zanim trafiłam do Adama i Łucji wizyta u fryzjera kojarzyła mi się z męczarnią... koniecznością przebywania 3h w salonie pełnym bab paplających jak potłuczone o pierdołach... nie, żebym miała coś przeciw paplaniu... albo babom... ale nie zawsze człowiek ma ochotę wysłuchiwać o obiadkach, dzieciach, wnukach, pracy, zakupach, seksie, czy innych...
a w Klubie jest klimatycznie i spokojnie, nikt dialogu na siłę nie uprawia, nie wścibia nosa w moje sprawy. Gadam jak chcę, jak nie chcę - nie gadam.
Lubię bardzo jak czuję, że nie jestem kolejnym petentem na liście do odhaczenia... w Klubie mam "swoją zakładkę" w zeszycie kolorków :) rejestr, który pozwala odtwarzać za każdym razem pożądany kolor, albo modyfikować - w zależności od mojego widzimisię. Lubię jak Adam tłumaczy, co robi, jak pamięta, że moja skóra na głowie nie lubi się z farbą po rozjaśnianiu i że trzeba ją najpierw "zabalsamować". i że nie boi się konkretnych cięć, też lubię! aaaa! i Davinesa lubię! :)
Lubię jak Łucja magicznie sprawia, że stopy i dłonie chce się pokazywać, a nie chować.
Lubię to, że jest profesjonalnie. i że jest czyściuteńko.
i że kawusia z pianką jest w filiżance, a herbatka w kubku :)

też polubicie!