sobą pomniejszych minivipów. Ale taki zbuntowany vip to nieszczęśliwa istota bez przywilejów. Niektórzy wahają się, wracają jednak pod opiekę szefa. Bunt z dwóch ośrodków, rozległy i trwa. Szef chwieje się, nawet skłonny jest ulec buntownikom, wiernych starym zasadom jest garstka i są silnie atakowani. Ale upadek szefa byłby upadkiem wszystkich vipów, jednak ku temu właśnie zmierza sytuacja.
Struktura Illuminati: dwie grupy obecnie, posłuszni i nieposłuszni. Nieposłuszni zbuntowali się, zostali ukarani. Bunt na dużą skalę, bo pociągnęli za sobą pomniejszych minivipów. Ale taki zbuntowany vip to nieszczęśliwa istota bez przywilejów. Niektórzy wahają się, wracają jednak pod opiekę szefa. Bunt z dwóch ośrodków, rozległy i trwa. Szef chwieje się, nawet skłonny jest ulec buntownikom, wiernych starym zasadom jest garstka i są silnie atakowani. Ale upadek szefa byłby upadkiem wszystkich vipów, jednak ku temu właśnie zmierza sytuacja.
Wśród vipów powiedziałbym jednak, że pociąg jest bardziej intelektualny niż cielesny. Dlatego że nawzajem wydają się sobie trochę sztuczni, jak żywe elektroniczne komputery. Choć często mają pociągający wygląd, bardziej fascynują prosty lud niż siebie nawzajem. Chodzi raczej o to, że szukają innych istot na swoim poziomie umysłowym.
Większość vipów nie jest już pierwszej młodości, a nowe coś się nie pojawiają, może będzie to jedyna generacja. Coraz trudniej o młode atrakcyjne kobiety vip, jest ich dosłownie kilka. Przez to ziemianki stały się o wiele bardziej atrakcyjne - ciała mają nie gorsze, intelekt może prostszy, jednak atrakcyjność jest ważniejsza. Niemniej w Biblii z takich związków urodziły się potwory.
Wielkie pytanie jest takie: gdyby vip nie był vipem, to kim by był? Na pewno byłby pięć razy słabszy intelektualnie. Większość byłaby zwykłymi ludźmi, choć co poniektórzy wydaje się, że celowo wpasowali się w rolę vipa, by zwiększyć swój prestiż, nie ma reguły. Można zrobić vipa i ze zwykłej osoby, i z osoby wykształconej i ambitnej, już coś znaczącej. Jakieś predyspozycje być muszą.
Dziś otworzyłem gazetę i znalazłem wywiad z dziewczyną, która w czasach licealnych podczas wycieczki szkolnej w nocy pociągiem śpiąc wtuliła się we mnie bardzo sympatycznie. Jedna z trzydziestu takich dziewcząt, z którymi miałem różne przygody. Praktycznie nawiązywałem nić sympatii z każdą ładniejszą, inteligentną i raczej wysoką dziewczyną.
Gdyby nie moja dysfunkcja, pokazałbym lepiej, co potrafię. Ależ by się działo. Także dziewczęta z innych krajów i innych ras, studentki.
Gdyby nie moja dysfunkcja, pokazałbym lepiej, co potrafię. Ależ by się działo. Także dziewczęta z innych krajów i innych ras, studentki.
Jestem wysoki i jestem rodzajem gwiazdora. Dobrym dla dziewcząt, które przeżywają romantyczną poetyczną dziewczęcą fazę. Ale na męża już taki humanista się nie nadaje, jest zbyt zniewieściały.
Na studiach przerobiłem też dokładnie temat narzeczonych kolegów, które traktowałem z grzecznym dystansem.
Z jedną grałem w Scrabble przy jej chłopaku, co było lekkim przegięciem, bo to coś, co robią młode pary.
Najlepiej trzymać się z daleka od takich sytuacji.
Na studiach przerobiłem też dokładnie temat narzeczonych kolegów, które traktowałem z grzecznym dystansem.
Z jedną grałem w Scrabble przy jej chłopaku, co było lekkim przegięciem, bo to coś, co robią młode pary.
Najlepiej trzymać się z daleka od takich sytuacji.
