Widok

a skąd wiedzieć, że to jest to

w nawiązaniu do wątku "czy kocha się tylko raz?":
a skąd wiedzieć, że naprawdę się kocha...?
czy ktoś madry udzieli mi jakiejś rady?
z jednej strony mam z moim facetem bardzo dobrą relację, jest moim najlepszym przyjacielem itp... z drugiej strony... nie czuję się w tym związku na 100%, mam wrażenie, że po 10 latach razem coś już sie wypaliło, oglądam się z innymi, choć nic nie robię w tym kierunku nic konkretnego, bo przeciez tak dobrze się rozumiemy... błędne koło, sama nie wiem co czuję? czy moja miłosć juz umarła? ...i jeszcze tera to piszę! eh... dręczy mnie to już dwa lata, niestety akurat o tym nie mogę z nim porozmawiać... czasem czuję, że popadam w coraz większy smutek, depresję bo... nie wiem, czy jestem w tym związku z własnego wyboru, czy tez z powodu zaleznosci emocjonalno-finansowych?
i to tez moja "pierwsza miłość" więc ten brak doświadczeń coraz bardziej mi ...przeszkadza?...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Też tak miałam. Wielka miłość itd ale po paru latach zrozumiałam, że już nic nie czuję. I zrozumiałam to po tym, kiedy umówiłam się z kimś innym tak dla sprawdzenia. Ciężko było ale skończyłam ten związek. teraz jestem w lepszym, już minęło dużo więcej czasu a między nadal jest ogień. Ale tym razem od początku staram się ten ogień podsycać, to samo robi mój partner. Nic nie przychodzi samo. Jak się raz zaniedba, to potem już może nie być odwrotu...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Niepielęgnowana miłość umiera. Prawda stara jak świat, chociaż często się o niej zapomina. O partnera trzeba zabiegać. Nie tylko na początku znajomości, ale również (a nawet przede wszystkim) w trakcie trwania związku. Jakiś czas temu sama przerabiałam taki kryzys (chociaż jestem w związku z dwa razy krótszym stażem). Wygasła pierwsza namiętność i fascynacja, została przyjaźń i przyzwyczajenie. Przełamałam się i porozmawiałam o tym z moim partnerem - jak się okazało nie tylko mi zaprzątało to głowę, on czuł to samo. Postanowiliśmy się nie poddawać, tylko zawalczyć o nasz związek. Na początku wyjechałam sama z koleżankami na wakacje - zdarzyło się to pierwszy raz odkąd jestem z moim narzeczonym. Wystarczyły dwa tygodnie, a ja stęskniłam się jak głupia. Po powrocie czekała mnie niespodzianka - mój ukochany postanowił zapisać nas na lekcje tenisa. Stwierdził, że może nowa wspólna pasja zbliży nas do siebie na nowo. No i oczywiście miał rację - wspólna rywalizacja i motywacja, endorfiny po treningach zadziałały cuda, poznaliśmy się od innej strony. Pół roku po kryzysie mój ukochany zdecydował się mi oświadczyć i to był dla mnie znak, że przeszliśmy tę próbę. Teraz staramy się dbać o nasz związek - dajemy sobie więcej luzu (raz na dwa miesiące wyjeżdżamy na weekendy osobno), kiedy mamy wolny wieczór czy popołudnie staramy się spędzać czas aktywniej, chodzimy na randki etc. Nadal jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, znowu jesteśmy parą kochanków.
Droga Fi, nie bój się porozmawiać z partnerem (może niekoniecznie przyznawaj, że oglądasz się za innymi mężczyznami, ale o Twoich uczuciach, że coś wygasa). Prawdopodobnie on też ma podobne dylematy. Razem zdecydujecie czy chcecie zawalczyć, czy rozstać zachowując miłe wspomnienia. Jeśli będziesz tkwiła w takim jałowym i do tego wpędzającym w depresję związku, to prędzej czy później zaczną się zdrady i inne niemiłe sytuacje.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum Kobieta

Kreatywne zajęcie dzieciom czasu (4 odpowiedzi)

Dziewczyny chciałabym mieć dla siebie godzinę dziennie. Dzieciaki nie dają mi jednak takiego...

Afrodyzjaki (5 odpowiedzi)

Chciałabym nieco podkręcić atmosferę w sypialni oraz szukam skutecznych afrodyzjaków. Jakieś...

Poszukuję sprawdzonego lekarza od krękosłupa -dyskopatii (36 odpowiedzi)

Może możecie mi pomóc. Szukam specjalisty który zajmuję się dyskopatią i innymi schorzeniami...

do góry