Pomijam fakt, że całe ścięcie było wykonywane tępymi nożyczkami, bo jak wróciłam do domu, to końce miałam bardziej rozdwojone i zniszczone niż przed wizytą u Panów... Gdy szczotka spadła na podłogę, nie została ona wymieniona na nową tylko dalej używana na mojej głowie. Wyszłam z salonu o 19.30- rekord w moim życiu na ścięcie włosów.
Wystrój- rozumiem, że salon prowadzą panowie, ale trochę radziłabym popracować. Pająki na ścianach i "koty" na podłodze to przesada. Nowy lokal, ale przed otwarciem radziłabym trochę estetyki wprowadzić... Chyba nic więcej nie dodam, poza tym, że radziłabym Panom zastanowić się nad prowadzeniem "salonu" i szanować czas klientów - my też mamy swoje życie, i to, że chcecie poświęcić swoim klientom jak najwięcej czasu to nie zawsze jest dobre - proszę zachować umiar. Niestety, ale nie wrócę.