Nie jestem umięśniony z natury czy kulturystycznie. Jednak byłem w takim nurcie sportów, głównie piłki nożnej, i ćwiczeń fizycznych. Bardzo szybko spaceruję, mam dobre mięśnie podudzi. Mam też dużą siłę w rękach, typ dźwigu, i krzepkie plecy. Uprawiam takie niby to ćwiczenia gimnastyczne, gdzie trochę ponapinam mięśnie. Rozluźniam stawy, dzięki czemu nie mam jakichś zwichnięć, problemów z kolanami. Robię się już jednak starszawy, lekki brzuszek.
Teraz wielu jest już wysokich mężczyzn w młodszym pokoleniu, nie wyróżniam się niczym.
Teraz wielu jest już wysokich mężczyzn w młodszym pokoleniu, nie wyróżniam się niczym.
To jednak dzieje się dalej. Tu, gdzie mieszkam, też znam taką młodą kobietę, ten sam typ. Też chce się stąd wyrwać, jest wykształcona, inteligentna, czyta "Twój Styl", pisze artykuły do gazet, wykłada literaturę na uniwersytecie. Rozmawialiśmy ze dwa razy, mijaliśmy się na ulicach 20 razy, i ta bardzo wątła znajomość z jakiegoś powodu wydaje się znajomością bardzo głęboką. Może to wszystko nasłane szpiegówki? Ja z moim usposobieniem dziennikarsko-poszukiwawczym zbieram na ich temat mnóstwo różnych informacji.
Jestem bardzo podejrzliwy, bo tak naprawdę nie wierzę, aby facet z dysfunkcją mógł przywabić takie wspaniałe kobiety. A więc ktoś je nasyła.
Jestem bardzo podejrzliwy, bo tak naprawdę nie wierzę, aby facet z dysfunkcją mógł przywabić takie wspaniałe kobiety. A więc ktoś je nasyła.
To było jednak dziwne: w okolicy zapłonął stóg siana, wszyscy tam pobiegli, a w tym czasie z ciekawości zajechał samochód zobaczyć, co się dzieje, i tam siedziała ona z tym gościem, tak frontalnie naprzeciw mnie, i chyba byli równie zdziwieni.
Ale nie była to pierwsza tego typu sytuacja. Fajne dziewczyny mieli dostawać kapitalistyczni supermężczyźni, a dla mnie zostały w końcu dziewczęta z poważnymi felerami. Z przekory zająłem się dziewczętami z felerami i mieliśmy nawet dużo atrakcyjnych przygód w wieku 16-22 lata. W końcu jednak okazało się, że to ja mam najpoważniejszy feler i nawet te dziewczęta porzuciły mnie, gdy już na poważnie szykowały się do wyjścia za mąż. Zacząłem też wtedy podejrzewać je, że byłem dla nich tylko obiektem do szpiegowania.
Ale nie była to pierwsza tego typu sytuacja. Fajne dziewczyny mieli dostawać kapitalistyczni supermężczyźni, a dla mnie zostały w końcu dziewczęta z poważnymi felerami. Z przekory zająłem się dziewczętami z felerami i mieliśmy nawet dużo atrakcyjnych przygód w wieku 16-22 lata. W końcu jednak okazało się, że to ja mam najpoważniejszy feler i nawet te dziewczęta porzuciły mnie, gdy już na poważnie szykowały się do wyjścia za mąż. Zacząłem też wtedy podejrzewać je, że byłem dla nich tylko obiektem do szpiegowania.
