Odpowiadasz na:

Re: Żony marynarzy......

Tak, żyłabym z kaleką. Wtedy nie ja potrzebowałabym wsparcia tylko odwrotnie. Dla mnie na tym polega małżeństwo, że nawzajem sobie pomagamy, jak jest taka potrzeba. Rodzina jest po to, by ze sobą... rozwiń

Tak, żyłabym z kaleką. Wtedy nie ja potrzebowałabym wsparcia tylko odwrotnie. Dla mnie na tym polega małżeństwo, że nawzajem sobie pomagamy, jak jest taka potrzeba. Rodzina jest po to, by ze sobą być i w dobrych, i w trudnych momentach. Zwłaszcza jeśli chodzi o męża/żonę, które nie są rodziną z samego faktu urodzenia ale się ich wybrało ze względu na to, jakimi są osobami. Ja wybrałam dobrze więc dlaczego miałabym się odwrócić plecami, jak by było trudniej. I tak, wyobrażam sobie, co znaczy życie z osobą niepełnosprawną. Moja babcia przed śmiercią wiele lat była przykuta do łóżka. Nawet nie wstawała za potrzebą. Nie było pampersów dla dorosłych, hospicjum domowego. Moja mama kilka lat sama pielęgnowała babcię. Ja byłam dzieckiem i nie uczestniczyłam w tym ale mam taki a nie inny wzorzec rodziny wpojony. Rodziny, która się wspiera, pomimo trudności. Mój tata też był niepełnosprawny przed śmiercią. Tu już włączyłam się do pomocy, z pewnymi wyjątkami. Zachował przytomność umysłu do końca, mimo że nie mówił i nie wstawał z łóżka. Pewnie byłoby mu niezręcznie, gdyby córka go pielęgnowała. Najciężej było mojej mamie ale nigdy nie myślała, żeby oddać tatę do hospicjum, mimo że dookoła takie rady słyszała. Ja starałam się jej pomóc jak mogłam. Co więcej, w pewnych sprawach pomagał mój mąż (np. jak trzeba było tatę zanieść na rękach do samochodu), bo ma takie same wartości wyniesione z domu jak ja.
Ja miałam jasno sprecyzowane poglądy na życie. Nie widzę w tym nic złego. Oboje z mężem wiedzieliśmy na co się piszemy. Nie bylo potem rozczarowania, że ta druga połówka ma zupełnie inny pomysł, jak żyć.

zobacz wątek
9 lat temu
~A.

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry