Dzisiaj po południu podniosłam słuchawkę domofonu i usłyszałam : gazownia. Wpusciłam. Panowie kręcili się po klatce, więc zapytałam w jakiej sprawie przyszli. Usłyszałam, że odciąć dopływ gazu do mojego mieszkania. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Dowiedziałam się, ze jestem winna od lutego 153.92. Zrobiłam natychmiast rachunek sumienia, zalogowałam się do konta bankowego i tak jak mi się wydawało ostatnią płatność wykonałam 19.04 na rzecz PGNIG. Nie pomogły zadne tłumaczenia i rozmowy. Gaz został odcięty. Dwie godz. zmarnowałam na próby połączenia. Nic. Z gazowni wyszłam bogatsza o inf., że jestem winna 2409zł, że to, że nie dostaję faktur od marca to wina poczty, że na mój tel. jutro nikt nie odpowie, bo bedzie pracować jedna osoba,że muszę przyjechać osobiscie, żeby błagać o ponowne podłączenie, że muszę uregulować całą należność ( mimo, że nie mam tego na pismie i wiem o tym od 2 min), że muszę dopłacic 146, 40 za ponowne podłączenie, że muszę to dokładnie opisać w przelewie, bo nikt nie będzie się domyślał za co to itd. Na koniec poinformowano mnie, że faktury przychodzą teraz co 2 miesiące, że nr na wizytówce wzietej z półki, to właściwie nie jest prawdziwy. Płakać się chc