Ale takie gospodarstwo to zamknięty tajemniczy świat. Połączenie luksusu z tymi brudnymi pracami gospodarskimi. Te dziewczęta dorastają czasem jak królewny. Nie wiadomo, co tam mają do dyspozycji: nowoczesny samochód, wielki telewizor, często Internet, a jeśli Internet, to mogą też kupić na odległość praktycznie wszystko. Biblioteki wiejskie są często zaopatrzone zadziwiająco dobrze, i to w zachodnią literaturę popularną. W kiosku, teraz raczej sklepie można kupić mnóstwo kolorowych gazet. Każdy gospodarz to biznesmen prowadzący swój kantorek, musi śledzić tematy rolnicze w telewizji czy Internecie, niektórzy są zamożni, chyba coraz większa część. Ale też coraz mniej jest aktywnych rolników, jak na Zachodzie. Każdy podobno ma w domu wiatrówkę. Dla młodzieży ważną instytucją jest "disco na klepisko", gdzie mogą się wyszaleć, w tym samym zresztą gronie, w którym przebywają na Ulicy Głównej na co dzień. Młodzież od małego wykonuje jakieś prace w gospodarstwie, np. popołudniami, na pewno w żniwa czy podczas wykopków ziemniaków. Wspaniałe i wystawne są wesela. W każdym gospodarstwie jest pies w budzie i zwierzęta typu koń, świnie. Ważną postacią jest lokalny ksiądz. Ważne są zakupy maszyn rolniczych. Ważne jest dobrze utrzymane boisko piłkarskie i lokalna drużyna. Ważna jest remiza strażacka. Szkoła, jej sala gimnastyczna. Jak ktoś jest zbytnim intelektualistą, to już nie nadaje się do rolnictwa i musi wyjechać "na uniwersytety". Udaje się to nielicznym, mogą zostać np. urzędnikami w jakiejś państwowej instytucji. Może się trochę pozmieniało. Rolnicy, jak się wydaje, patrzyli bardzo obojętnie na nędzę pegeerowców, sami się rozwijając i europeizując. Niedawno widziałem dwóch młodych rolników szalejących po polu na swoich maszynach przy wtórze głośnej muzyki z jakiegoś zainstalowanego tam sprzętu. Lubią disco polo. Dość mili ludzie prawdę mówiąc, bardzo gościnni, choć też skryci. Zamknięty światek. Siedzą na tych gospodarstwach od pokoleń. To grupa, która najrzadziej wyjeżdża za granicę, choć młodzież może ruszyła do Anglii.
Typowy skandal to romans księdza z jego gospodynią, zwłaszcza ich wspólne dziecko. Kościół - pierwsza komunia, Boże Ciało, bierzmowanie, wszystko wystawne. Wszyscy wiedzą, kto jest ministrantem i oglądają go co tydzień w kościele. Był zwyczaj, że w czasie wesela kawalerka wyrywała sztachety z płotów. Sporo jest wypadków i nagłych śmierci, jak w dawnych czasach. Rolnicy są patriotami i pamiętają, jak walczyli z zaborcą pruskim. Sołtys faktycznie coś znaczy. Są niezłe place zabaw dla dzieci. W szkole panuje atmosfera takiej wielkiej rodziny, skupienia na nauce i takiej jakiejś radosnej wesołości, gier typu dwa ognie, piłka. Nauczyciele są bliżej uczniów, są jak ich starsi duzi koledzy. Kontakty oficjalne mieszają się z prywatnymi. Nauczyciel, który nieraz grał z nami w piłkę, został potem dyrektorem. Dość częste w szkole są wyjazdy do najbliższego miasta. To trochę taka atmosfera, że nikt nie jest zbyt ważny i nikt za bardzo nie musi niczego specjalnego osiągnąć, jak w filmie "Salto".
Trochę taka atmosfera, jak w Indiach, radosny tłum.
Andrzejki z laniem wosku, który pokazuje, za kogo się wyjdzie. Po takich wieczornych andrzejkach wracałem raz pieszo do domu i mijałem cmentarz z mnóstwem zapalonych zniczy, niesamowite wrażenie. Na cmentarzu leżą przodkowie, o których mówi się niewiele.
To była jednak wieś na północy Polski właściwej, i dość zamożna, więc wszystko miała doskonałe w swoim typie. Gospodarstwa jako ziemia były tam rozdrobnione z powodu różnych kwestii dziedziczenia, zamian w ciągu wielu pokoleń, na południu Polski podobno czasem jest to 20 kawałków.
Zdarzali się tam kolekcjonerzy znaczków pocztowych. Zagranicznych, z egzotycznych krajów.
Praktycznie nie było przestępczości, ktoś taki zostałby chyba zlinczowany.
Pingpong był popularnym sportem.
