Widok
a ja już nie wiem o co chodzi w tym świecie...
Mam chyba jakiś kryzys egzystencjalny...chcemy małżeństw - zaraz potem szukamy kochanków. Stabilizacji..potem doceniamy jak fajnie było być singlem. Przyjaźni??? a sami odsuwamy się od ludzi. Pieniędzy, kariery - nie mamy czasu na miłość, dom, rodzinę. Za wszelką cenę pragniemy równouprawnienia, chwilę potem żałujemy, że na każdym kroku musimy pokazać jakie to jesteśmy mocne we wszystkich dziedzinach życia i czujemy się zmęczone...I ta ciągła samotność, cokolwiek byśmy nie zrobili. O co chodzi???
Czy to wszystko zeszło na psy czy było tak od zawsze???
Ja pierdziu...ten świat oszalał...
Czy to wszystko zeszło na psy czy było tak od zawsze???
Ja pierdziu...ten świat oszalał...
Zeszło, albo ma tendencję spadkowe od jakiegoś czasu.
Tak jak zauważasz, wszystko pociąga za sobą odpowiednie konsekwencje, coś za coś.
Stwarza się na ludziach presję by żyli w pośpiechu, szybko podejmowali decyzję, przystosowywali się - i w efekcie ludzie nie mają czasu na myślenie, na podejmowanie świadomych decyzji, na bycie sobą.
Efekt najbardziej dostrzegalny jest w innych krajach które się bardziej rozpędziły. Np w USA, gdzie ci których na to stać funkcjonują na Antydepresantach (psychotropach). Już z 10 lat temu było to ponad 10% ludzi. Niedawno czytałem że to najpopularniejsze leki zażywane przez nastolatki.
Inni otumaniają się narkotycznymi lekami przeciwbólowymi. Narkotyki, seks, alkohol - wszystko by stłumić ból i uciec od szaleństwa którym faszeruje ich świat.
Będzie jeszcze gorzej - a to stamtąd przykład idzie do nas.
Tak jak zauważasz, wszystko pociąga za sobą odpowiednie konsekwencje, coś za coś.
Stwarza się na ludziach presję by żyli w pośpiechu, szybko podejmowali decyzję, przystosowywali się - i w efekcie ludzie nie mają czasu na myślenie, na podejmowanie świadomych decyzji, na bycie sobą.
Efekt najbardziej dostrzegalny jest w innych krajach które się bardziej rozpędziły. Np w USA, gdzie ci których na to stać funkcjonują na Antydepresantach (psychotropach). Już z 10 lat temu było to ponad 10% ludzi. Niedawno czytałem że to najpopularniejsze leki zażywane przez nastolatki.
Inni otumaniają się narkotycznymi lekami przeciwbólowymi. Narkotyki, seks, alkohol - wszystko by stłumić ból i uciec od szaleństwa którym faszeruje ich świat.
Będzie jeszcze gorzej - a to stamtąd przykład idzie do nas.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
@Halewicz: dlaczego myślisz, że brak mi celów w życiu???
widzę jak te świat się stacza i jestem przerażona, że przyszło mi/nam żyć w takich czasach.
Ludzie nie wytrzymują presji, problemy ich przerastają...
@Anty: zgadzam się z tym co napisałeś. Smutne jest to, że chyba nie ma jakiegoś sensownego rozwiązania dla uleczenia tego świata
widzę jak te świat się stacza i jestem przerażona, że przyszło mi/nam żyć w takich czasach.
Ludzie nie wytrzymują presji, problemy ich przerastają...
@Anty: zgadzam się z tym co napisałeś. Smutne jest to, że chyba nie ma jakiegoś sensownego rozwiązania dla uleczenia tego świata
A moim zdaniem ludzie mają za dużo czasu i za dużo niby-zajęć i im się w głowach przewraca, stwarzają sobie problemy tam, gdzie ich nie ma. Mąż mi już kwiatów nie przynosi - koniec świata, miłość się skończyła; ludzie nie domyślają się o co mi chodzi - depresja, nikt mnie nie rozumie; mamy dziecko chociaż go nie planowaliśmy - tragedia, życie mi się zawaliło. Kiedyś ludzie żyli w takich warunkach, jakie mieli i nie wydziwiali, jaki to świat okrutny i straszny. Życie jest jakie jest, a teraz każdy by chciał romantyczną miłość po grób (żeby nie było, wierzę w miłość, tylko nie taką z tv!), kasę na wszystko i najlepiej jeszcze żeby żadnych problemów nie było. I nie potrafią się cieszyć tym co mają.
Oj Muszczek...za dużo czasu? Może Ty tak masz, bo większość zasuwa na kilku etatach, żeby było im lepiej niż rodzicom. Nie mają czasu na nic innego, bo zmęczenie, zniechęcenie bierze górę. A, że przy okazji rozwalają się związki, mężowie(żony)znajdują kochanków, bo ich parterzy gonią za kasą, karierą, że w końcu sami nie wiedzą , o co w tym wszystkim chodzi, to nic innego, jak syndrom naszych czasów. Lepiej(?) maja ci, którzy pracują 8 godzin, albo mają zasiłki, czy renty, bo i czasu mają sporo, a od życia wymagają tylko tyle, żeby mieli co do garnka włożyć.
Ten świat naprawdę oszalał.
Ten świat naprawdę oszalał.
gosiah, są setki sensownych rozwiązań i ludzi którzy je mają, którzy są gotowi się nimi podzielić. Ale istnieje też mała grupa ludzi bardzo bogatych których majątki zależą od zachowania status quo. Oni mają środki by nie dopuścić do zmiany i tak właśnie robią.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"