Re: Żony marynarzy......
Użytkownik podpisujący się "~:- ~" ma bardzo ciasne poglądy i stwarza tu jakąś g*wnoburzę... Przecież absolutnie normalnym jest, że każdy ma i zna swoje potrzeby i wg nich żyje. Jeśli Tobie,...
rozwiń
Użytkownik podpisujący się "~:- ~" ma bardzo ciasne poglądy i stwarza tu jakąś g*wnoburzę... Przecież absolutnie normalnym jest, że każdy ma i zna swoje potrzeby i wg nich żyje. Jeśli Tobie, "znaczki" to nie pasuje, że nie wszyscy akceptują styl życia i relacje w związku to może coś jest na rzeczy, może sama wypierasz jakieś swoje potrzeby?
Wychodząc za marynarza mamy mgliste pojęcie jak takie życie będzie wyglądać za 5, 10, 20 lat. Ja poznałam swojego byłego męża gdy szedł na studia, razem byliśmy 13 lat i widziałam jak bardzo się zmienił w swojej drodze do najwyższego stanowiska na statku. Bazuję na własnych doświadczeniach i nikomu nie wciskam "że są laleczkami, które się nad sobą roztkliwiają". Każdy ma wybór i z niego korzysta. ja byłam po jednej jak i po drugiej stronie i mogę powiedzieć jak to wygląda WEDŁUG MNIE - a moje standardy związku są bardzo ścisłe. Spodziewam się dzieci i nie wyobrażam sobie, by nie miały taty, który by je kąpał czy utulał do snu przez 3 czy 4 miesiące.
"znaczki" pisała o tym, jak było kilkadziesiąt lat temu, moja mama jest córką marynarza. Nie miała żadnych wzorców rodziny. Jej matka nie kryła się z tym, że gdyby ojciec nie był marynarzem, to dawno by się rozeszli, chociaż w tych czasach to nie było zbyt popularne. Trwała, bo go nie było. I naprawdę wiele żon marynarzy tak ma - po wielu latach po prostu nie zna swoich mężów, ich drogi się rozchodzą. Siedziałam w tym środowisku, nasłuchałam się.
Pieniądze to nie wszystko, urlopy to nie wszystko.
Ale każdy ma swoją definicję związku, małżeństwa i stosunku do pieniędzy - nie ma co się wykłócać czyja wizja lepsza.
zobacz wątek