Gdy było to szkolne przedstawienie, na naszą dwójkę przyszedł ogromny tłum dzieci i rodziców. Wyszło dość dobrze.
Panie nauczycielki były jak angielskie damy. Pamiętam, jak spacerowałem z nimi po polnej drodze na jakiejś wycieczce. Nauczyciele byli często z zewnątrz, a w jednej wsi dojeżdżali wszyscy jednym autobusem.
Andrzejki z laniem wosku, który pokazuje, za kogo się wyjdzie. Po takich wieczornych andrzejkach wracałem raz pieszo do domu i mijałem cmentarz z mnóstwem zapalonych zniczy, niesamowite wrażenie. Na cmentarzu leżą przodkowie, o których mówi się niewiele.
To była jednak wieś na północy Polski właściwej, i dość zamożna, więc wszystko miała doskonałe w swoim typie. Gospodarstwa jako ziemia były tam rozdrobnione z powodu różnych kwestii dziedziczenia, zamian w ciągu wielu pokoleń, na południu Polski podobno czasem jest to 20 kawałków.
Zdarzali się tam kolekcjonerzy znaczków pocztowych. Zagranicznych, z egzotycznych krajów.
Praktycznie nie było przestępczości, ktoś taki zostałby chyba zlinczowany.
Pingpong był popularnym sportem.
Gdy było to szkolne przedstawienie, na naszą dwójkę przyszedł ogromny tłum dzieci i rodziców. Wyszło dość dobrze.
Panie nauczycielki były jak angielskie damy. Pamiętam, jak spacerowałem z nimi po polnej drodze na jakiejś wycieczce. Nauczyciele byli często z zewnątrz, a w jednej wsi dojeżdżali wszyscy jednym autobusem.
> Nawet jak wieś jest tylko 3 km od miasta, to jest to już całkiem inny wiejski świat
Są miejsca w mieście, gdzie można się poczuć jak na wsi.
W mojej dzielni tak jest. "Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi". Nie ma anonimowości blokowiska.
Pianie koguta słyszę co ranek. Masa ludzi w okolicy coś hoduje. Dużo jest gołębników. Zresztą na Podmiejskiej*, czyli rzut kapciem ode mnie (nie mam beretu), jest siedziba Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych :)
A wczoraj jechałem w godzinach "korkowych" z Sopotu na Jasień. Śmignąłem przez Morenę i Myśliwską.
I przy Mysliwskiej, nad stawkiem, "pasło się" całkiem pokaźne stadko kur.
---
Koło mnie jest fascynujące nazewniczo skrzyżowanie. Każda z ulic ma inną nazwę, choć trzy jakby taką samą. To skrzyżowanie Raduńskiej, z Podmiejską, Zamiejską i Małomiejską.
Jest jeszcze Zawiejska, ale to już bardziej w stronę Św. Wojciecha.
Są miejsca w mieście, gdzie można się poczuć jak na wsi.
W mojej dzielni tak jest. "Wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi". Nie ma anonimowości blokowiska.
Pianie koguta słyszę co ranek. Masa ludzi w okolicy coś hoduje. Dużo jest gołębników. Zresztą na Podmiejskiej*, czyli rzut kapciem ode mnie (nie mam beretu), jest siedziba Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych :)
A wczoraj jechałem w godzinach "korkowych" z Sopotu na Jasień. Śmignąłem przez Morenę i Myśliwską.
I przy Mysliwskiej, nad stawkiem, "pasło się" całkiem pokaźne stadko kur.
---
Koło mnie jest fascynujące nazewniczo skrzyżowanie. Każda z ulic ma inną nazwę, choć trzy jakby taką samą. To skrzyżowanie Raduńskiej, z Podmiejską, Zamiejską i Małomiejską.
Jest jeszcze Zawiejska, ale to już bardziej w stronę Św. Wojciecha.
