taktak
Gdynia i Sopot nie mają tego problemu.
- Skargi na urzędników to rzadkość, w całym ubiegłym roku można je policzyć na palcach jednej ręki - zapewnia Barbara Wnętrzak-Damianos, zastępca...
rozwiń
Gdynia i Sopot nie mają tego problemu.
- Skargi na urzędników to rzadkość, w całym ubiegłym roku można je policzyć na palcach jednej ręki - zapewnia Barbara Wnętrzak-Damianos, zastępca prokuratora rejonowego w Gdyni. - Ani razu postępowanie nie zakończyło się aktem oskarżenia.
To samo mówi prokuratura w Sopocie. Tymczasem w Gdańsku donosy na urzędników to 10 procent wszystkich spraw wydziału śledczego. W ub.r. zarzutami zakończyła się tylko jedna sprawa - bezprawna eksmisja jednego z restauratorów z gminnego lokalu przez wiceprezydenta Gdańska Szczepana Lewnę.
- Jesteśmy największym miastem, więc najczęściej obrywamy - podsumowuje Danuta Janczarek, sekretarz miasta.
Autor: Katarzyna Włodkowska, Gazeta Wyborcza
zobacz wątek