W trakcie naprawy kilkukrotnie sądowano mnie, czy nie chcę odsprzedać samochodu i wskazywano na kolejne usterki. Początkowo godziłam się na rosnące inwestycje. Wreszcie nadszedł moment,w którym miałam już tego dosyć. Udziwnione naprawy nie miały racjonalnych powodów. Właścicielowi wyraźnie zależało na naciągnięciu mnie! Poprosiłam o zmontowanie samochodu i oddanie mi go w stanie nie gorszym niż nim przyjechałam. Usłyszałam,że to niemożliwe! Samochód mam sobie zabierać w częściach i zapłacić za wmontowane jak się okazało jedynie drobiazgi. Ustaliłam ich koszt. Wyszłam na dwór, żeby zadzwonić po pomoc do znajomych. Po powrocie do warsztatu poprosiłam o fakturę i zaczęły się problemy.Właściciel zaczął grać na czas. Wychodził, przyjmował innych klientów, traktował mnie jak powietrze. Po godzinie wystawił fakturę,a w niej obciążył mnie kosztami za unieruchomienie samochodu. Samochód zabrał mi wraz z dokumentami. Naśmiewał się ze mnie. Nie zgodziłam się na naciągnięcie, więc mnie okradł. Samochód za 2 tygodnie mam odebrać z policyjnego parkingu,na który ma go zamiar oddać.Do tego czasu żąda ode mnie po 20 zł za każdy dzień przetrzymywania samochodu. Co mam zrobić?