To jest bardzo mądry człowiek ten anonim. Ma nienaganną składnię i, co mnie fascynuje, idealnie stawia przecinki. Zawsze miałem problem z interpunkcją. Niby znam reguły, ale jest wiele wyjątków i subtelności. Nieważne. Zmierzam do tego, że byłem w dwóch szpitalach psychiatrycznych - na Sreberku i w Warszawie. Nie spotkałem tam ani jednego przypadku niedorozwoju umysłowego. Byli tam ludzie, którzy zaorali sobie mózgi ciężkimi narkotykami. Oni stanowili mniejszość. Zaś u większości pacjentów wyczuwałem ogromną nadwrażliwość połączoną z chronicznym i bardzo długotrwałym brakiem otrzymanej miłości. Mogę się mylić. Zaznaczam, że nie mam żadnych kompetencji w zakresie orzecznictwa psychiatrycznego. Mogę się też mylić podejrzewając to zabójcze połączenie u anonima. Nadwrażliwość w połączeniu z brakiem miłości to po prostu killer.
Where do they all come from?
https://www.youtube.com/watch?v=HuS5NuXRb5Y
Where do they all come from?
https://www.youtube.com/watch?v=HuS5NuXRb5Y
> (nie mam beretu),
Rzut kapciem to o wiele wiekszy dystans niż beretem.
Poza tym, jako ze kapcie występują w parach, drugi kapec podaje zawsze dystans powrotny.
> skrzyżowanie Raduńskiej, z Podmiejską, Zamiejską i Małomiejską.
Faktycznie, to ciekawe historycznie,i jest coś miejskiego na rzeczy, ale nie do końca...
Rzut kapciem to o wiele wiekszy dystans niż beretem.
Poza tym, jako ze kapcie występują w parach, drugi kapec podaje zawsze dystans powrotny.
> skrzyżowanie Raduńskiej, z Podmiejską, Zamiejską i Małomiejską.
Faktycznie, to ciekawe historycznie,i jest coś miejskiego na rzeczy, ale nie do końca...
Dobrze jest. "Według Nowego słownika ortograficznego PWN (red. nauk. Edward Polański) 'w porównaniach paralelnych (o konstrukcji tak, jak; taki, jaki; tyle, co; ten, co) możemy postawić przecinek, ale nie musimy, gdyż zależy to od przerwy oddechowej oraz tego, jak silnie chcemy przeciwstawić sobie człony porównania'".
Nie mam takich dołów psychicznych, bo z natury jestem optymistą.
Ale co powiecie na to: wjeżdżam na międzynarodowe forum polityczne, a tam wszyscy, przy pomocy różnych aluzji, myślą tylko o mnie, rozmawiają tylko o mnie, i o kilku osobach z mojego miasteczka i z pobliskiego miasta i jeszcze z dwóch dalszych dużych miast w Polsce. Pełna koncentracja. Wjeżdżam tam i czytam o sobie, jakieś inwektywy przeciw mojej osobie. O, to jest paranoja.
Ale co powiecie na to: wjeżdżam na międzynarodowe forum polityczne, a tam wszyscy, przy pomocy różnych aluzji, myślą tylko o mnie, rozmawiają tylko o mnie, i o kilku osobach z mojego miasteczka i z pobliskiego miasta i jeszcze z dwóch dalszych dużych miast w Polsce. Pełna koncentracja. Wjeżdżam tam i czytam o sobie, jakieś inwektywy przeciw mojej osobie. O, to jest paranoja.
Po ulicach i po Biedronie krążą panie, które mnie zaczepiają, trzy razy podjeżdżając do mnie wózkiem sklepowym, wszystkie z M***du. Chcą mnie skusić i pozbawić mnie majątku. Gdyby policzyć wszystkie dziwne osoby, które przewinęły się przez miasteczko w ciągu ostatnich 15 lat, to byłoby ich kilkaset.
Działało harcerstwo - 14-latkowie w mundurkach i młodsze zuchy. Spotykali się tak trochę konspiracyjnie.
Obecnie panuje kult Żołnierzy Wyklętych.
W szkole wyświetlano wiele filmów na ścianie. Była też duża sala ze sceną i do dyskotek.
Wiele było sytuacji, gdzie zbierała się "cała szkoła", czasem tłocząc się w jakiejś sali na stojąco.
Wycieczka - klasa pojechała do lasu i leśniczy pokazywał nam grzyby itp. Padał deszcz.
W ferie organizowano w szkole zimowisko.
Obecnie panuje kult Żołnierzy Wyklętych.
