Widok
co przynoszą mężczyźni :)
Anna Piwkowska
Co przynoszą mężczyźni
Wnoszą piasek na butach, śmiech i tulipany.
Swoje cyrkle, liczydła, komputery. Z giełdy
papiery wartościowe. Mapy, tajne plany
lotnisk, baz i bazylik. Mistrzowie strategii
przynoszą swe busole, zegarki, laptopy,
notatniki ze skóry i pomięte kartki,
listy od przyjaciela, który się utopił
z miłości i przynoszą mistrzowie utopii
swoje wizje przemarszów, parad i zmian warty.
Co przynoszą mężczyźni? Haki, raki, wiersze,
rzucają na podłogę spłowiałe koszule,
te podarte na żaglach, a także te które
spłowiały gdzieś wysoko w białych Dolomitach.
Pragniemy ich dla chwili krótkiego przymierza
gdy los się ogniskuje jak w źrenicy oka
światło. I punkt ciemnieje, ale się rozszerza
kąt widzenia. Jak statki w zardzewiałych dokach
są zawsze przed wyprawą. Zawsze spakowani,
z tenisową rakietą, z cennymi punktami
za wygrywane mecze. Magnetyczna karta
z impulsami pod skórą to właśnie ich karta.
Płyniemy z nimi wierząc w morza nie zamglone,
cykady, migdałowce, łokcie opalone,
by już do końca życia żałować tej chwili.
Przynoszą sprane książki o duszy i woli
w miękkich, szarych okładkach. Lubią heretyków.
Wciskamy je na półki pomiędzy klasyków
i tak się nam księgozbiór dopełnia powoli.
Życie nam się dopełnia. I którejś jesieni
wkładamy razem z nimi smołowane płaszcze,
i rozpalamy ognie by w końcu na zawsze,
odegnać z miasta dżumę, pochować do ziemi.
Zawsze ich przeżywamy. Pokruszone światło
ze starych fotografii sypie się tak łatwo
na oczy, usta, jak biały pył, wapno.
Artur Nowaczewski
Co przynoszą kobiety
zszedłem do kuchni, między kartofle.
przyprawy, listki laurowe, zioła prowansalskie.
patroszyłem pstrąga, wylewałem olej
na rozgrzaną patelnię. skwierczały zapachy,
bulgotała zupa. odkąd zamieszkałem sam,
kuchnia jest moim mieszkaniem, w niej mam upodobania.
śledzie, bigos, żołądkowa gorzka i inne strawy ciała,
to są, jak na razie, jedyne radosne treści.
w kuchni mieszka konkret, w książkach leje się woda
Adorno, Derrida, Lyotard. wielka zasłona przypisów
za którymi nie kryje się nic, co dałoby jakąś
praktyczną wskazówkę. jestem więc jednocześnie
ojcem i Adelą, rosną mi piórka, umykam jak karakon
przed własną ścierą, wciskam się jak kurz w szczeliny,
osiadam jak brud na naczyniach (sam będziesz to skrobać!)
pierwiastek męski odkłada się przez całą zimę
w trekkingowych butach, w rakach, hantlach,
mapach, tajnych planach, raportach
z oblężonych miast, baz i Bastylii. a serce?
serce nie sługa lecz przyczajony tygrys, ukryty smok
zawsze przed wyprawą, kolejnym skokiem
z podciętej gałęzi, złamanego skrzydła,
wybiega naprzeciw pękniętą cięciwą
ślepe uczucia zdradzają tak łatwo - padają w pustkę,
na dobre i złe, na śmierć, na darmo.
Co przynoszą mężczyźni
Wnoszą piasek na butach, śmiech i tulipany.
Swoje cyrkle, liczydła, komputery. Z giełdy
papiery wartościowe. Mapy, tajne plany
lotnisk, baz i bazylik. Mistrzowie strategii
przynoszą swe busole, zegarki, laptopy,
notatniki ze skóry i pomięte kartki,
listy od przyjaciela, który się utopił
z miłości i przynoszą mistrzowie utopii
swoje wizje przemarszów, parad i zmian warty.
Co przynoszą mężczyźni? Haki, raki, wiersze,
rzucają na podłogę spłowiałe koszule,
te podarte na żaglach, a także te które
spłowiały gdzieś wysoko w białych Dolomitach.
Pragniemy ich dla chwili krótkiego przymierza
gdy los się ogniskuje jak w źrenicy oka
światło. I punkt ciemnieje, ale się rozszerza
kąt widzenia. Jak statki w zardzewiałych dokach
są zawsze przed wyprawą. Zawsze spakowani,
z tenisową rakietą, z cennymi punktami
za wygrywane mecze. Magnetyczna karta
z impulsami pod skórą to właśnie ich karta.
