Re: Żony marynarzy......
Nie rozumiem jednego, dlaczego tak bardzo przywołujecie przykłady swoich rodziców czy dziadków pływających jako wzór. Przecież czasy się zmieniły. Mamy znajomych marynarzy, którzy mają porównanie,...
rozwiń
Nie rozumiem jednego, dlaczego tak bardzo przywołujecie przykłady swoich rodziców czy dziadków pływających jako wzór. Przecież czasy się zmieniły. Mamy znajomych marynarzy, którzy mają porównanie, bo były czasy kiedy pływał po 7-9 miesięcy, miesiąc w domu i znowu w morzu. Bez kontaktu, bez internetu, bez telefonu, na listach raz na kilka tygodni. A teraz jest zupełnie inaczej. Kontrakty są o wiele krótsze, regularne, jest stały kontakt, zasięg internetowy i komórkowy, a nawet jeśli nie ma zasięgu i nie możemy porozmawiać i widzieć się na skype to jest do dyspozycji telefon statkowy. Nic dziwnego, że dzieci nie pamiętają ojca, skoro jego wtedy naprawdę wiecznie i nigdy nie było, wracał obcy facet i się próbował rządzić. Teraz jest inaczej, moja córka jest jeszcze mała, a pamięta tatę i kiedy wsiada do samochodu jak odbieram męża z lotniska to się cieszy i raduje. Natomiast starsze dzieci naszych znajomych mają swoje sposoby na odliczanie dni do powrotu taty, znają go, pamiętają, bo rozmawiają, bo widzą przez komputer, bo ogromna w tym rola mamy, która mówi i tłumaczy dziecku dlaczego taty nie ma teraz w domu, czym się zajmuje, że wróci i będzie się zajmował, bawił, pomagał, uczył, a nie rządził. To też jest kwestia pozwolenia sobie na takie zachowanie. Ja kiedyś powiedziałam mężowi, na statku może sobie być Kapitanem i samym Panem Bogiem, ale w domu zapomina o tych rządach. I tak samo potrafi złapać za mopa i ścierę, żeby kurze zetrzeć, korona mu z głowy nie spadnie.
zobacz wątek