W szkole wyświetlano wiele filmów na ścianie. Była też duża sala ze sceną i do dyskotek.
Wiele było sytuacji, gdzie zbierała się "cała szkoła", czasem tłocząc się w jakiejś sali na stojąco.
Wycieczka - klasa pojechała do lasu i leśniczy pokazywał nam grzyby itp. Padał deszcz.
W ferie organizowano w szkole zimowisko.
Dorodność trzody jest wprost proporcjonalna do jej wagi, a moja waga spadła.
Wyciągam zatem z tego wniosek o spadku dorodności.
Masz racje, w Polsce ludzie patrzą spode łba a nieufność każdy Polak ma wyrytą na twarzy.
Niestety, ale przeciętny Polak ma dosyc ograniczone horyzonty, co wynika z naszego kodu kulturowego.
Wyciągam zatem z tego wniosek o spadku dorodności.
Masz racje, w Polsce ludzie patrzą spode łba a nieufność każdy Polak ma wyrytą na twarzy.
Niestety, ale przeciętny Polak ma dosyc ograniczone horyzonty, co wynika z naszego kodu kulturowego.
> ludzie patrzą spode łba a nieufność każdy Polak ma wyrytą na twarzy
Dziwne, bo ja się z tym zjawiskiem nie spotykam nagminnie.
Może reagują tak na ciebie?
> przeciętny Polak ma dosyc ograniczone horyzonty, co wynika z naszego kodu kulturowego
Uważasz się za "przeciętnego Polaka"?
Jeśli tak, to jest to forma samokrytyki. Bardzo uzasadniona w twoim przypadku.
Jeśli nie, to
a) czy uważasz się za "nieprzeciętnego" Polaka. Jeśli tak, to na jakiej podstawie?
b) czy nie uważasz się za Polaka a za "europejczyka". Jeśli tak, to nie pisz o "naszym" kodzie kulturowym, bo jest ci on obcy.
Dziwne, bo ja się z tym zjawiskiem nie spotykam nagminnie.
Może reagują tak na ciebie?
> przeciętny Polak ma dosyc ograniczone horyzonty, co wynika z naszego kodu kulturowego
Uważasz się za "przeciętnego Polaka"?
Jeśli tak, to jest to forma samokrytyki. Bardzo uzasadniona w twoim przypadku.
Jeśli nie, to
a) czy uważasz się za "nieprzeciętnego" Polaka. Jeśli tak, to na jakiej podstawie?
b) czy nie uważasz się za Polaka a za "europejczyka". Jeśli tak, to nie pisz o "naszym" kodzie kulturowym, bo jest ci on obcy.
No właśnie swoim postem potwierdzasz to, co napisałem.
Nie, nie uważam się za przeciętnego Polaka i dlatego umiem ze swojej perspektywy trafnie ocenić polskie wady.
Umiem tez ocenić zalety, żeby było jasne, ale ciacho poruszyła wątek wad, wiec o nich dyskutujemy.
Na zdobycie swojej perspektywy, która upoważnia mnie do oceny złożyło się wiele : współpraca z ludźmi o innej kulturze, ciężka praca, nauka, obserwacja innych i szczęście.
Wiem, jak daleka droga dzieli nas do postawy, która byłaby zaprzeczeniem tego co trafnie opisuje ciacho jako „zle wstali z łóżka”
>nie pisz o "naszym" kodzie kulturowym, bo jest ci on obcy.
Polski kod kulturowy nie jest mi obcy, twój - owszem.
Nie, nie uważam się za przeciętnego Polaka i dlatego umiem ze swojej perspektywy trafnie ocenić polskie wady.
Umiem tez ocenić zalety, żeby było jasne, ale ciacho poruszyła wątek wad, wiec o nich dyskutujemy.
Na zdobycie swojej perspektywy, która upoważnia mnie do oceny złożyło się wiele : współpraca z ludźmi o innej kulturze, ciężka praca, nauka, obserwacja innych i szczęście.
Wiem, jak daleka droga dzieli nas do postawy, która byłaby zaprzeczeniem tego co trafnie opisuje ciacho jako „zle wstali z łóżka”
>nie pisz o "naszym" kodzie kulturowym, bo jest ci on obcy.