Płyniemy z nimi wierząc w morza nie zamglone,
cykady, migdałowce, łokcie opalone,
by już do końca życia żałować tej chwili.
Przynoszą sprane książki o duszy i woli
w miękkich, szarych okładkach. Lubią heretyków.
Wciskamy je na półki pomiędzy klasyków
i tak się nam księgozbiór dopełnia powoli.
Życie nam się dopełnia. I którejś jesieni
wkładamy razem z nimi smołowane płaszcze,
i rozpalamy ognie by w końcu na zawsze,
odegnać z miasta dżumę, pochować do ziemi.
Zawsze ich przeżywamy. Pokruszone światło
ze starych fotografii sypie się tak łatwo
na oczy, usta, jak biały pył, wapno.
Artur Nowaczewski
Co przynoszą kobiety
zszedłem do kuchni, między kartofle.
przyprawy, listki laurowe, zioła prowansalskie.
patroszyłem pstrąga, wylewałem olej
na rozgrzaną patelnię. skwierczały zapachy,
bulgotała zupa. odkąd zamieszkałem sam,
kuchnia jest moim mieszkaniem, w niej mam upodobania.
śledzie, bigos, żołądkowa gorzka i inne strawy ciała,
to są, jak na razie, jedyne radosne treści.
w kuchni mieszka konkret, w książkach leje się woda
Adorno, Derrida, Lyotard. wielka zasłona przypisów
za którymi nie kryje się nic, co dałoby jakąś
praktyczną wskazówkę. jestem więc jednocześnie
ojcem i Adelą, rosną mi piórka, umykam jak karakon
przed własną ścierą, wciskam się jak kurz w szczeliny,
osiadam jak brud na naczyniach (sam będziesz to skrobać!)
pierwiastek męski odkłada się przez całą zimę
w trekkingowych butach, w rakach, hantlach,
mapach, tajnych planach, raportach
z oblężonych miast, baz i Bastylii. a serce?
serce nie sługa lecz przyczajony tygrys, ukryty smok
zawsze przed wyprawą, kolejnym skokiem
z podciętej gałęzi, złamanego skrzydła,
wybiega naprzeciw pękniętą cięciwą
ślepe uczucia zdradzają tak łatwo - padają w pustkę,
na dobre i złe, na śmierć, na darmo.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
moim zdaniem realia są znacznie bardziej brutalne
no bo kiedy ostatnio jarek porzucił na podłodze spłowiałą od pobytu w dolomitach koszulę?
bo, kto w tych czasach żegluje w koszuli?
kto jeszcze książki czyta?
i jeszcze sto innych pytań, ale nie chce mi się ich zadawać
romantyczna wizja, którą z czasem unicestwia czołg rzeczywistości
no bo kiedy ostatnio jarek porzucił na podłodze spłowiałą od pobytu w dolomitach koszulę?
bo, kto w tych czasach żegluje w koszuli?
kto jeszcze książki czyta?
i jeszcze sto innych pytań, ale nie chce mi się ich zadawać
romantyczna wizja, którą z czasem unicestwia czołg rzeczywistości
kilka kawałów na dobry początek dnia ;))
-Panie kelner czy ta orkiestra gra na zamówienie?
-Tak, oczywiście
-To niech zagra w Domino
Małżeństwo po nocy poślubnej je śniadanie.
Żona mówi do męża:
-Ty nawet jesz jak królik!
-Ile kosztuje pokój w waszym hotelu?
-Na pierwszym piętrze 200zł, na drugim 150, a na trzecim 100.
-Jaka szkoda że nie ma czwartego!
-Panie kelner ta szklanka jest brudna!
-Niemożliwe! Już pięciu gości z niej piło i żaden tego nie stwierdził.
Przy wypisywaniu rachunku kelner zagaduje klienta:
-Mam nadzieje,że odtąd będzie nas pan polecał
-Przykro mi ale ja nie mam wrogów.
-Panie kelner czy ta orkiestra gra na zamówienie?
-Tak, oczywiście
-To niech zagra w Domino
Małżeństwo po nocy poślubnej je śniadanie.
Żona mówi do męża:
-Ty nawet jesz jak królik!
-Ile kosztuje pokój w waszym hotelu?
-Na pierwszym piętrze 200zł, na drugim 150, a na trzecim 100.
-Jaka szkoda że nie ma czwartego!
-Panie kelner ta szklanka jest brudna!
-Niemożliwe! Już pięciu gości z niej piło i żaden tego nie stwierdził.
Przy wypisywaniu rachunku kelner zagaduje klienta:
-Mam nadzieje,że odtąd będzie nas pan polecał
-Przykro mi ale ja nie mam wrogów.