Polski kod kulturowy nie jest mi obcy, twój - owszem.
@Czesto idac ulica usmiecham sie...zauwazylam,ze mijajacy mnie ludzie bardzo dziwnie sie na mnie patrza z tegoz wzgledu.nic dziwnego,wiekszosc ma...
W skrócie , Twarz , mina Polaka na ulicy wyraża ...... nic. (opinia z jakiegoś programu typu jak nas widzą obcokrajowcy) Banan na gębie jest nam powiedzmy "obcy kulturowo" , rzekłbym nawet że z powodu nazwijmy to "dużego zakompleksienia w narodzie" często może być odbierany jako śmiech z czegoś, kogoś nie jako uśmiech. Po prostu mimikę odbieramy jako relację osoby do nas , a nie jako wewnętrzny stan emocjonalny tej osoby.
W skrócie , Twarz , mina Polaka na ulicy wyraża ...... nic. (opinia z jakiegoś programu typu jak nas widzą obcokrajowcy) Banan na gębie jest nam powiedzmy "obcy kulturowo" , rzekłbym nawet że z powodu nazwijmy to "dużego zakompleksienia w narodzie" często może być odbierany jako śmiech z czegoś, kogoś nie jako uśmiech. Po prostu mimikę odbieramy jako relację osoby do nas , a nie jako wewnętrzny stan emocjonalny tej osoby.
@woder:
Nie zgodzę się.
"Zaczepiam" ludzi. Wszędzie.
Ułamek sekundy dłuższe spojrzenie niż konieczne.
I nie spotykam się zbyt często z ostracyzmem. Raczej jest właśnie pogodny uśmiech.
A czasami k*rwiki w oczach :D
Ludzie, jakich opisuje ciacho, są po prostu zmęczeni. "Lepiej jechać i spać".
Ale odziubina pobudzenia powoduje, że ci sami ludzie żyją. Wchodzą w interakcje.
Chętnie rozmawiają i się śmieją.
Społeczeństwu zaczyna brakować tych interakcji osobistych.
Ci, co siedzą z nosem w sr*jfonie i słuchawkami w uszach to już w zasadzie pokolenie stracone.
Choć też nie do końca. Niejednokrotnie zdarzało mi się zagadać o coś kogoś, nie zauważywszy, że ma słuchawki w uszach.
Jak wydłubał i zapytał o co chodzi, to już poleciała normalna rozmowa. Wręcz czasami odczułem, że bardziej potrzebna tej drugiej osobie niż mi.
Takie sprzężenie zwrotne. Nie umieją nawiązać relacji z przypadkową osobą. TO się izolują. Choć wcale nie chcą.
Nie zgodzę się.
"Zaczepiam" ludzi. Wszędzie.
Ułamek sekundy dłuższe spojrzenie niż konieczne.
I nie spotykam się zbyt często z ostracyzmem. Raczej jest właśnie pogodny uśmiech.
A czasami k*rwiki w oczach :D
Ludzie, jakich opisuje ciacho, są po prostu zmęczeni. "Lepiej jechać i spać".
Ale odziubina pobudzenia powoduje, że ci sami ludzie żyją. Wchodzą w interakcje.
Chętnie rozmawiają i się śmieją.
Społeczeństwu zaczyna brakować tych interakcji osobistych.
Ci, co siedzą z nosem w sr*jfonie i słuchawkami w uszach to już w zasadzie pokolenie stracone.
Choć też nie do końca. Niejednokrotnie zdarzało mi się zagadać o coś kogoś, nie zauważywszy, że ma słuchawki w uszach.
Jak wydłubał i zapytał o co chodzi, to już poleciała normalna rozmowa. Wręcz czasami odczułem, że bardziej potrzebna tej drugiej osobie niż mi.
Takie sprzężenie zwrotne. Nie umieją nawiązać relacji z przypadkową osobą. TO się izolują. Choć wcale nie chcą.
Oczywiście można walczyć żeby się nie śmiać oglądając co następuje. Tylko po co? Śmiejcie się. Na zdrowie
https://www.youtube.com/watch?v=Tf-CkfuWZFo
https://www.youtube.com/watch?v=Tf-CkfuWZFo